PolskaOperowali serca niemowląt, gdy zabrakło prądu

Operowali serca niemowląt, gdy zabrakło prądu

Na bloku operacyjnym trwa operacja dwójki dzieci. Lekarze już zakładają szwy, pracuje aparatura podtrzymująca oddychanie małych pacjentów. Nagle gaśnie światło. Jednemu z lekarzy wyrywa się "Jezu Chryste!". Medycy całą uwagę skupiają na pilnowaniu, by operowane maluchy cały czas oddychały. Mijają kolejne minuty, a prądu nie ma. Zespół ogarnia strach. Medycy boją się, że lada moment padnie aparatura.

Operowali serca niemowląt, gdy zabrakło prądu
Źródło zdjęć: © WP.PL

01.10.2009 | aktual.: 01.10.2009 11:25

Prof. Jacek Moll, kardiochirurg, ma na stole operacyjnym kilkumiesięcznego niemowlaka z otwartą klatką piersiową. Dziecko ma poważną wadę serca. Operacja była zaplanowana na co najmniej 5 godzin. Decyzja jest szybka: - Robimy skróconą operację paliatywną, poprawiającą stan niemowlaka - mówi prof. Moll.

Kilka godzin po operacji kardiochirurg mówi: - Wolałem nie ryzykować. Korzystanie z zasilania awaryjnego przy tak długiej operacji, przy której pracuje bardzo dużo dodatkowego sprzętu, nie byłoby dobrym pomysłem.

Lekarze i pielęgniarki z "Matki Polki" tego, co zaszło wczorajszego poranka, nie zapomną do końca życia. W szpitalu na 1,5 godziny zabrakło prądu. Uruchomił się generator, ale w kolejnych pomieszczeniach na przemian zapalało się i gasło światło. Wysiadła sieć komputerowa.

- Mieliśmy problemy z wypisami pacjentów - mówi dr Marek Nadolski. - Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.

Dlaczego światło zgasło aż na półtorej godziny w tak renomowanym szpitalu jak Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki? Tego szpitalni specjaliści od zasilania nie potrafili wczoraj wytłumaczyć. - To nie u nas, to awaria w mieście - mówił wczoraj Piotr Woźniak, dyrektor szpitala ds. medycznych, i nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. - Sytuacja jest opanowana. Nie było zagrożenia zdrowia i życia pacjentów ani potrzeby ewakuacji - uspokaja dyrektor.

Innego zdania są pracownicy szpitala. Jedna z pielęgniarek, pracująca w części pediatrycznej szpitala, czyli tam, gdzie operowano dwójkę maluchów, mówi, że takiego zamieszania na bloku operacyjnym jeszcze nie widziała. - Nie wiadomo było, czy lekarze będą mogli dokończyć zabiegi. Wszyscy bali się, czy nie będzie spadku napięcia w kontaktach, a wtedy trzeba by ewakuować wszystkie dzieci podłączone do aparatury.

Dr Izabela Pągowska, zastępca ordynatora OIOM w "Matce Polce", potwierdza: - Faktycznie mieliśmy tu rano trochę zamieszania. Oczywiście lampy nad stołem operacyjnym się paliły i okazało się, że w kontaktach jest napięcie. Lekarze kończyli już operować, więc nie było zagrożenia, że operacja może zostać przerwana. Problem był tylko, co z resztą operacji zaplanowanych na ten dzień. Zdecydowaliśmy je odsunąć do momentu, w którym będziemy mieli pewność, że awaria jest całkowicie usunięta i nic nas nie zaskoczy.

Informacje o awarii obiegły rodziny małych pacjentów lotem błyskawicy. Rodzice dzieci nie kryją obaw o zdrowie i życie pociech. - Moje dziecko leży teraz na intensywnej terapii. Umarłabym ze strachu, gdyby operującym je lekarzom nagle zgasło światło na sali - mówiła mama małego pacjenta, którą spotkaliśmy wczoraj na szpitalnym korytarzu. - Jak to możliwe, że w takim specjalistycznym szpitalu mogą być przerwy w dostawach prądu? - pyta.

Roman Wojciechowski, kierownik pionu technicznego szpitala, nie umiał wczoraj odpowiedzieć na to pytanie. - Nasi fachowcy sprawdzają, co mogło się wydarzyć. Takie awarie się zdarzają - tłumaczy Wojciechowski.

Pracownicy szpitala utrzymują, że przyczyną braku prądu w szpitalu była awaria energetyczna. Energetycy zaprzeczają. - Przeprowadziliśmy planowany remont urządzeń. Szpital był o nim powiadomiony - mówi Dariusz Szydzisz z Pogotowia Energetycznego Łódź-Południe. - Konserwując jedną sekcję przełączyliśmy zasilanie na drugą. Prąd cały czas był dostarczany do "Matki Polki". Dlaczego zabrakło go wewnątrz, proszę pytać w szpitalu.

Piotr Woźniak, dyrektor ds. lecznictwa, nie chce o tym słyszeć. Ja się nie znam na energetyce, ale z naszych ustaleń wynika, że to awaria zewnętrzna.

Według Aliny Chwiejczyk z Łódzkiego Zakładu Energetycznego w rejonie "Matki Polki", dostawy prądu do szpitala ani na chwilę nie zostały przerwane. A Janusz Szkudlarek z biura inżyniera miasta dodaje: - W Łodzi doszło do kilku awarii. Ale żadna nie miała związku z sytuacją w CZMP.

Służby wojewody dziś zwrócą się o wyjaśnienie przyczyn awarii do dyrekcji "Matki Polki".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)