Oni nie chcą iść z prezydentem - "to za duży hardkor"
Prezydent Bronisław Komorowski zaprasza na marsz "Razem dla Niepodległej" i zachęca do obchodzenia narodowego święta ponad podziałami. Czy ktoś z opozycji się przyłączy? My nie znaleźliśmy nikogo chętnego, czasem to brak czyjegoś pomnika, a czasem wręcz nadmiar. - Pomnik Romana Dmowskiego jest dla mnie zbyt dużym hardkorem - mówi Artur Dębski (RP). Wygląda na to, że prezydenckie hasło "razem z uwzględnieniem wszystkich różnic" może w zasadzie nie mieć uzasadnienia.
Choć decyzja nie była tak łatwa, do marszu nie przyłączy się Jacek Kurski (SP). - Ciężka decyzja, bo inicjatywa chwalebna i prezydent powinien próbować łączyć naród i siły polityczne - mówi europoseł. Kurski podkreśla jednak, że ta inicjatywa pojawia się po kilku gestach, które "nie nastroiły najlepiej tej wrażliwej niepodległościowo części opinii publicznej do prezydenta". - Gdyby prezydent nie zlekceważył pogrzebu Ryszarda Kaczorowskiego, który był symbolem niepodległej władzy II RP, gdyby nie żyrował polityki zagranicznej rządu Tuska ograniczającej atrybuty suwerenności, to zapewne zyskałby na wiarygodności - tłumaczy. Kurski chciałby wierzyć, że "prezydent zapracuje kolejnymi latami na lepszą ocenę, wtedy łatwiej będzie przyjmować jego zaproszenia". - Dzisiaj nie jest jeszcze takim wyznacznikiem polskiej niepodległości, jakim powinien być, ale wierzę, że w przyszłości będzie - zaznacza Jacek Kurski.
Joachim Brudziński (PiS) zgadza się, że święto 11 listopada nie ma wymiaru partyjnego i podkreśla, że PiS nie zamierza tego dnia toczyć jakiegokolwiek politycznego sporu. - Będziemy pod pomnikami twórców naszej niepodległości, jak również kierownictwo odda hołd marszałkowi Piłsudskiemu na Wawelu, ale miejsce u boku pana prezydenta zostawiamy Romanowi Giertychowi, Korze Jackowskiej, a być może będzie również jej pieskowi Ramonie - mówi ironicznie.
Tak więc do prezydenckiego marszu nie przyłączy się również Bolesław Piecha (PiS). Poseł bardziej doszukuje się w tej inicjatywie celu politycznego, niż chęci budowania jakiejś nowej tradycji. - To wprowadzanie zamieszania. Lepiej byłoby gdyby to prezydent przyłączył się do marszu organizowanego od lat przez środowisko niepodległościowe. Po co kolejny marsz? - kwituje poseł.
Podobnie uważa Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. - To gorliwość neofity. Dlaczego mam się przyłączać do prezydenta, kiedy już funkcjonuje obywatelska inicjatywa, a Komorowski wychodzi z taką inicjatywą, bo zauważył jak wielką popularnością cieszą się Marsze Niepodległości? - pyta.
Stanowcze "nie" dla marszu mówi także Artur Dębski (RP). - Nie mogę się przyłączyć, bo niestety pomnik Romana Dmowskiego jest dla mnie zbyt dużym hardkorem - mówi poseł. - Jego wypowiedzi dokładnie mówią, z kim mamy do czynienia. Oczywiście prezydent może być prezydentem wszystkich Polaków, nawet faszystów, skoro chce, ale ja nie wyobrażam sobie brania udziału w jednym marszu z Młodzieżą Wszechpolską - dodaje Dębski.
Stanisław Wziątek (SLD) życzliwie odnosi się do intencji prezydenta, ale w samym działaniu brakuje mu faktów, które pokazują, że jest to marsz, który obejmuje wszystkich bohaterów ruchu niepodległościowego. Na trasie prezydenckiego marszu, zdaniem Wziątka zabrakło przystanku przy Cytadeli, gdzie są upamiętnieni lewicowi działacze w walce o niepodległość. - Takie szerokie podejście do tematu byłoby lepszym zobrazowaniem idei w praktyce - mówi poseł Sojuszu. Przyłączenie się do takiego marszu rozpatruje w przyszłości, jeśli będą spełnione "oczekiwania lewicowe". - A więc panie prezydencie, tak dalej, tylko szerzej - mówi Wziątek.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska