PolskaOlewnik instruował porywaczy. "Niech Jacek z Iwoną..."

Olewnik instruował porywaczy. "Niech Jacek z Iwoną..."

Portal TVN24.pl dotarł do treści rozmowy, podczas której Krzysztof Olewnik wydaje instrukcje jednemu ze swoich oprawców, co ten ma mówić jego rodzinie. Następnie mężczyzna, któremu Krzysztof wydaje instrukcje zaczyna rozmawiać z Anną Olewnik-Mikołajewską, która odbiera połączenie. Śledczy zabezpieczyli w domach rodziny Olewników ponad 300 przedmiotów mogących mieć znaczenie w śledztwie.

18.11.2011 | aktual.: 18.11.2011 15:49

- Niech Jacek z Iwoną jadą - tymi słowami Olewnik instruował jednego z porywacz, po czym ten przekazał dokładnie te słowa rozmawiając z siostrą Olewnika. - Powiedzieć jakieś imię? - pyta osoba podająca się za porywacza. - Nie - odpowiada Krzysztof.

Słowa wypowiedziane przez młodego Olewnika są kluczowe w śledztwie, gdyż mogą potwierdzić wersję, mówiącą o samouprowadzeniu młodego biznesmena.

Śledczy podczas przeszukań, które miały miejsce w domach rodziny Olewników zabezpieczyli ok. 300 przedmiotów - poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, Krzysztof Trynka. Dodał, że część przedmiotów może mieć znaczenie dla sprawy.

Prokuratorzy zdecydowali się na przeszukania, bo mieli podejrzenie, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy.

Jak poinformował w specjalnym oświadczeniu wiceszef gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, Zbigniew Niemczyk, wątpliwości w zakresie zgromadzonego materiału dowodowego oraz nowe dowody "każą podać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie".

Przełom w śledztwie?

Prokuratura ujawniła także, że dysponuje nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Mogłaby wskazywać na to ekspertyza nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy przeprowadzonej w styczniu 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu, w czasie gdy Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. Rozmowa, dotycząca okupu, została zarejestrowana z podsłuchu założonego na telefonie sprawców. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, instruuje mężczyznę, który rozmawia potem z członkiem rodziny Olewników, jak wykazały badania, osobą tą był Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.

Jak poinformował Trynka, wśród zabezpieczonych rzeczy znalazły się m.in. dokumenty, nagrania audio oraz nagrania z monitoringu, a także urządzenie do nagrywania. Rzecznik nie chciał zdradzać szczegółów dotyczących zabezpieczonych przedmiotów, dodał tylko, że wstępna analiza wskazuje na to, że mogą to być dowody ważne dla gdańskich śledczych powtórnie badających sprawę uprowadzenie i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

Według Trynki, niektóre z zabezpieczonych dowodów mogły nie być wcześniej znane śledczym. - Rzecz wymaga jednak dokładnej analizy, która z pewności potrwa - zastrzegł rzecznik.

Śledczy przeszukali zarówno dom rodziców Krzysztofa Olewnika, jak i domy obu jego sióstr - Anny i Danuty. Jak poinformowali śledczy, czynności te miały na celu "ujawnienie i zabezpieczenie m.in. oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów członków rodziny Krzysztofa Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy, urządzeń służących do rejestracji tych nagrań, zapisów z monitoringu posesji Krzysztofa Olewnika dokonanych w październiku 2001 r. oraz nieprzekazanych do tej pory do prowadzonego postępowania karnego oryginałów listów skierowanych przez Krzysztofa Olewnika do osób najbliższych po jego uprowadzeniu".

Prokuratorzy zdecydowali się na przeszukania, bo mieli podejrzenie, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy. Jak poinformował w specjalnym oświadczeniu wiceszef gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej, Zbigniew Niemczyk, wskazywał na to m.in. fakt, iż w treści dwóch nagrań, którymi dysponowała prokuratura, a na których utrwalono głos Krzysztofa Olewnika, pojawiają się odpowiedzi na pytania, które nie występują na żadnym z dostarczonych śledczym nagrań.

Podejrzenia śledczych wzbudził też fakt, że - w znanych już prokuratorom nagraniach pojawiają się wypowiedzi, w których zarówno rodzina Olewnika, jak i porywacze, wymieniają kwoty okupu, które nie pokrywają się z sumami padającymi w innych nagraniach. Zdaniem prokuratorów może to być dowód, iż rodzina Olewników prowadziła z porywaczami negocjacje, o których nigdy nie poinformowała organów ścigania.

Wątpliwości prokuratorów wzbudziło też porównanie czasu trwania części przekazanych do postępowania nagrań z czasem trwania połączeń telefonicznych, w trakcie których nagrania miały być rejestrowane. Śledczy powzięli podejrzenie, że przekazano im niepełne nagrania takich z rozmów przeprowadzanych pomiędzy członkami rodziny Krzysztofa Olewnika a porywaczami.

Śledczy mają wątpliwości

Kolejne wątpliwości prokuratorów wzbudziły też wyniki nieprzeprowadzanych wcześniej, zleconych dopiero przez gdańskich śledczych, szczegółowych ekspertyz fonoskopijnych nagrań dostarczonych przez rodzinę Olewników. Badania te, przeprowadzone przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych, wykazały jednoznacznie, że część nośników przekazanych przez rodzinę nie zawiera oryginalnych zapisów, a jedynie kopie akustyczne (wykonane podczas akustycznego odtwarzania nagranie na innym sprzęcie).

Zdaniem śledczych takie kopie uniemożliwiają przeprowadzenie szczegółowych badań fonoskopijnych, który pozwalałby np. ocenić, czy w nagraniu nie dokonywano jakichkolwiek zmian. Z kolei jakość wielu innych nagrań dostarczonych przez rodzinę nie pozwala, zdaniem biegłych, na definitywne ustalenie, czy dostarczony zapis jest oryginalny, czy nie.

Jak napisał w swoim oświadczeniu Niemczyk, prokuratorzy oprócz wątpliwości dotyczących nagrań, mieli też zastrzeżenia co do tego, czy rodzina Olewników dostarczyła im wszystkie listy, jakie otrzymała od sprawców porwania.

Śledczy mają także podejrzenia, że na terenie posesji oraz w domu Krzysztofa Olewnika w 2001 r. mógł - wbrew zapewnieniom rodziny - działać monitoring. Zdaniem prokuratorów wskazuje na to wiele przesłanek. Na nagraniu wideo z oględzin w domu Olewnika przeprowadzonych tuż po ujawnieniu jego zaginięcia (tj. 27 października 2001 r.) na słupie linii energetycznej widoczna jest choćby kamera z przewodami prowadzącymi w stronę domu.

W trakcie rozmowy utrwalonej na tym samym nagraniu wideo pojawiają się też wypowiedzi osób związanych z Krzysztofem Olewnikiem, z których - zdaniem śledczych - można wyciągnąć wniosek, że obraz ze wspomnianej kamera mógł być rejestrowany. Fakt ten potwierdzili też świadkowie, których zeznaniami dysponuje prokuratura.

W. Olewnik: będzie zażalenie

Włodzimierz Olewnik w oświadczeniu zapowiedział, że na prokuratorskie postanowienie o przeszukaniu złoży zażalenie. Olewnik podkreślił, że przeszukania w jego domu i członków jego rodziny "nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym". Według niego to "kolejna próba dyskredytowania" jego rodziny.

Olewnik zapewnił też, że wszelkie oryginalne nośniki nagrań dźwiękowych dotyczące kontaktów członków jego rodziny z porywaczami Krzysztofa "były na bieżąco przekazywane organom ścigania".

- Nie pamiętam, aby kiedykolwiek organy te zwracały się do mnie o ponowne wydanie tych samych nośników nagrań. Do tej pory nikt nigdy nie podważał ich oryginalności. Zarówno ja, jak i członkowie mojej rodziny, nie dokonywaliśmy żadnej ingerencji w przekazane organom ścigania nośniki. Nagrań rozmów z porywaczami dokonywali zarówno pracownicy Biura detektywistycznego "Rutkowski", jak i sami policjanci. W kilku ostatnich kontaktach również my sami. Nikt nigdy nie zwracał się do mnie o wydanie urządzeń służących do rejestracji tych nagrań - podkreślił w oświadczeniu Olewnik.

Zaznaczył, że nie istnieje żaden zapis z monitoringu posesji domu jego syna, "gdyż takiego monitoringu w 2001 r. nie było. Olewnik zapewnił też, że przekazał organom ścigania oryginały wszystkich listów pisanych przez jego syna w okresie, gdy ten był przetrzymywany przez porywaczy.

W ocenie Włodzimierza Olewnika hipoteza o samouprowadzeniu jest nieprawdopodobna. Jego zdaniem, hipoteza ta "jest najwygodniejsza dla wszystkich organów", które prowadząc śledztwo w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, popełniały błędy.

W maju 2008 r. gdańska prokuratura apelacyjna przejęła od olsztyńskich śledczych prowadzone tam od 2007 roku postępowania, w których ustalane są nieznane okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz badane nieprawidłowości przy dotychczasowych postępowaniach.

Po przejęciu śledztwa gdańscy prokuratorzy przeprowadzali m.in. powtórną analizę akt oraz dowodów zebranych w czasie dotychczasowych postępowań w tej sprawie. Przeprowadzono też ponowne przesłuchania osób związanych ze sprawą oraz przeszukania istotnych dla śledztwa miejsc, w tym m.in. położonego w podpłockim Drobinie domu ofiary.

Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (223)