Oleksy dobije SLD
Zwycięstwo Józefa Oleksego to dobra
wiadomość dla wszystkich przeciwników SLD. Wszystko wskazuje na
to, że schodzenie Sojuszu z politycznej sceny będzie trwało nadal -
pisze "Rzeczpospolita".
20.12.2004 | aktual.: 20.12.2004 06:49
Partia uwikłana w dziesiątki kompromitujących afer, odpowiedzialna za feralny styl rządzenia, za wszechobecny nepotyzm i kapitalizm polityczny, wybrała na swego przywódcę człowieka, którego nie sposób uznać za odnowiciela lewicy. Od lat jest przecież jednym z głównych rozgrywających w tym obozie.
Dziś Sojusz walczy o przeżycie. Po to, by przetrwać, musi mocno przebudować swój wizerunek. Zmienić całkowicie styl działania. Oczywiście nowy szef Sojuszu to deklaruje - dodaje dziennik.
Krzysztof Janik, który przejął ster rządów w SLD po skompromitowanym Leszku Millerze, przez ostatnie miesiące też to deklarował. Starał się oczyścić partię, a przynajmniej twierdził, że to robi. Efekt tych działań był mizerny, wyniki sondaży nie poprawiły się. Janik nie okazał się dla wyborców wiarygodną twarzą. Nie uwierzyli w cudowną przemianę jednego z najbliższych współpracowników Millera - ocenia "Rzeczpospolita".
Lewica postanowiła więc zmienić lidera na człowieka jeszcze bardziej kojarzącego się z tym samym postpezetpeerowskim establishmentem. Józef Oleksy w swej długiej karierze politycznej sięgającej lat 80. i komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej, gdzie był pierwszym sekretarzem, nie objawił się jako człowiek zdolny do radykalnej przebudowy czegokolwiek. Ma miewątpliwie wielki talent do zdobywania kolejnych stanowisk. Ale ta umiejętność dziś raczej nie pomoże jego partii.
Oleksy nie jest symbolem zmian. To znak ciągłości w obozie postkomunistycznym. Można zrozumieć sympatię delegatów Sojuszu do Józefa Oleksego, bo jest on człowiekiem umiejącym oczarować swoich rozmówców. Trudno jednak zrozumieć ich brak instynktu samozachowawczego - konkluduje "Rzeczpospolita". (PAP)