Okno ciągnie dziecko



Wystarczy chwila, by dziecko wypadło z okna. W ciągu ostatniego tygodnia w całym kraju zanotowano kilkanaście takich wypadków. – Rodzice maluchów powinni mieć oczy dokoła głowy – mówią psychologowie.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP

Kamienica przy ul. Piwnej na Starym Mieście w Warszawie. Tu na pierwszym piętrze mieszka młoda rodzina z dwoma synkami. W środę, 8 czerwca, rano w domu była tylko matka z dziećmi. Kobieta poszła zrobić śniadanie do kuchni. Pociechy zostały same w pokoju. Młodszy z chłopców, niespełna dwuletni Staś, wdrapał się na kanapę w salonie. Po niej wszedł na parapet. Chwilę później wypadł z okna. – Dziecko runęło na betonowy chodnik – opowiada Tomasz Oleszczuk z policji w warszawskim Śródmieściu. Chłopiec w stanie ciężkim trafił do Szpitala Dziecięcego im. Bogdanowicza przy ul. Niekłańskiej. Mały Staś jest wychowywany w normalnej rodzinie. – To żadna patologia. Stało się coś strasznego – mówią mieszkańcy kamienicy.

Zaledwie pięć dni wcześniej, również w warszawskim Śródmieściu, z siódmego piętra wieżowca przy pl. Dąbrowskiego wypadła 1,5-roczna Łucja. W czasie, gdy doszło do tragedii, w mieszkaniu było dwoje dzieci – Łucja i jej trzyletnia siostra Stefania, rodzice dziewczynek oraz babcia. Mama z córkami akurat wybierała się na spacer. W pewnym momencie odkryła, że nie ma młodszej z dziewczynek, a okno w pokoju, gdzie bawiło się dziecko, jest otwarte. Rodzice zobaczyli Łucję leżącą na żywopłocie pod blokiem. Dziecko spadło na ziemię z wysokości ok. 25 m. – Dziewczynka była w ciężkim stanie. Miała m.in. uraz głowy – opowiada Marek Niemirski ze stołecznego pogotowia. Łucję przewieziono do szpitala z poważnymi obrażeniami wewnętrznymi. Jej stan był krytyczny. – Wciąż nie jest najlepiej, ale stan dziecka określamy jako stabilny – mówi Maciej Kot ze szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie.

Jak tłumaczą lekarze, dziecko często ma nieco większe szanse na przeżycie upadku niż dorosły. Ale nie zawsze. – Kilkulatek ma bardziej miękkie i elastyczne kości oraz połączenia kostne, lepiej przygotowane na regenerację – wyjaśnia ortopeda Mariusz Urban ze Szpitala Klinicznego im. prof. Adama Grucy w Otwocku.

Rodzice Łucji to lekarze. Do wieżowca przy pl. Dąbrowskiego rodzina przeprowadziła się kilka miesięcy temu. Ojciec chciał otworzyć gabinet stomatologiczny. – To bardzo sympatyczni państwo. Normalna rodzina. Zawsze troszczyli się o swoje dzieci – opowiada jeden z sąsiadów. Inny dodaje: – To straszna tragedia. Bardzo współczuję tej rodzinie.

Norbert sam w domu

Podobnych wypadków w Polsce w tym roku było już kilka. Wielka Sobota. Kamienica w al. 3 Maja w centrum Dąbrowy Górniczej. Z okna wychyla się 3,5-letni Norbert. Próbuje wejść na parapet. – Gdy go zobaczyłam, od razu krzyknęłam, żeby się schował. Weszłam do klatki i po chwili usłyszałam huk. Wybiegłam na zewnątrz. Dziecko leżało na trawniku – wspomina pani Wiola, mieszkanka budynku. Roztrzęsiona kobieta zadzwoniła po pomoc. – Próbowałam ratować chłopca. Był w szoku. Płakał – wspomina.

Po chwili na miejscu pojawiają się karetka i policja. Malec traci przytomność. W ciężkim stanie z poważnymi urazami głowy helikopterem zostaje przewieziony do szpitala dziecięcego w Katowicach. Lekarze stwierdzają u niego m.in. wstrząs mózgu i liczne obrażenia wewnętrzne. Chłopiec przeżył. W chwili wypadku był sam w mieszkaniu. – Kilka ulic dalej policjanci odnaleźli jego 40-letnią matkę. Była pijana. Miała 2,5 promila alkoholu we krwi – wspomina asp. Mariusz Miszczyk. Kobieta trafiła do izby wytrzeźwień. Później usłyszała zarzut narażenia synka na utratę zdrowia i życia. Kobiecie grozi do pięciu lat więzienia.

– Matka przyznała się do winy. Zwróciliśmy się do sądu, by ocenił, czy może sama wychowywać dziecko, czy też powinno ono trafić do rodziny zastępczej – wyjaśnia asp. Miszczyk.

Sąd Rodzinny w Dąbrowie Górniczej sprawą zajmował się pod koniec kwietnia. – W połowie lipca zapadnie ostateczna decyzja, czy kobieta zostanie pozbawiona praw rodzicielskich – tłumaczy Mariusz Nawaro, prezes Sądu Rodzinnego w Dąbrowie Górniczej. Chłopczyk w szpitalu spędził półtora miesiąca. – Teraz przebywa w placówce wychowawczej – dodaje Nawaro.

Jak przyznają mieszkańcy kamienicy, matka już kilka razy zostawiała synka bez opieki. Często też nadużywała alkoholu. – Kilka lat temu straciła prawa rodzicielskie do starszego, 12-letniego dziś syna. Chłopiec trafił do rodziny zastępczej. Tak samo może być z Norbertem.

Dziecko na parapecie, a rodzice piją

Do podobnego wypadku doszło dwa tygodnie później w Bytomiu. Z okna bloku na drugim piętrze przy ul. Rostka wypada 17-miesięczna dziewczynka. – Dziecko wspięło się na parapet i zbyt mocno wychyliło. Spadło na ziemię z wysokości 9 m – opowiada Adam Jakubiak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu. Przytomną dziewczynkę z licznymi ranami głowy przewieziono do Chorzowskiego Centrum Pediatrii i Onkologii. W czasie wypadku w mieszkaniu była 24-letnia matka dziecka ze swoim 33-letnim konkubentem. Oboje byli pijani. Mieli po dwa promile w wydychanym powietrzu. – Gdy policjanci weszli do domu, okazało się, że para urządziła sobie libację – wspomina Adam Jakubiak.

Gdy rodzice pili w mieszkaniu, razem z nimi była jeszcze dwójka innych dzieci: sześcioletnia dziewczynka i jej 4,5-letni brat. Kiedy policjanci zabierali na komendę matkę i jej konkubenta, do opieki nad dziećmi przyszła ich babcia. Okazało się, że też jest pijana. Alkomat wykazał u niej 1,4 promila alkoholu.

Matka usłyszała zarzut narażenia swojego dziecka na niebezpieczeństwo. Grozi jej do pięciu lat więzienia. Już wcześniej była znana policji. – Kilka razy byliśmy wzywani przez sąsiadów z powodu rodzinnych awantur – opowiada Adam Jakubiak. W sądzie toczy się też postępowanie o odebranie kobiecie praw rodzicielskich. Dzieci trafiły do jednego z bytomskich domów dziecka.

Ogrom nieszczęścia

Dużo szczęścia miał dwuletni Dawid z Koszalina. Na początku marca chłopiec wypadł z okna na czwartym piętrze kamienicy przy ul. Bosmańskiej. Matka chłopca była w kuchni, a on razem z siostrą bliźniaczką w pokoju. W pewnej chwili maluch wdrapał się na krzesło, sam otworzył okno i chwilę później upadł na ziemię. – Miał sporo szczęścia, spadł na zamarznięty grunt, a nie beton. To zamortyzowało upadek – opowiada podkomisarz Urszula Chylińska z komendy w Koszalinie. Chłopiec miał złamaną szczękę i ogólne potłuczenia, ale te obrażenia nie zagrażały jego życiu. Dawid przeszedł rehabilitację. W tej chwili jest zdrowy i sprawny. Policja zakończyła badanie tej sprawy. – Postępowanie zostało umorzone, bo to był nieszczęśliwy wypadek – tłumaczy podkomisarz Chylińska.

Tydzień po zdarzeniu w Koszalinie policja odnotowuje kolejny taki przypadek. Tym razem w Żyrardowie w bloku przy ul. Filipa de Girarda na osiedlu Wschód. Tam z okna na piątym piętrze wypadł półtoraroczny chłopiec. Upadł na trawnik tuż obok wejścia do klatki schodowej. – Malec wdrapał się na wersalkę, gdy jego matka była zajęta pracami domowymi. A później rączką otworzył sobie plastikowe okno – opowiada komisarz Edyta Marczewska z komendy policji w Żyrardowie.

Zaniepokojona ciszą w mieszkaniu matka wchodzi do pokoju i spostrzega, że okno jest otwarte. Na ratunek jest już jednak za późno. Dziecko umiera jeszcze przed przyjazdem karetki. – To był nieszczęśliwy wypadek, więc umorzyliśmy postępowanie – podkreśla Bogusław Piątek, szef prokuratury w Żyrardowie. Przez blisko 20 lat pracy nie miał ani jednej takiej sprawy. – Kiedyś, gdy pracowałem w Pruszkowie, kobieta po porodzie zamordowała noworodka, a jego zwłoki ukryła w lodówce. Ale tam była patologia, a tu mamy wypadek w normalnej rodzinie. Ogrom nieszczęścia, jaki ją dotknął, jest olbrzymi. My, jako prokuratorzy, musimy na chłodno podchodzić do sprawy – mówi Piątek.

Matka chłopca do dziś jest pod opieką psychologa.

Ciekawość świata

Barbara Arska-Kuryłowska, psycholog dziecięcy, przyznaje, że małe dzieci mają w sobie ogromną ciekawość świata i często nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństw. Choć nie zawsze. – Niektóre dzieci są bardzo ostrożne. Inne maszerują bez zastanowienia. Wszystkiego dotkną, spróbują i wszędzie wejdą. Nie bez powodu są matki, które mówią, że muszą mieć oczy dokoła głowy, by upilnować swoje pociechy – tłumaczy. I dodaje, że na małe dziecko trzeba uważać niezależnie od wieku.

Janina Blikowska, Aleksandra Pinkas

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Spotkanie z Zełenskim odwołane. Witkoff i Kushner wracają do USA
Spotkanie z Zełenskim odwołane. Witkoff i Kushner wracają do USA
Mentzen o ruchu Nawrockiego. "Może to ukłon w kierunku Kaczyńskiego"
Mentzen o ruchu Nawrockiego. "Może to ukłon w kierunku Kaczyńskiego"
Są nowe oferty za właściciela TVN. Na stole gigantyczne kwoty
Są nowe oferty za właściciela TVN. Na stole gigantyczne kwoty
Ukraina uderza na terytorium Rosji. Pożar w bazie paliwowej
Ukraina uderza na terytorium Rosji. Pożar w bazie paliwowej
Rubio o Ukrainie. "Mordercza walka o niewielką przestrzeń"
Rubio o Ukrainie. "Mordercza walka o niewielką przestrzeń"
Prezydent Kolumbii apeluje do Donalda Trumpa. "Proszę nie szkodzić"
Prezydent Kolumbii apeluje do Donalda Trumpa. "Proszę nie szkodzić"
Nowi sąsiedzi Kaczyńskiego. Już trwa remont
Nowi sąsiedzi Kaczyńskiego. Już trwa remont
Młodzi mężczyźni wyjeżdżają z Ukrainy. Ruch na przejściach
Młodzi mężczyźni wyjeżdżają z Ukrainy. Ruch na przejściach
Przygotuj się na ocieplenie. Jest prognoza pogody na 10 dni
Przygotuj się na ocieplenie. Jest prognoza pogody na 10 dni
Rosyjski szpieg poszukiwany. Ma dług na 600 tys. rubli
Rosyjski szpieg poszukiwany. Ma dług na 600 tys. rubli
Tajemnicza kobieta przy stole z delegacją USA na Kremlu
Tajemnicza kobieta przy stole z delegacją USA na Kremlu
Poranek Wirtualnej Polski. Tematem unijny program SAFE
Poranek Wirtualnej Polski. Tematem unijny program SAFE