PolskaOficer WSI podejrzany o ujawnienie tajemnicy

Oficer WSI podejrzany o ujawnienie tajemnicy

Do 5 lat więzienia grozi mjr. Arkadiuszowi T., oficerowi Wojskowych Służb Informacyjnych, który chciał wynieść z pracy tajne akta. Zarzut ujawnienia tajemnicy postawiła mu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

04.06.2004 | aktual.: 04.06.2004 13:03

Wiceszef prokuratury mjr Dariusz Knapczyński powiedział, że śledztwo objęte jest ścisłą tajemnicą i dlatego nie można nawet ujawnić, czy podejrzany przyznał się do zarzutu i czy składał wyjaśnienia. Mjr. T. postawiono zarzut przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego (grozi za to kara do 3 lat więzienia) oraz ujawnienia tajemnicy państwowej (kara do 5 lat). Prokuratura zawiesiła go też w czynnościach służbowych.

"To początkowa faza śledztwa, trudno powiedzieć, czy jakieś inne wątki będą w nim poruszane" - dodał Knapczyński.

Według piątkowej "Rzeczpospolitej", z tego, co Arkadiusz T. powiedział sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, wynika, że wśród skopiowanych dokumentów, które chciał wynieść z pracy, miały być m.in. pokwitowania wpłat i wypłat dużych kwot w walutach obcych, podpisane m.in. przez szefa WSI generała Marka Dukaczewskiego (miało chodzić o 560 tys. franków francuskich) i jednego z byłych szefów tych służb - gen. Konstantego Malejczyka (100 tys. i 126 tys. dolarów).

Jak pisze "Rzeczpospolita", T. powiedział posłom, że - jego zdaniem - pokwitowania te mają związek z nielegalnym handlem bronią, w który zamieszane były w pierwszej połowie lat 90. wojskowe służby, co wcześniej badała Komisja ds. Służb Specjalnych. Twierdził też, że dokumenty, które skopiował, powinny były trafić do Instytutu Pamięci Narodowej, ale nie zostały tam przekazane, a jego bezpośredni przełożeni sprawę bagatelizowali. Dlatego obawiał się, że materiały zostaną zniszczone. WSI zaprzeczają słowom majora T.

Knapczyński odpowiedział wcześniej na pytanie, czy prokuratura będzie brać pod uwagę, że T. miał działać po to, aby uniknąć współodpowiedzialności za domniemane nielegalne działania WSI w sprawie b. wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego płk. Mieczysława Tarnowskiego: "Intencje sprawcy zawsze podlegają ocenie prokuratora, na tle zebranego materiału dowodowego".

W połowie maja wszczęto śledztwo wobec T. z doniesienia gen. Dukaczewskiego. "Gazeta Wyborcza" napisała, że T. dostał od wiceszefa WSI płk. Jana Oczkowskiego rozkaz napisania raportu o rzekomym znalezieniu nieznanych materiałów sprzed 1989 r.; miało chodzić m.in. o dokumenty dotyczące agentury peerelowskiego kontrwywiadu (m.in. o odpisy rejestrów, w których jako agent miał występować płk Tarnowski). Akta, jako "odnalezione w ostatnim czasie", T. miał wraz z raportem przekazać do IPN. To właśnie do IPN powinny już w 2001 r. trafić wszystkie materiały wojskowych służb PRL - ale - według "GW" - nie trafiły, zostały zaś wykorzystane przez WSI do zablokowania awansu generalskiego Tarnowskiego.

T. odmówił podpisania niezgodnego z prawdą raportu i zdecydował się skopiować część materiałów WSI, bo nie chciał uczestniczyć w nielegalnych działaniach i ponosić za nie odpowiedzialności. Chciał wynieść materiały z budynku WSI. Jednak przed wyjściem zrewidowano go i je odebrano. "Działałem w interesie państwa polskiego" - powiedział w maju dziennikarzom mjr T. po posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych.

Gen. Dukaczewski mówił, że jeszcze w 2001 r. WSI przekazały materiały w sprawie Tarnowskiego do IPN. Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński oświadczył, że w 1999 r. dostał informacje o tym, że nie ma żadnych materiałów mogących świadczyć o związkach Tarnowskiego z tajnymi służbami PRL. O rzekomym odnalezieniu materiałów, które powinny trafić do Nizieńskiego, a znalazły się w WSI, rzecznik powiadomił prokuraturę, która wszczęła śledztwo.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)