Oblicza przemocy
To nie chrześcijaństwo stwarza warunki do rozkwitu przemocy. To odrzucenie lub wybiórcze przyjmowanie zasad Ewangelii sprawia, że nasz świat staje się powoli dżunglą - pisze s. Małgorzata Chmielewska w "Tygodniku Powszechnym".
15.12.2004 | aktual.: 15.12.2004 07:19
Mówiąc "przemoc" mamy przeważnie na myśli przemoc fizyczną: znęcanie się nad kimś, zastraszanie. Istnieją inne formy przemocy, bardziej subtelne i wyrafinowane. Wcale nierzadkie w życiu społecznym. Dla mnie taką formą jest np. agresywna reklama - zwłaszcza ta, która dotyka i rani najbardziej intymną sferę człowieka - pisze autorka.
Wielu mieszkańców naszych domów to ofiary przemocy. Albo rodziny alkoholików lub psychopatów, albo osoby, które przemoc stosowały i w końcu same znalazły się w tragicznej sytuacji. Tolerujemy przemoc w wielu dziedzinach życia i dopiero kiedy przybiera wyraźne i odrażające formy - reagujemy.
Co więcej: same ofiary przemocy znoszą ją czasem latami i to wcale nie dlatego, że nie mogłyby od niej uciec. Znoszą w imię źle pojętej miłości. Ile razy kobieta, która trafiła do nas pobita, z dziećmi, po kilku dniach wraca do oprawcy i nic nie jest w stanie jej zatrzymać.
Wychowanie do pokoju w świecie konkurencji, przyzwalającym na deptanie słabszych, to wyzwanie dla chrześcijan - czytamy w "Tygodniku". Etos obrony słabszych w Polsce praktycznie zanikł. A przecież ma on źródło w Ewangelii. Można by podawać tysiące przykładów: od poziomu życia politycznego do życia codziennego. Zawsze będą ludzie sięgający po przemoc, bo jesteśmy grzeszni. Czym innym jest natomiast tolerancja tej przemocy. W nas samych i w innych. A nie walczymy z nią dlatego, że często zostawiamy ją sobie jako narzędzie ułatwiające życie. Pójście na skróty.
To nie chrześcijaństwo stwarza warunki do rozkwitu przemocy. To odrzucenie lub wybiórcze przyjmowanie zasad Ewangelii sprawia, że nasz świat staje się powoli dżunglą. Papież nawołuje do budowy cywilizacji miłości. Kiedy w jednej ze szkół koledzy topili rumuńskie dziecko głową w ubikacji, katecheta powiedział, że dzieci jeszcze nie dojrzały do rozmowy o tym, iż jest to sprzeczne z nauką Jezusa. Kiedy kobieta zgłasza policji, że jest bita, często (choć na szczęście rzadziej niż dawniej) słyszy, że to sprawa rodzinna - pisze Chmielewska.