Obciął żonie ręce, bo był zazdrosny. Trybunał przyznał Rosjance 370 tysięcy euro odszkodowania
Rosja ma wypłacić Margaricie Graczewej 370 tysięcy euro odszkodowania - zdecydował Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W 2017 roku 29-latka została zaatakowana przez zazdrosnego męża, który obciął jej obie ręce siekierą.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że Rosja nie zwalcza efektywnie problemu przemocy domowej - donosi BBC. Dlatego też orzekł, że państwo rosyjskie musi wypłacić odszkodowania czterem swoim obywatelkom, które padły ofiarą przemocowych partnerów. Znalazły się wśród nich Natalia Tunikowa, Jelena Gerszman, Irina Petrakowa, a także Margarita Graczewa. Tej ostatniej zasądzono odszkodowanie w wysokości 370 tysięcy euro. O jej tragedii przed laty było głośno - mąż pozbawił ją siekierą obu rąk.
Obciął ręce, bo był zazdrosny
Margarita Graczewa związała się ze swoim mężem Dmitrijem na studiach. Już początku ich relacji, gdy byli szczęśliwi, w jego zachowaniu widać było niepokojące symptomy. Mężczyzna z byle powodu wpadał w furię, grożąc partnerce, że jakby go zdradziła, to ją zabije. Z czasem para dochowała się dwójki dzieci.
Ich relacja uległa drastycznemu pogorszeniu, gdy kobieta dostała w dziale reklamy jednej z gazet w Sierpuchowie - mieście, gdzie mieszkali. Dmitrij - który mimo dyplomu ukończenia studiów, nie mógł znaleźć lepszej pracy niż operator wózka widłowego - stał się zazdrosny nie tylko o karierę żony, ale także o jej kolegów z pracy. W domu, jak relacjonuje BBC, stał się chłodny i wycofany.
Gdy Margarita pierwszy raz powiedziała mu, że powinni się rozstać, zignorował ją. Natomiast, gdy pokazała mu wypełnione papiery rozwodowe, wpadł w gniew. Pewnej nocy mocno ją pobił, i to na oczach dzieci. Innym razem zagroził jej nożem. Wtedy młoda kobieta postanowiła udać się ze sprawą na policję.
- Na komisariacie spisali moje zeznanie i kazali mi wrócić za 20 dni - relacjonowała Graczewa BBC - Powiedziałam im wtedy, że za 20 dni mąż może mnie już próbować 20 razy zabić.
Wtedy oficer dyżurny wyjaśnił jej, że kobiety najczęściej składają zeznania o przemocy domowej, ale potem je szybko wycofują. - Więc po co mamy się w takie sprawy na całego angażować? - spytał ją.
Pięć dni później doszło do tragedii. O poranku 11 grudnia 2017 roku Dmitrij zaproponował Margaricie, że podrzuci ją do pracy. Jednak zamiast do biura, wywiózł ją do lasu. Tam wywlókł ją z samochodu i odrąbał jej siekierą obie ręce.
Następnie oprawca podrzucił swoją ofiarę na oddział ratunkowy szpitala w Sierpuchowie, a sam zgłosił się na policję.
Odciętą lewą rękę kobiety znaleziono w lesie i, po trwającej dziewięć godzin operacji, udało się ją przyszyć z powrotem. Na prawym ramieniu Margarita Graczewa nosi protezę. Zakupiono ją, po zbiórce crowdfundingowej, za 73 tysiące euro w Niemczech.
Obecnie Dmitrij Graczew odsiaduje wyrok 14 lat więzienia.
"Państwo nie odpowiada za czyny jednostek"
Argumentując swą decyzję w sprawie Graczewej Europejski Trybunał Praw Człowieka zauważył, że wedle rosyjskiego prawa władze nie muszą ingerować w przypadki przemocy domowej, jeśli ofiara nie odniesie w jej wyniku poważnych fizycznych obrażeń. Trybunał wezwał, by Moskwa zmieniła przepisy tak, aby na jego podstawie dało się karać wszystkich sprawców przemocy domowej.
Margarita Graczewa wnioskowała wcześniej o odszkodowanie do władz rosyjskich, ale te je odrzuciły. Wiceminister sprawiedliwości Michaił Galperin tłumaczył wówczas, że "państwo nie może odpowiadać za czyny jednostek".
Chociaż, według ostrożnych szacunków, śmiertelnymi ofiarami przemocy domowej w Rosji pada rocznie setki kobiet, władze w Moskwie zdają się nie dostrzegać tej patologii. W 2017 roku Władimir Putin złagodził nawet przepisy karne w tej dziedzinie: pierwsze przypadki zgłoszonej przemocy domowej, jeśli ofiara nie jest hospitalizowana, nie mogą służyć za podstawę do postawienia sprawcy kryminalnych zarzutów.
Źródło: BBC