"Obalimy ich" - reakcja na sytuację w Hondurasie
Prezydent Wenezueli Hugo Chavez zagroził w niedzielę militarną interwencją w odpowiedzi na zamach stanu w Hondurasie. Prezydent Ekwadoru Rafael Correa obiecał, że jego kraj wesprze taką akcję, jeżeli dyplomaci jego kraju, lub państw sojuszniczych będą zagrożeni - poinformowała agencja Reutera.
Chavez postawił armię w stan gotowości bojowej. Zagroził, że jeżeli w Hondurasie zaprzysiężony zostanie nowy rząd, Wenezuela go pokona. "Obalimy ich" - powiedział Chavez w państwowej telewizji.
Dodał, że jeżeli ambasador Wenezueli w Hondurasie zostałby zabity, lub jeśli wojsko wtargnęłoby do ambasady "to wojskowa junta wkroczyłaby w - de facto - stan wojny."
- Postawiłem siły zbrojne Wenezueli w stan gotowości - podkreślił Chavez.
Correa zapowiedział, że Ekwador nie uzna żadnego nowego rządu Hondurasu.
Ostry kryzys polityczny w Hondurasie rozpoczął się przed kilku dniami, gdy wojsko odmówiło prezydentowi poparcia dla wyznaczonego na niedzielę referendum, które miało zaopiniować jego projekt zmiany konstytucji. Zelaya, którego kadencja prezydencka kończy się w styczniu 2010 roku, chciał sobie zapewnić poprzez zmianę konstytucji możliwość wyboru na następną czteroletnią kadencję. W niedzielę został on uprowadzony ze swej rezydencji przez honduraskich żołnierzy. Przebywa obecnie w Kostaryce.
Prezydenci państw Ameryki Łacińskiej należący do lewicowej koalicji, której przewodzi Wenezuela (ALBA) - m.in. Chavez, Correa, Evo Morales - prezydent Boliwii - udali się w niedzielę do Nikaragui na specjalną konferencję w sprawie zamachu stanu w Hondurasie.
Do organizacji ALBA należą Nikaragua, Honduras, Ekwador, Kuba, Wenezuela, Boliwia, Dominikana, Saint Vincent i Grenadyny oraz Antigua i Barbuda (wyspiarskie państwa na Morzu Karaibskim).
Chavez powiedział, że powinno zostać przeprowadzone śledztwo, by wykazać czy wojskowy zamach stanu nie był inspirowany przez CIA i "inne imperialne organizacje".
Biały Dom zdecydowanie zaprzeczył jakoby USA mogłyby być jakkolwiek zaangażowane w pucz, a amerykańska sekretarz stanu, Hillary Clinton potępiła akcję wojskowych przeciw prezydentowi Zelayi.
Administracja prezydenta Bracka Obamy uważa jedynie Zelayę za konstytucyjnego prezydenta Hondurasu - powiedział Reuterowi wysoki przedstawiciel gabinetu Obamy.
Kilkuset żołnierzy armii USA stacjonuje w bazie lotniczej Soto Cano w Hondurasie; jest to też kwatera główna amerykańskiej misji wojskowej, która dostarcza pomocy humanitarnej, interweniuje w czasie klęsk żywiołowych i bierze udział w operacjach przeciw przemytnikom narkotyków.