"Nowy Dziennik" o sprawie LOT-u i senatorze Codeyu
Polonia nowojorska jest zaniepokojona inicjatywą senatora Codeya, który chce zmusić Polskę do uregulowania kwestii restytucji mienia żydowskiego przez zamknięcie dostępu polskiemu, narodowemu przewoźnikowi lotniczemu do lotniska w Newark. Nowojorski Nowy Dziennik podejmuje dyskusję z tymi Polonusami, którzy żądają od gazety ostrej reakcji na inicjatywę senatora i uzasadnia umiarkowaną postawę.
Po pierwsze, ciągle wzywanie do "pospolitego ruszenia" w tych i innych kwestiach dotyczących Polonii czy Polski ma ograniczoną skuteczność. Chętnie jednak publikujemy wzory listów, jeśli inicjatywę taką podejmie polonijna organizacja.
Tego typu akcjami w imieniu naszej grupy muszą zajmować się profesjonalne organizacje. Niejako "zawodowo" winny one trudnić się tego typu działalnością. Warto też zwrócić uwagę, że wzywanie do pospolitego ruszenia będzie coraz mniej skuteczne choćby z tego prostego względu, że Polacy (i nie tylko oni) z coraz większym ociąganiem reagują na inflację apeli, akcji i mobilizacji.
Ze strony polonijnej zareagowało na inicjatywę senatora Codeya Forum Polonii i ono "prowadzi" niejako tę sprawę.
Po drugie, akcja senatora zbiegła się w czasie z rozmowami dwustronnymi polsko- amerykańskimi o rozszerzeniu komunikacji lotniczej i porozumienie takie w Warszawie podpisano podczas wizyty prezydenta Busha. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby propozycja usunięcia LOT-u zyskała większe poparcie w New Jersey i w Waszyngtonie. Posuniecie Richarda Codeya należy rozumieć dokładnie tak, jak zostało ono pomyślane jako element gry politycznej obliczonej na użytek żydowskich wyborców senatora. Swoją inicjatywą pragnie on zademonstrować, że troszczy się o interesy swoich wyborców. Nie widzimy wiec powodów, żeby naszymi reakcjami, którymi będzie się mógł pochwalić, zwiększać jego szansę w najbliższym głosowaniu.
Po trzecie, LOT jest narodowym przewoźnikiem Polski, ale jednak spółką skarbu państwa, zasadniczo więc przedsiębiorstwem prywatnym. Aczkolwiek bliskie są nam perypetie naszego narodowego przewoźnika i bardzo cenimy sobie wygodę bezpośredniego lotu do kraju, to jednak pragniemy zachować ostrożność w poruszaniu emocji Polaków w Stanach Zjednoczonych z powodu trudności tej czy innej firmy (Wedla, FSO na Żeraniu czy Cegielskiego). Z pewnością nie uchylimy się od wsparcia, kiedy okaże się, że istotnie interes naszej społeczności jest zagrożony.
Po czwarte wreszcie, senator stanowy Richard Codey podjął swą akcję w proteście przeciwko zwłoce w uchwaleniu ustawy reprywatyzacyjnej w Polsce. Akurat w tym zgadzamy się z politykiem z New Jersey. "Nowy Dziennik" wielokrotnie pisał, że prawo do zwrotu majątku powinni mięć wszyscy poszkodowani. Klauzule i ograniczenia przewidziane w zawetowanej ustawie były zgoła absurdalne. Odwlekanie tej sprawy przez polityków krajowych tylko pogarsza w istocie sytuację, albowiem skłania wielu, nie tylko Żydów, ale także Polaków do podejmowania desperackich kroków (w rodzaju pozwów w sadach amerykańskich czy inicjatywy Codeya), które robią Polsce złą opinię i utrudniają ujednolicenie prawodawstwa z państwami Unii Europejskiej. Adresatem naszych ponagleń i protestów powinien być polski parlament, od którego należy oczekiwać jak najszybszego uchwalenia rzetelnej ustawy gwarantującej wszystkim zwrot majątków. Wtedy również LOT nie będzie miał kłopotów. (ck/pr)