Niewiele brakowało, by historia potoczyła się inaczej
Dokładnie 20 lat temu - 6 lutego 1989 r. - przedstawiciele władz PRL, opozycji oraz Kościoła siedli przy Okrągłym Stole i rozpoczęli dwumiesięczne rozmowy, które zapoczątkowały transformację ustrojową w Polsce. - To były długie i trudne negocjacje. Komuniści stawiali wiele trudnych do przyjęcia warunków. Dochodziło do wielu przesileń, groziło nawet zerwaniem rozmów - wspomina Mieczysław Gil, uczestnik okrągłego stołu, przedstawiciel "Solidarności".
06.02.2009 | aktual.: 06.02.2009 11:32
Rozmowy prowadzone były w kilku miejscach, a ich rozpoczęcie i zakończenie odbyło się w siedzibie Urzędu Rady Ministrów PRL w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie, obecnym Pałacu Prezydenckim. W obradach wszystkich zespołów brały udział 452 osoby. Obrady toczone były w trzech głównych zespołach: do spraw gospodarki i polityki społecznej, reform politycznych i pluralizmu związkowego. Dziś wszyscy podkreślają, że jedną z najważniejszych kwestii był bezkrwawy przebieg tego procesu. - To jest polski fenomen, który jest podziwiany na całym świecie - mówi Władysław Frasyniuk.
- Komunizm nie został w Polsce obalony, a rozwiązany za porozumieniem stron. Było to możliwe dzięki przywódcom dwóch zwaśnionych stron: Wojciechowi Jaruzelskiemu i Lechowi Wałęsie - mówi wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński.
W ocenie Aleksandra Kwaśniewskiego, strona partyjna wiedziała, że należy dokonać daleko idących zmian, które oznaczają ograniczenia władzy. Jednak całkowite oddanie władzy było scenariuszem pisanym jedynie przez radykałów na zebraniach partyjnych. - Okazało się, że to oni mieli rację - mówi Kwaśniewski.
Opozycja walczyła przede wszystkim o zalegalizowanie Solidarności, zliberalizowanie systemu - zdobycie jak największej liczby mandatów w parlamencie oraz dostęp do środków masowego przekazu. - Strona rządowa przystępowała z założeniem uzyskania nowej sytuacji społeczno-politycznej, która by polepszała zewnętrzną i wewnętrzną sytuację Polski, poprzez dokooptowanie pewnych ludzi do różnych kręgów politycznych - ocenia Tadeusz Mazowiecki.
Rezultatem Okrągłego Stołu były m.in. pierwsze częściowo wolne wybory do Sejmu (według parytetu: 35 proc. miejsc - dla kandydatów opozycyjnych) oraz całkowicie wolne wybory do Senatu, w wyniku których komuniści wprowadzili do senatu jedyne-go senatora Henryka Stokłosę. W efekcie tych wyborów powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego.
Kryzys i żołnierze na ulicy
Interesy PZPR miał zabezpieczyć nowo stworzony ośrodek władzy - prezydent. Zgodnie z ustaleniami, które poczyniono w rządowym ośrodku w Magdalence stanowisko to mieli obsadzić komuniści. Jednak same rozmowy na temat nowego urzędu miały dramatyczny przebieg. Doprowadziły do jednego największych kryzysów Okrągłego Stołu.
Strona rządowa zaprezentowała kompetencje prezydenta dające mu nieograniczoną władzę. - Lech Wałęsa stwierdził wówczas, że aby cokolwiek zmienić trzeba by takiego prezydenta zabić. Doszło do zerwania negocjacji - wspomina Mieczysław Gil, uczestnik okrągłego Stołu, w zespole ds. gospodarki i polityki społecznej oraz podzespole ds. polityki mieszkaniowej. - Kiedy wyszliśmy z budynku, okazało się, że dookoła jest mnóstwo uzbrojonych żołnierzy. Jadąc przez las w Magdalence obawiałem się, że może dojść do sytuacji w której negocjacje będą kontynuowane pod bagnetami. Historia znała takie przypadki - opowiada Mieczysław Gil. Tak się jednak nie stało. Z pomocą przyszli przedstawiciele Kościoła, dzięki którym ponownie na-wiązano rozmowy, podczas których zmieniono prerogatywy.
Od początku właściwie wiadomo było, że prezydentem zostanie generał Jaruzelski. - Wyborem takim zainteresowani oprócz Rosjan byli także Amerykanie, którzy chcieli łagodnego przejścia do nowego systemu. Gwarantem tego miał być właśnie Jaruzelski. Nie tylko Bush senior sugerował to Jaruzelskiemu - opowiada Mieczysław Gil. Wspomina spotkanie zorganizowane przez ambasadora Stanów Zjednoczonych Johna Daviesa w lipcu, przed wyborami prezydenckimi. - Urabiano wówczas ludzi z opozycji do głosowania na Jaruzelskiego - wspomina Mieczysław Gil. Przebieg głosowania Zgromadzenia Narodowego był szokiem dla społeczeństwa. Wielu opozycyjnych posłów nie przyszło na głosowanie, tym samym zwiększając poparcie dla Jaruzelskiego. Niektórzy oddali swój głos na generała. Rozbić "Solidarność"
Kolejny kryzys wywołały rozmowy dotyczące rejestracji Solidarności. Był to jeden z najważniejszych postulatów opozycji - odzyskać utracony związek zawodowy. Władzy zależało jednak, żeby rejestrować jedynie poszczególne komisje zakładowe, co spowodowałoby rozdrobnienie i kłótnie w łonie Solidarności na poziomie zakładowym. Komuniści chcieli rozbić związek. - Zabrakłoby nam jasnego przywództwa. Chcieliśmy jednego aktu rejestracyjnego. PZPR nie chciała na to przystać - mówi Gil. Różnice zdań i twarda postawa obu stron w tym przypadku doprowadziły do przerwy w obradach. Ostatecznie do rozmów powrócono. Zakończyły się one sukcesem opozycji. Solidarność została zarejestrowana centralnie.
- Wybory z czerwca 1989 r. przesądziły, po której stronie jest sympatia społeczeństwa, po której stronie jest racja - mówi Władysław Frasyniuk.
- Zmianę systemu przeprowadzono bezkrwawo. Polscy komuniści zdecydowali się oddać władzę polityczną, ale przejęli władzę ekonomiczną. Oni de facto stali się ekonomicznymi beneficjentami zmian w Polsce - podkreśla Mieczysław Gil.
Anita Blinkiewicz