Niewidzialni kierowcy
Rząd chce rozprawić się z kwitnącym w sieci nielegalnym handlem punktami karnymi dla kierowców. Czy zyskają na tym producenci kapeluszy i kominiarek?
23.02.2009 | aktual.: 23.02.2009 14:47
Oferty takie jak „Przyjmę 10 punktów. Wrocław i okolice” to łakomy kąsek dla zawodowych szoferów. Ale też dla przemierzających w pośpiechu kraj przedstawicieli handlowych, którzy są w stanie zapłacić każdą sumę, byle tylko nie odebrano im prawa jazdy. Cena za punkt waha się od 100 do 300 złotych.
Do transakcji dochodzi, gdy kierowca przekroczy prędkość, a zdjęcie z fotoradaru jest niewyraźne. Nie można wtedy ustalić, kto siedział za kierownicą, a więc komu należy się mandat oraz punkty karne. Do niedawna o „nabicie” punktów na swoim samochodzie polscy kierowcy oskarżali dalekiego kuzyna z Ameryki czy kolegów z klasy, którzy wyemigrowali do Anglii. Dziś kolegę i kuzyna zastąpili uczynni internauci.
– To jest zwykłe oszustwo – irytuje się młodszy inspektor Marek Kąkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. I przypomina, że za składanie fałszywych zeznań grozi kierowcy kara do trzech lat pozbawienia wolności. Jak handel punktami ukrócić? – Wystarczy, że punkty karne będą obciążać nie tylko kierowcę, ale i jego samochód. Kiedy auto przekroczy dozwolony limit, jego właściciel będzie je musiał wyrejestrować. Ponowna rejestracja będzie go słono kosztować – uważa Zbigniew Skowroński, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi, który swoją propozycję przesłał właśnie w liście do Ministerstwa Infrastruktury.
Jednak ministerstwo tego pomysłu nie potraktowało poważnie. W przeciwieństwie do poselskiego projektu zmian w przepisach ruchu drogowego właśnie dopracowywanego w Sejmie. Według tego projektu, gdy zdjęcie jest nieczytelne, a właściciel samochodu ma kłopoty z pamięcią, będzie musiał zapłacić tylko mandat (nieco wyższy niż dziś, maksymalnie 700 złotych). Punktów karnych w ogóle nie dostanie. Punkty obciążą jego konto tylko wtedy, jeśli na zdjęciu zostanie rozpoznany. – To prezent dla dobrze sytuowanych piratów drogowych, którzy zrobią wszystko, żeby być dla policyjnego sprzętu „niewidzialnymi” – komentuje dyrektor WORD w Łodzi. – Bo dla wielu z nich nie liczy się kasa.
Czy zamiast handlu punktami w sieci na drogach pojawią się kierowcy w kominiarkach lub kapeluszach i czarnych okularach? Jedno jest pewne – jakość policyjnych zdjęć jest fatalna i wiele fotoradarów należałoby wymienić.
Anna Szulc