Nietypowe zatrzymanie Dody? "Pokazała: jestem gwiazdą i mam was w du…e"
Zanim policji udało się wejść do mieszkania Dody, funkcjonariusze niemal dwie godziny musieli czekać pod drzwiami. Czy to było typowe zatrzymanie podejrzanego? – Tak długi czas oczekiwania to przesada. Jeśli tyle nie otwierała, to funkcjonariusze mieli prawo wejść siłą – mówi Wirtualnej Polsce Jan "Majami" Fabiańczyk. Były policjant kryminalny i pierwowzór filmowego Pittbulla.
Kulisy zatrzymania Doroty Rabczewskiej nie są typowe dla takich akcji. Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że policja pojawiła się pod drzwiami mieszkania piosenkarki kilka minut po godz. szóstej rano. Jednak dopiero po niemal dwóch godzinach Doda wpuściła ich do środka. Potem jeszcze ponad godzinę czekali na jej prawnika i dopiero, gdy przyjechał, udali się na komisariat.
- Nie doszło do stawiania oporu ze strony zatrzymanej. Z początku nie chciała wpuścić funkcjonariuszy do środka, ale w końcu ustąpiła – przyznał rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński.
"To przesada"
Dwie godziny oczekiwania pod drzwiami osoby, która ma być doprowadzona do prokuratury, to nie jest norma. - Wszystko oczywiście zależy od wagi przestępstwa. To, że ktoś kogoś nie wpuści do mieszkania, nie znaczy, że od razu wchodzi się z drzwiami. Niemniej jednak, dwie godziny oczekiwania tylko dlatego, że to Doda, to przesada – mówi Jan Fabiańczyk, który ma na koncie wiele takich zatrzymań.
- Dwie godziny nigdy nie czekałem. Raz daliśmy gościowi godzinę, bo powiedział, że w mieszkaniu ma dwójkę małych dzieci i nie chce, żeby maluchy widziały jego zatrzymanie. Zajął się dziećmi, a potem grzecznie wyszedł i go zatrzymaliśmy – wspomina były policjant.
"Majami" przyznaje, że policjanci byli bardzo wyrozumiali dla piosenkarki. - Skoro tyle czasu nie otwierała drzwi, to funkcjonariusze mieli prawo je wyważyć i wejść siłą. To była ich dobra wola, że tyle czekali. To, że nie otwierała przez dwie godziny, pokazuje jaki ma do tego stosunek: jestem wielką gwiazdą i mam was w du…e – kwituje Fabiańczyk.
Pięć lat więzienia
W środę Doda usłyszała zarzut wpływania groźbą na świadka. Grozi za to do pięciu lat więzienia. Piosenkarka musiała zapłacić 100 tysięcy złotych poręczenia majątkowego i ma zakaz opuszczania Polski.
Kilka miesięcy temu "Gazeta Finansowa" opisała sprawę, w którą zamieszana była Doda i Emil S. Para miała nawiązać współpracę z gangsterami, którzy przychodzili do biura Emila Haidara z żądaniem zapłaty. Piosenkarka i Emil S. mieli według tych informacji zapłacić gangsterom 300 tys. zł, by wyłudzić od byłego narzeczonego kobiety milion złotych.