Jak pan ocenia ofensywę dyplomatyczną prezydenta Karola Nawrockiego? - z takim pytaniem Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom" w WP, zwrócił się do swojego gościa, byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Na pełną ocenę trzeba poczekać, trzeba zobaczyć, jakie przyniesie skutki. Natomiast sam przebieg aktywności pana prezydenta oceniam dobrze, zaczął - że tak powiem - od najwyższej półki w kontaktach, czyli od prezydenta Stanów Zjednoczonych i od papieża - odparł Komorowski, dodając, że ma to wymiar symboliczny.
- Myślę, że niepotrzebnie pan prezydent czy też jego otoczenie ten dobry początek popsuli, pokazując de facto całemu światu, że nie ma jednej polityki państwa polskiego, że jest ryzyko, że będą dwie odrębne. To osłabia Polskę. To w moim przekonaniu także nie będzie służyło - jeżeli będzie kontynuowane - panu prezydentowi Nawrockiemu - dodał były prezydent.
- A nie ma pan wrażenia, że mamy do czynienia z taką trochę dziecinadą? Z jednej strony rzeczywiście prezydent i jego otoczenie, a właściwie ludzie z PiS, mówią, że Donald Tusk do Białego Domu nawet nie może zapukać. Potem wychodzi minister Sikorski i robi sobie zdjęcia przed tym Białym Domem. Potem prezydent Karol Nawrocki odpowiada w mediach społecznościowych. Czy tak powinna wyglądać dyplomacja? - zapytał Pawłowski.
Komorowski: To osłabia polską politykę zagraniczną
- Powiedziałem, że to osłabia Polskę, polską politykę zagraniczną, która powinna być poważną polityką wykraczającą poza symboliczne tylko zachowania, a podkreślającą to, że jest jedność polityki państwa polskiego. Mogę panu powiedzieć z mojego własnego doświadczenia, że nie zawsze, ale bardzo często starałem się o to, żeby towarzyszył mi w ramach delegacji przedstawiciel MSZ-u. To zawsze był ambasador, ale często był też wiceminister bądź minister. Chodziło o to, że to podnosiło rangę delegacji z udziałem prezydenta, jeśli druga strona widziała, że prezydent reprezentuje całe państwo polskie, a nie tylko siebie - mówił gość programu.
- Pan prezydent Nawrocki namówiony pewnie przez własne otoczenie, kwestionując obecność przedstawicieli MSZ-u, spowodował to, że część polityków, jego partnerów zastanawia się: a kogo Pan reprezentuje? Siebie, Kancelarię Prezydenta czy całe państwo polskie? Widać, że nie całe państwo polskie, bo nie ma MSZ-u, który jakby z mocy konstytucji tworzy polską politykę zagraniczną. Więc to niepotrzebny zgrzyt, który popsuł i osłabił wrażenie z dobrze rozpoczętej ofensywy dyplomatycznej - ocenił Bronisław Komorowski.