Niemiecka prasa: katastrofa Airbusa A320 unaoczniła nowy problem w lotnictwie
Prasa niemiecka zastanawia się nad motywami sprawcy, który rozmyślnie rozbił samolot zabijając siebie i 149 innych osób i stwierdza, że nie istnieje absolutne bezpieczeństwo. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że przyczyną katastrofy nie jest "spięcie w komputerze, lecz spięcie w głowie drugiego pilota". Gazeta stwierdza, że jeżeli potwierdzi się teza prokuratury, to mamy do czynienia z nowym, ludzkim problemem w lotnictwie, którego nie rozwiążą nawet najlepsi inżynierowie ani programy komputerowe.
27.03.2015 | aktual.: 27.03.2015 09:37
Rodzinom ofiar katastrofy trudno byłoby pogodzić się z łańcuchem nieszczęśliwych okoliczności czy nawet fatalnym błędem jako przyczyną takiej katastrofy. Jednak sytuacja, gdy ktoś skazuje na śmierć dziesiątki osób, wymazuje ich teraźniejszość i przyszłość, jest nie tylko trudna do pojęcia lecz wzbudza też wściekłość - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Zdaniem komentatora motywy działania sprawcy są "właściwie bez znaczenia". Być może zwątpił, a może kierował się podobnymi pobudkami jak Herostratos, który dla sławy podpalił świątynię Artemidy w Efezie uważaną z jeden z siedmiu cudów świata. "Zniszczenie airbusa z Barcelony było też takim herostratycznym, obłędnym czynem" - ocenia "SZ".
Pojedynczy sprawcy zawsze potrafili obejść przepisy bezpieczeństwa i procedury kontrolne. Tak było zarówno w przypadku terrorystów, jak i morderczych szaleńców w rodzaju Andersa Breivika w Norwegii czy Timothy McVeigha w USA. Zabezpieczenia przed samobójcami w życiu codziennym są złudne - w wiadomościach lokalnych stale słyszymy o kierowcach wjeżdżających na autostradę z dużą prędkością pod prąd, aby zginąć.
Ludzie z psychicznymi problemami potrzebują szacunku i pomocy. Nie zapobiegnie to jednak wszystkim katastrofom, ale być może pomoże przekonać potencjalnego samobójcę, że życie posiada największa wartość, każde życie - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Przyczyną katastrofy ze 150 ofiarami nie jest "spięcie w komputerze, lecz spięcie w głowie drugiego pilota" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jeżeli potwierdzi się teza prokuratury, to mamy do czynienia z nowym, ludzkim problemem w lotnictwie, którego nie rozwiążą nawet najlepsi inżynierowie ani programy komputerowe.
"Piloci nie są aniołami, lecz tylko ludźmi, którzy ulegają zmęczeniu i czasami w stresie popełniają błędy. Dotychczas wydawało się jednak pewne, że nie są samobójcami" - pisze komentator.
Jeżeli pilot świadomie zabił siebie i 149 osób, to znaczy, że jego moralność i instynkt samozachowawczy nie zdołały odwieść go od tego czynu. To jest "epicentrum wstrząsu" tej katastrofy. Jeżeli przyjmiemy, że "zaprogramowanie" człowieka przestało istnieć, to normalne życie, tak jak je znamy, nie byłoby możliwe. Nie można byłoby wsiąść ani do samolotu, ani do samochodu bez obawy, że za chwilę zginiemy.
Zdaniem "FAZ" sytuacja nie jest jeszcze tak tragiczna. "Ta tragedia wykazała, że nawet niewyobrażalne rzeczy mogą się zdarzyć. Unaoczniła nam jednak też, że wcześniej były po temu miliony okazji i że nie zostały one wykorzystane" - konkluduje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Czyn (pilota) jest niepojęty" - pisze "Saechsische Zeitung". Jeżeli kandydat na pilota był rzeczywiście poddawany kontroli pod względem bezpieczeństwa i badany medycznie, będzie to oznaczało, że dotarliśmy do granic możliwości ograniczenia ryzyka. Zdaniem komentatora "więcej nie da się zrobić". Aktualna pozostaje mądrość życiowa: "Nie istnieje absolutne bezpieczeństwo. Niestety".
Zdaniem "Berliner Zeitung" naukowa perfekcja i technika nic nie pomogą, gdy mamy do czynienia z sprawca zdecydowanym, by zabić siebie i innych. "Próbujemy świat wyjaśnić, uregulować, opanować. Nadaremnie. Ten czyn, jego nieprzewidywalność wymyka się naszym próbom kontroli. Stoimy w obliczu tego czynu - ciemnego, okrutnego i bezsensownego".