Niemcy zaczęły Superwahljahr. Prasa o wyborach lokalnych: historyczna klęska CDU
Wybory do landtagów w Nadrenii-Palatynacie i Badenii-Wirtembergii rozpoczęły Superwahljahr (niem. superrok wyborczy). Poniedziałkowe wydania gazet komentują wstępne wyniki oraz ich konsekwencje dla CDU. "To historyczna klęska dla chrześcijańskich demokratów" - ogłasza "Muenchner Merkur".
Wybory do parlamentów krajowych w Niemczech w południowo-zachodnich landach rozpoczęły Superwahljahr. Jeszcze w tym roku odbędą się one w landach: Saksonia-Anhalt, Turyngia, Berlin i Meklemburgia-Pomorze Przednie. Serię zwieńczą wybory parlamentarne do Bundestagu. Po raz pierwszy od 16 lat o fotel kanclerza nie będzie walczyć Angela Merkel, która zapowiedziała zakończenie krajowej kariery politycznej.
W Badenii-Wirtembergii Zieloni zdobyli 32,6 proc. głosów, o 2,3 proc. więcej niż w wyborach w 2016 roku. CDU, która była ich dotychczasowym partnerem w koalicji rządzącej, uzyskała najgorszy wynik w historii: 24,1 proc. - prawie 3 proc. mniej niż przed pięcioma laty. Socjaldemokratyczna SPD otrzymała 11 proc. głosów (spadek o 1,7 proc.), liberalna FDP - 10,5 proc., a populistyczno-prawicowa AfD - 9,7 proc. (spadek o 5,4 proc.).
W Nadrenii-Palatynacie niedzielne głosowanie wygrała SPD, zdobywając 35,7 proc. głosów. Drugie miejsce zajęła CDU z 27,7 proc., ponosząc jednak dotkliwe straty (w 2016 roku - 31,8 proc.). Na kolejnych pozycjach znaleźli się Zieloni (9,3 proc.), AfD (8,3 proc.), FDP (5,5 proc.) i konserwatywni Wolni Wyborcy (Freie Waehler), którzy otrzymali 5,4 proc głosów.
Niemcy zaczęły Superwahljahr. Prasa reaguje na wstępne wyniki
Dziennik "Tagesspiegel" stwierdza:
"Chrześcijańscy Demokraci otrzymali w obu wyborach wyraźny dowód na to, że ich polityczne przywództwo nie jest jeszcze w stanie przenieść ich w erę po Merkel. Przynajmniej w rządzie federalnym nie daje ono obecnie żadnych mężów opatrznościowych, a przynajmniej już nie daje. Minister zdrowia Spahn nie może już pełnić tej roli. Pozostają więc kraje związkowe. Pozostają Laschet i Soeder. Obaj mogą przynajmniej twierdzić, że są zdolni do tego, by działać z Zielonymi, jak i z FDP oraz SPD. Ale partia nie powinna w ogóle kierować się tą kwestią przy wyborze kandydatów. Chodzi o to, kto ma największe szanse na sukces wyborczy. W ostatecznym rozrachunku może się to sprowadzić do wyścigu łeb w łeb z Zielonymi. I wtedy naprawdę rozstrzygnie się, rzecz jasna po obu stronach, kto będzie kandydatem na kanclerza" - pisze dziennik z Berlina.
"Era Kretschmanna jest po raz kolejny zielonym uderzeniem w bęben" - uważa z kolei "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Chociaż Zieloni w Badenii-Wirtembergii musieli przystąpić do wyborów z poczuciem niepewności, że ich epoka może się wkrótce skończyć, a sam Kretschmann podsycał tę niepewność, wskazując palcem na ewentualnego następcę, to jednak pobił wszelkie rekordy. Przede wszystkim ostatecznie przełamał na południowym zachodzie kraju dominację CDU, która okazała się jeszcze słabsza niż się obawiała. Tendencja spadkowa z ostatnich lat utrzymuje się w niezmienionym kształcie. Dla CDU jest to sromotna klęska. Sama afera z maskami nie jest w stanie tego wyjaśnić. (...) Za upadek CDU w Badenii-Wirtembergii odpowiada podwójny cios: w tym landzie nie chce wzejść nowa gwiazda, a gwiazda w rządzie właśnie zachodzi".
Zdaniem dziennika "Westfalen-Blatt": "Zwłaszcza utworzenie rządu w Badenii-Wirtembergii mogłoby teraz okazać się ważnym sygnałem dla polityki federalnej. Jeśli Zieloni wraz ze swoim wielkim zwycięzcą wyborów Winfriedem Kretschmannem zepchną dotychczasowego partnera koalicyjnego CDU do opozycji, aby stworzyć koalicję ze słabą SPD i wzmocnioną FDP, to w dalekim Berlinie wzbudzi to zapewne duże zainteresowanie. Zielono-żółto-czerwona – ta odwrócona do góry nogami koalicja może po jesiennych wyborach federalnych wywrócić do góry nogami także całą Republikę Federalną".
Z kolei "Mitteldeutsche Zeitung" uważa, że te wybory krajowe są dla CDU lekcją od wyborców.
"Najwyższy czas, by ta partia obudziła się i zrozumiała znaczenie tego specjalnego roku wyborczego. Socjaldemokraci już mają kandydata na kanclerza i program wyborczy, a Zieloni przedstawiają swój program wyborczy w tym tygodniu. Z kolei dla chrześcijańskich demokratów jedynym pewnikiem jest to, że gwarantka większości, kanclerz Angela Merkel, nie będzie ponownie kandydować. Jednak wybory w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie mogły być dla CDU pestką w porównaniu z tym, co czeka ją w czerwcu w Saksonii-Anhalt. W tym przypadku chodzi o obronę władzy w niespójnej koalicji i utrzymanie w ryzach własnych tendencji odśrodkowych na rzecz AfD".
Według dziennika "Münchner Merkur" wyborcy w istnym szale zgotowali CDU historyczną klęskę w jej dawnych macierzystych landach. "Ale gniew suwerena może jeszcze wzrosnąć w tym specjalnym roku wyborczym. Gdy okaże się, że w Unii nie ma nikogo, kto chciałby przyjąć paczkę: Lokalni czołowi kandydaci wskazują na przeciwny wiatr z Berlina, nowy lider CDU Armin Laschet wskazuje na pazernych posłów we frakcji parlamentarnej. A kanclerz? Jej ludzie rozpowszechniają informację, że Angela Merkel już dawno temu zrezygnowała z przewodniczenia partii. Ale bezradny dyletantyzm starej tradycyjnej partii CDU i jej ministrów w czasie najgłębszego kryzysu od czasów wojny, który kosztował zbyt wiele istnień ludzkich i egzystencji, jest głównie zasługą Merkel".