Współpraca Niemcy i Ukraina. Dogadali się w sprawie produkcji broni
Niemcy i Ukraina zacieśniają współpracę wojskową, podpisując list intencyjny dotyczący produkcji broni dalekiego zasięgu. Kanclerz Friedrich Merz ogłosił to w środę, po spotkaniu z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.
Co musisz wiedzieć?
- Co się wydarzyło? Niemcy i Ukraina podpiszą list intencyjny dotyczący pozyskiwania systemów broni dalekiego zasięgu produkcji ukraińskiej.
- Gdzie i kiedy? Informację ogłoszono w Berlinie po spotkaniu kanclerza Niemiec Friedricha Merza z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
- Dlaczego to ważne? To początek nowej formy współpracy wojskowo-przemysłowej między Niemcami a Ukrainą, co może wpłynąć na regionalną równowagę sił.
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz ogłosił, że ministrowie obrony Niemiec i Ukrainy podpiszą list intencyjny dotyczący pozyskiwania systemów broni dalekiego zasięgu, znanych jako long range fires, z produkcji ukraińskiej. Spotkanie, które odbyło się w Berlinie, miało na celu zacieśnienie współpracy wojskowej między oboma krajami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjski pociąg w ogniu. Ukraińcy zaskoczyli armię Putina
Jakie są szczegóły współpracy?
Merz podkreślił, że nie będzie żadnych ograniczeń zasięgu dla tej broni, co oznacza, że Ukraina będzie mogła bronić się również przeciwko celom wojskowym poza swoim terytorium. „Nie będzie tutaj żadnego ograniczenia zasięgu. Ukraina może się bronić także przeciwko wojskowym celom poza własnym terytorium państwowym. To początek nowej formy wojskowo-przemysłowej współpracy pomiędzy naszymi krajami” – wyjaśnił kanclerz.
Czy Niemcy dostarczą Ukrainie pociski manewrujące?
Pytany o możliwość przekazania Ukrainie pocisków manewrujących Taurus, Merz odmówił podania szczegółów dotyczących konkretnych rodzajów broni. „Nie będzie publicznych informacji o konkretnych rodzajach broni” – zaznaczył. Kanclerz zapewnił również, że jego rząd zrobi wszystko, aby nie dopuścić do reaktywacji gazociągu Nord Stream 2.
Przeczytaj również: Sekretarz NATO o cyberatakach z Chin. Kolejny kraj padł ofiarą