Niemcy: delegalizacja NPD, to walka z neonazistami
Ponad 3 tysiące antyimigranckich haseł i niekonstytucyjnych wypowiedzi niemieckich neonazistów zostało zebranych w specjalnym raporcie. Wszystko po to, by zdelegalizować neonazistowską partię Narodowodemokratyczna partię Niemiec (NPD). Niemieckie władze nie po raz pierwszy biorą się za neonazistów. Czy kolejna próba okaże się udana?
15.10.2012 | aktual.: 17.10.2012 10:09
Narodowodemokratyczna Partia Niemiec, to ugrupowanie istniejące od prawie 50 lat. Mimo, że w skali całego kraju nigdy nie odniosło większego sukcesu, to w wyborach lokalnych - zwłaszcza w niektórych powiatach we wschodnich landach - cieszy się dość dużą popularnością. Dzieje się to za sprawą radykalnych postulatów, które na terenach o znaczącym bezrobociu trafiają na podatny grunt.
Brunatna przemoc
Zwłaszcza antyimigranckie hasła NPD są mocno widoczne i szkodzą wizerunkowi Niemiec, jako krajowi otwartemu na turystów i zagraniczna kadrę pracowniczą. Do haseł - wykorzystywanych przez neonazistów w kampaniach wyborczych - należą np. "Zatrzymać inwazję Polaków!", "Polska otwarta? Pracę i auto diabli wzięli!", "Zamknąć granice dla kryminalistów!", "Chronić miejsca pracy - zamknąć granice", "Zatrzymać atomową śmierć z Polski!".
Działalności partii przyglądają się niemieckie służby bezpieczeństwa, szczególnie po serii brutalnych morderstw dokonanych przez grupę terrorystyczną NSU (Narodowosocjalistyczne Podziemie). Sprawcy zabili ośmiu mężczyzn pochodzenia tureckiego i jednego Greka, a następnie sfilmowali ciała niektórych ofiar. Przy zwłokach znaleziono pistolet należący do policjantki zastrzelonej w 2007 roku w Heilbronn. Zginęła od strzału w tył głowy, jej kolega został postrzelony.
Dlatego też, co kilka lat podejmowane są próby delegalizacji NPD, aktualnie ma miejsce kolejna. Niemieckie władze sporządziły opracowanie liczące ponad 1200 stron i zawierające ponad 3 tys. dowodów na niekonstytucyjną działalność partii.
Markus Beyer-Pollok z federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w rozmowie z Wirtualną Polska zastrzegł, że ze względu na dobro postępowania nie chciałby ujawniać szczegółów raportu, min. czy wśród zebranych materiałów są dowody na nawoływanie do nienawiści przeciwko Polakom. Wiadomo, natomiast, że niemieckiej prasie udało się już opublikować wyrywkowe fragmenty raportu. Zawierają one, między innymi "opinie" działaczy NPD o demokracji: "liberalno-kapitalistyczny system nie ma błędów, on sam jest błędem", a niemiecki parlament określają, jako "budę do plotkowania".
"Upadek białej nacji"
Jeden z funkcjonariuszy wzywa swoich kolegów, aby każdy z nich był "niczym piasek sypany w tryby, który powinien sprawić, by ten reżim okupacyjny przeminął". Natomiast szef NPD - Holger Apfel oznajmił, że polityka niemiecka znajduje się w "dusicielskim uścisku lobby izraelskiego" oraz, że "syjonistycznego państwa" nie można krytykować. Inny funkcjonariusz NPD mówi o "Knesecie nad Sprewą".
W raporcie nie zabrakło też wypowiedzi odnośnie różnic rasowych. Jeden z działaczy partii określił w piśmie "Deutsche Stimme" wybór Baracka Obamy na prezydenta USA, jako "upadek białej nacji".
Beyer-Pollok wskazał też na obszerną wypowiedz Ministra Spraw Wewnętrznych Hansa-Petera Friedricha, który uważa, że NPD jest partią totalitarną, zagrażającą konstytucji. Na razie nie wiadomo jak całe postępowanie się zakończy - czy dojdzie do delegalizacji ugrupowania. Do tego potrzebne jest udowodnienie, że ma ono wojownicze i agresywne nastawienie oraz wskazać podobieństwa do narodowego socjalizmu. Zdaniem Fridricha sytuacja jest delikatna i trzeba uważać, aby takimi działaniami nie przysporzyć NPD reklamy. Przede wszystkim należy dołożyć starań, żeby reprezentanci tej partii nie byli wybierani w wyborach, przez co NPD nie będzie otrzymywać zwrotu kosztów kampanii.
Neonaziści są coraz odważniejsi
Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Brandenburgii, Ingo Decker - powiedział Wirtualnej Polsce, że od wielu lat już widać radykalizację, a nawet nazyfikację NPD. Decker osobiście za przejawy niechęci neonazistów wobec Polski uważa hasła o zabieraniu przez obcokrajowców miejsc pracy rodzimym Niemcom, slogany o zamykaniu granicy, czy też wiecznie żywy temat wschodnich obszarów, które po wojnie przypadły Polsce. Za przykład posłużyć może niedawno zorganizowana przez to środowisko impreza pod nazwą "Dzień Prus" w Barnim koło Berlina.
Z kolei socjolog Ruud Koopmans uważa, że delegalizacja w najlepszym przypadku odstraszyłaby 2/3 zwolenników, ale istnieje duże ryzyko, że pozostała grupa jeszcze bardziej się zradykalizuje i wychowa sobie kolejną prawicowo-terrorystyczną generację.
Z kolei Klaus Ness, sekretarz generalny SPD w Brandenburgii w rozmowie z Wirtualną Polską zastrzegł, że próba delegalizacji powinna zostać podjęta tylko wtedy , gdy zebrany materiał da ku temu solidne podstawy. Odrzucenie wniosku wywołałoby fatalny efekt. Delegalizacja NPD nie jest - według niego - remedium na wszystkie problemy, ale sparaliżowałaby rozbudowę prawicowo-ekstremistycznej infrastruktury.
Z podobnego założenia wychodzi także Mogens Brattig z FDP z Meklemburgii- Pomorza Zachodniego. Według niego problemem nie jest samo NPD, ale nietolerancyjne nastawienie członków partii i ich otoczenia. Sama delegalizacja spowodowałaby przeniesienie działalności do podziemia, a co za tym idzie kontrolowanie tego, co się dzieje w partii. Jego zdaniem lepsze efekty dałoby wspieranie wychowania młodych Niemców w tolerancji. Istotną kwestią jest budowa kontaktów z sąsiadami takimi jak np. Polacy, ponieważ uprzedzenia bazują na nieznajomości i niewiedzy.
Służby specjalne, a NPD
Według oficjalnych danych do dziedzictwa NSDAP odwołuje się w Niemczech 219 różnych ugrupowań, z których najliczniejszym jest Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD), licząca ok. 6000 członków. W położonym przy granicy z Polską landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie w ostatnich wyborach głosowało na tę partię ok. 40 tys. osób. Dzięki służbom specjalnym jak dotąd udało się od 1990 roku zlikwidować ponad 30 prawicowo-ekstremistycznych grup, ale też zdarzały się spektakularne wpadki jak ta z 2001 roku, kiedy to do Związkowego Sądu Konstytucyjnego wpłynął wniosek w sprawie delegalizacji NPD. Sprawa zakończyła się spektakularnym fiaskiem, gdy dowiedziono, że wielu wysokich funkcjonariuszy NPD, to w rzeczywistości agenci prowokatorzy kontrwywiadu Republiki Federalnej Niemiec.
Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska