PolskaNie powiadomili matki o zgonie syna i zasądzili jej jeszcze grzywnę

Nie powiadomili matki o zgonie syna i zasądzili jej jeszcze grzywnę

Przed sądem matka żąda od legnickiego MOPS-u odszkodowania za niepowiadomienie o śmierci syna Po czterech miesiącach odraczania rozpraw, ruszyła sprawa Józefy Miękiny. Kobieta oskarża pracowników socjalnych, że bez jej wiedzy pochowali syna.

Nie powiadomili matki o zgonie syna i zasądzili jej jeszcze grzywnę
Źródło zdjęć: © WP.PL | Magda Grabowska

20.02.2008 | aktual.: 20.02.2008 08:07

Legniczanka uważa, że pracownicy socjalni zaniedbali swoje obowiązki i nie powiadomili jej o zgonie jej dziecka, mimo że przebywała w mieszkaniu. Domaga się 4 tysięcy złotych odszkodowania, za które chce postawić nagrobek na cmentarzu. Dopiero tydzień po pogrzebie – gdy urzędnicy domagali się oddania dowodu osobistego syna – dowiedziała się, że straciła dziecko. Wiedzieli gdzie mieszkam, bo to ja za syna załatwiałam sprawy w urzędzie – twierdzi Józefa Miękina. Wszystko wydarzyło się latem 2006 roku. Od tamtego czasu – mimo że w sprawę zaangażowała się posłanka PiS Elżbieta Witek – wciąż ustawowo nie zostało ustalone, kto ma informować najbliższych o zgonie.

To będzie linia obrony Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który pochował Sławomira Miękinę za gminne pieniądze. W ubiegłym piątek zeznawała 70-letnia sąsiadka, która jeszcze przed pogrzebem doręczyła matce kartkę z informacją, by zgłosiła się do MOPS-u. Sąd czterokrotnie odraczał rozprawę, bo legniczanka nie zjawiała się na wezwania. Została ukarana grzywną i nakazano policjantom jej sprowadzenie.

Kobieta tłumaczyła funkcjonariuszom, że mieszka pod innym numerem mieszkania niż zapisano w sądowych dokumentach, dlatego nic nie wiedziała o rozprawie. Przyznała, że pracownica MOPS-u zadzwoniła do niej raz i poprosiła o przekazanie sąsiadce, by pani Józefa pilnie skontaktowała się z ośrodkiem. Urzędniczka nie powiedziała jednak, z jakiego powodu. Świadek nie zastała sąsiadki w domu, więc zostawiła kartkę kobiecie mieszkającej obok. Myślała, że chodzi o załatwienie obiadów dla syna na stołówce.

Faktycznie, rok temu Józefa Miękina przyniosła do redakcji kartkę z dopiskiem „w sprawie obiadów”. Później pracownica MOPS przyszła już tylko po to, by sąsiadka potwierdziła w protokole, że poproszono ją o powiadomienie Józefy Miękiny. Do wizyty doszło już po tym, jak nasza redakcja zainteresowała się sprawą. Rok temu dyrektor MOPS zapewniał nas, że ich pracownica co najmniej trzy razy przychodziła do budynku szukać matki Sławomira Miękiny.

Tomasz Woźniak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)