PolskaNie lubię wracać do Polski

Nie lubię wracać do Polski

Dlaczego nie lubi oglądać zdjęć roznegliżowanych kobiet, czemu nie poda ręki gejowi i czy poprowadziłby imprezę imieninową Leszka Millera. Rozmowa z Wojciechem Cejrowskim, podróżnikiem, skandalistą, publicystą i, jak sam o sobie mówi, naczelnym kowbojem RP.

23.09.2006 02:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kogo by Pan najchętniej zmieszał z błotem?

- Ja nie mieszam z błotem. Jestem ostry, dobitny, walę prosto z mostu, kiedy zajdzie potrzeba, ale nigdy nie jest moim celem poniżanie kogokolwiek. Mam wrażenie, że to widać wyraźnie - ja walczę o idee, zapalam się w sprawie, a nie przeciw osobom. Pewnie po prostu oglądam zbyt dużo telewizji amerykańskiej, gdzie takie zachowanie jak moje jest normą. W Polsce, jak się zaprosi gościa do telewizji, to się mu stawia soczek i traktuje podobnie, jakbyśmy go zaprosili do naszego domu. W USA, kiedy jesteś w TV, liczy się przede wszystkim widz. Gość przyszedł dla widza, a nie dla soczku ani tym bardziej dla własnego komfortu. Dlatego w Ameryce gościa wolno wycisnąć jak cytrynę, przyszpilić niewygodnym pytaniem, kiedy kłamie do kamery wszystko dla widza. Może więc rzeczywiście, kiedy robię moje programy po amerykańsku i puszczam je w Polsce, to wrażenie jest trochę szokujące. Ale uczmy się wolności słowa od najlepszych.

Gdzie Pan był, jak Pana nie było?

- Wszędzie! (śmiech) A zanim trafiłem do mediów, też byłem wszędzie (znowu śmiech). Bo, wie Pan, ja podróżuję od lat dwudziestu, a w TV występuję, z przerwami, od dziesięciu. I podróże to moje prawdziwe życie, prawdziwa pasja i konkretny zawód, a robota w rozrywce jest dorywcza. Kocham radio. Natomiast inne media? Sporo piszę, ostatnio głównie dla Newsweeka, no i jest też ta moja macoszka telewizja. Byłem w Polsacie i nabijałem więcej widzów niż Kuba Wojewódzki, byłem w TVP, byłem w RTL7... A kiedy mnie nie było, to siedziałem najczęściej w Amazonii.

Lubi Pan uciekać z Polski? Dlaczego?

- Nie uciekam! Ale rzeczywiście lubię z Polski wyjeżdżać. Wracać nie lubię, ale wyjeżdżać bardzo. Najbardziej do Ameryki. I chodzi o cały kontynent, a nie o USA. Polska moja matka, Ameryka - moja żona. Matki się nie wybiera, matkę się ma i kocha bezwarunkowo. Kocham więc Polskę, mimo że jej nie rozumiem, mimo że mi się nie podoba to, jakich sobie dobiera kochanków w demokratycznych wyborach dobrała sobie Kwaśniewskiego, a potem Millera. Tego nie zrozumiałem, ale kochać nie przestałem. Natomiast Ameryka moja żona oznacza, że kiedy dorosłem, wyprowadziłem się od mamusi i założyłem własny dom gdzie indziej; z wybranką serca. Kocham język hiszpański, kocham angielski, kocham muzykę latynoską, country i bluesa, kocham anglosaską literaturę, a do kina chodzę wyłącznie na produkcje z Hollywood. Natomiast w drugą stronę: nie cierpię polskiej muzyki, nie czytam już od dawna prawie nic po polsku (poza modlitewnikiem), nienawidzę polskiego kina itd. Kulturowo jestem Amerykaninem, etnicznie Polakiem.

Cejrowski jest do wynajęcia? Można zaprosić Pana do poprowadzenia wieczoru, spotkania w szerszym lub węższym gronie?

- Owszem. Od wielu lat jestem zawodowym komediantem - biorę mikrofon w łapę i potrafię zabawiać publiczność przez półtorej godziny bez przerwy albo pociąć mój show na kawałki i być konferansjerem, a nie gwiazdą wieczoru. Zależnie od sezonu, mam od 60 do 150 występów rocznie. I tak od 10 lat.

Poprowadziłby Pan każdą imprezę, na przykład imieniny Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera, a może Aleksandry Jakubowskiej?

- Nie, nie, nie! Nie każdą imprezę i nie dla każdego. Mój dziadek mawiał, że dżentelmen nie wchodzi do burdelu.

Za żadne pieniądze?

- Za żadne. Ani kiedyś, kiedy byłem biedny, ani tym bardziej teraz, kiedy jestem bogaty. Mam swoje zasady. A ponadto, ja już nie muszę pracować. W wieku lat 40 przeszedłem na emeryturę i dobrze mi z tym. Żyję z majątku i inwestycji, które poczyniłem przed czterdziestką i przyjmuję tylko te zlecenia, które mi sprawią frajdę.

Dlaczego tak Pan nie lubi czerwonych, a już o gejach i lesbijkach nie wspomnę. Jakaś krzywda z dzieciństwa? Złe wspomnienia?

- Tak, złe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy nie dawali nam paszportów i kiedy moja mama wracała do domu ubrana w korale z papieru toaletowego. Trzeba było wystać w dłuuugiej kolejce i dostawało się 10 rolek na sznurku. A ponieważ ludzie wtedy wracali do domu z siatami, to zawieszali sobie ten papier na szyi. I byli szczęśliwi, że nie muszą tyłków wycierać gazetą.

Gejowi ręki Pan nadal nie poda?

- To taka telewizyjna demonstracja. Nic więcej. Pewnie nieświadomie podaję rękę pederastom każdego dnia. Natomiast w telewizji, kiedy obaj występujemy w pewnych rolach, to niepodanie ręki jest wyrazem sprzeciwu nie wobec konkretnej osoby, tylko zjawiska. No po prostu... dżentelmen nie każdemu rękę podaje.

Nie lubi Pan też oglądać roznegliżowanych kobiet w gazetach. Wielu facetom wyda się to bardzo dziwne.

- Płaska kobieta z papieru rozłożona przy talerzu, kiedy jem zupę, to rzeczywiście nie jest to, co WC lubi najbardziej. Żywa chętnie.

Bardzo wiele rzeczy Pan nie toleruje, nie lubi, nienawidzi... Co i kto jest na tej liście i dlaczego?

- Mnie wcale nie wydaje się, bym w nietolerowaniu czy nielubieniu odbiegał od normy. Nie toleruję i nie lubię: spóźnialskich, niesolidnych, kłamczuchów, złodziei, bandytów, niedomytych śmierdziuchów, niechlujów, nielojalności.

Pana poglądy są bardzo zbliżone do Radia Maryja i Młodzieży Wszechpolskiej. Lubi Pan słuchać rozgłośni ojca Rydzyka?

- Radia Maryja nie słucham i nie mam pojęcia, co się tam dzieje. Poglądy od zawsze mam swoje własne. Nigdy nie należałem do żadnej partii ani grupy, ani w ogóle do niczego poza elitarnym Royal Geographical Society, czyli Królewskim Towarzystwem Geograficznym w Londynie.

Kocha Pan szokować?

- Kocha to za dużo powiedziane, ale lubię ludzi poruszać intelektualnie, potrząsać umysłowo.

podróżepublicystaskandalista
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)