Nie chciał zapłacić za obiad, więc sterroryzował kelnerkę
Gliwicki sąd aresztował bandytę, który po obfitym obiedzie w miejscowej restauracji, opuścił ją nie płacąc. Choć zwykle w podobnych przypadkach kilkunastodniowy areszt to już docelowa kara za wykroczenie, tu będzie wstępem do procesu, w którym 36-latkowi będzie groziło 12 lat więzienia.
07.09.2009 | aktual.: 07.09.2009 15:21
Jak powiedział podkomisarz Marek Słomski z policji w Gliwicach, bandyta nie tyle bowiem uciekł z restauracji, unikając zatrzymania przez obsługę, lecz najpierw zagroził kelnerce bronią - jak się potem okazało - pneumatyczną. Krótko potem został zatrzymany przez policję - po pościgu w centrum miasta.
- To klient, jakiego nie życzy sobie żaden restaurator - człowiek z bogatą przeszłością. W chwili zatrzymania był poszukiwany listem gończym przez rybnicki sąd także za inne przestępstwa przeciw mieniu - podkreślił Słomski. Wyjaśnił, że zachowanie 36-latka w restauracji przy gliwickim Rynku prokurator potraktował jako kradzież rozbójniczą.
Przestępca zjadł tam w czwartkowe popołudnie czterodaniowy obiad za 98 zł. Gdy przyszło do płacenia rachunku, zagroził kelnerce wyjętą nagle bronią, po czym spokojnie wyszedł z lokalu. Jeden z wysłanych tam policyjnych patroli po chwili zauważył bandytę, który po krótkim pościgu został obezwładniony i zatrzymany.
36-latkowi bez stałego miejsca zamieszkania - gdyby nie wyjął broni - groziłaby grzywna lub kilkunastodniowy areszt. Tak było przy podobnych - coraz częstszych w ostatnim czasie - zatrzymaniach za wyłudzenie posiłku w śląskich restauracjach. Rekordzista, 35-letni szalbierz, tylko od grudnia 2008 r. do lutego 2009 r. wyłudził tak sześć drogich kolacji.
W innych analogicznych przypadkach zabrzański sąd nałożył na 36-letniego mieszkańca niemieckiej Bremy 10 dni aresztu za kolację o wartości ok. 120 zł. Zatrzymany w Bielsku-Białej 43-latek z Krakowa za nieopłacony obiad o wartości ok. 160 zł spędził w areszcie pięć dni.