ŚwiatNeapol w szponach kamorry. Włoski rząd wysyła wojsko na ulice, by poskromić mafijne klany

Neapol w szponach kamorry. Włoski rząd wysyła wojsko na ulice, by poskromić mafijne klany

• Na ulicach Neapolu rozgrywa się krwawa wojna klanów kamorry

• Sytuacja stała się na tyle poważna, że rząd musiał sięgnąć po armię

• Przestępcza wojna jest rezultatem aresztowań starych bossów mafii

• Klany stały się rozdrobnione i niestabilne; do głosu dochodzą "młode wilki"

• Włosi są podzieleni, co do oceny wysłania wojska na ulice Neapolu

• Jednak decyzję tę popiera ogromna większość samych neapolitańczyków

Neapol w szponach kamorry. Włoski rząd wysyła wojsko na ulice, by poskromić mafijne klany
Źródło zdjęć: © AFP | ANDREAS SOLARO
Agnieszka B. Gorzkowska

Kamorra rozpoczęła nowy sezon przestępczości i przemocy w Neapolu. W mieście rozgrywają się sceny niczym z filmu "Ojciec Chrzestny". W całej metropolii działa 110 klanów, łącznie pięć tysięcy zwerbowanych "żołnierzy". Zarówno centrum, jak i peryferia, to beczka prochu.

Gdzieniegdzie słychać ostrzeliwania z karabinów Kałasznikowa domów, witryn sklepowych i barów, a nawet wybuchy koktajli Mołotowa. Nastąpiła dramatyczna eskalacja morderstw (12 zabójstw w ciągu ostatniego miesiąca) i innych przestępstw. Mieszkańcy Neapolu czują się bezradni, modląc się, aby tylko nie znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze. Niestety, coraz częściej ofiarą mafijnych porachunków padają niewinne osoby.

Jedyne takie miasto w Europie

Roberto Saviano, znany włoski dziennikarz i pisarz, ekspert od organizacji przestępczych, alarmuje w mediach: - Musimy przestać traktować Neapol jak normalne miasto. Tak nie jest. Neapolitańczycy schylają głowy pod kulami, nie można ich porównać do mieszkańców jakichkolwiek innych włoskich miast.

- W całym kraju liczba przestępstw maleje, tylko nie w Neapolu - poinformował włoski minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano na szczycie bezpieczeństwa, który nieprzypadkowo odbył się na początku lutego właśnie w Neapolu. Skala przestępczości rośnie pomimo tego, że w ciężkich więzieniach tkwią całe generacje kamorrystów - dokładnie 294 osoby. Burmistrz miasta Luigi De Magistris od miesięcy apelował do władz państwowych o wzmocnienie środków bezpieczeństwa, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli bezpowrotnie.

Krajowy Prokurator ds Walki z Mafią Franco Roberti ostrzegł, że w stolicy Kampanii, jak nigdzie indziej w Europie, panuje wyjątkowa sytuacja, która wymaga wyjątkowych środków prewencyjnych. Sama represja już nie wystarcza.

Nowe oblicze kamorry

Okazuje się, że represja była skuteczna, ale tylko do pewnego stopnia. To właśnie na jej skutek w ostatnich latach kamorra zmieniła swoje dotychczasowe oblicze. Po aresztowaniach starych bossów, którzy utrzymywali stały podział swoich terytoriów, zapewniając status quo i spokój na ulicach, dzisiaj utworzyły się pustki na szczytach przestępczej władzy. Klany mafijne stały się rozdrobnione i niestabilne. Do głosu dochodzą dwudziestolatkowie, a nawet nieletni gangsterzy, porywczy i zapalczywi w stylu młodego Santino z "Ojca Chrzestnego".

Przynajmniej dwadzieścia takich młodocianych gangów toczy dziś walki między sobą o kontrolę nad terytorium i rynkiem narkotyków, a dla każdego pracuje co najmniej stu uzbrojonych killerów. Mając cały arsenał broni do dyspozycji są okrutni i bezlitośni, zabijają bez namysłu, z błahych powodów, nie boją się ani śmierci, ani tym bardziej więzienia. Wojna rozpoczyna się rzuceniem przeciwnikowi wyzwania, uderzeniem w jego słaby punkt. Celem stają się bezbronne i nieświadome niebezpieczeństwa osoby, np. daleki krewny członka wrogiego klanu, kuzyn narzeczonej. Zwłoki na ulicy są jak telegramy wysłane do rywala. Tak zaczyna się faida, czyli napędzana zemstą wojna klanów.

Wojsko na ulicach Neapolu

Na szczycie bezpieczeństwa minister Alfano zdecydował o wysłaniu wojska do Neapolu - 440 żołnierzy, którym towarzyszy 74 wykwalifikowanych ekspertów śledczych. Ponadto na ulicach miasta wkrótce pojawią się dodatkowe kamery monitoringu. Żołnierze zabezpieczają obiekty strategiczne i patrolują zagrożone dzielnice miasta. Mogą identyfikować osoby podejrzane, przeprowadzać kontrole osobiste i pojazdów, a w razie konieczności używać broni palnej. Termin zakończenia misji wojskowej nie jest na razie znany.

Choć rząd używał już wojska w przeszłości, decyzja wywołała wiele kontrowersji zarówno w mediach, jak i na scenie politycznej. Burmistrz Neapolu sprecyzował, że rząd zobowiązał wojsko jedynie do wspierania i odciążenia funkcjonariuszy policji, a nie do militaryzowania miasta.

Szef Krajowych Organów ds. Antykorupcji Raffaele Cantone (który świetnie zna realia miasta bo sam pochodzi z Neapolu) twierdzi, że armia nie jest potrzebna, należy natomiast interweniować u źródeł - walczyć z bezrobociem i degradacją społeczną. Wielu podziela jego zdanie, bo przedwczesne porzucanie nauki w szkołach w Neapolu sięga poziomów charakterystycznych dla krajów afrykańskich, a często jedyną "firmą", która może dać zatrudnienie w tym mieście jest kamorra.

Sędzia lokalnego sądu dla nieletnich Piero Avallone zgadza się, że wojsko może pomóc w patrolowaniu dzielnic miasta, ale to na pewno nie zmieni sytuacji tutejszej młodzieży. Trzeba inwestować w edukację nieletnich, zanim wpadną w szpony mafii - uważa.

"Żadna nowość"

- Czasy ulic pełnych krwi już się skończyły, to co się teraz dzieje, to tylko kłótnie między małymi bandytami, nie między prawdziwą mafią. To nie jest tu żadna nowość - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Dobrowolska-Mancini, wdowa po zastępcy komisarza policji zmarłego w 2014 r. w Neapolu (za walkę z kamorrą został pośmiertnie uhonorowany prezydenta Giorgio Napilitano).

- Żeby cokolwiek osiągnąć w Neapolu, to po pierwsze, trzeba przyspieszyć biurokrację - tutaj sprawy sądowe trwają po kilkanaście lat. I zwiększyć kontrolę, bo w w głowie nie mieści, że policja jedzie zaaresztować jedną osobę i ludzie z całego bloku atakują policjantów. Teraz poczekamy i zobaczymy, czy Alfano dotrzyma słowa i zrobi coś dobrego dla Neapolu - dodaje.

Tak czy inaczej, przedstawiciele włoskich organów ścigania są podzieleni w ocenie decyzji o użyciu armii w Neapolu. Jedni wskazują, że wojsko nie służy do wykrywania przestępstw i wykonywania czynności dochodzeniowych. Inni przekonują, że może być jednak dodatkowym środkiem ograniczenia przestępczości. - Stanowi widoczne wsparcie dla utrzymania porządku publicznego, ma efekt odstraszający i mieszkańcy czują się bezpieczniej - argumentuje Federico De Raho szef prokuratury w Reggio Calabria, gdzie jednostki wojskowe zostały przysłane jeszcze w 2010 r., po serii groźnych sygnałów lokalnej 'ndranghety.

Z De Raho zgadza się przeważająca większość neapolitańczyków. Sondaże wskazują, że ponad 80 proc. mieszkańców jest przekonanych o konieczności interwencji wojska. Na razie rzeczywistość pokazuje, że mają rację - już po pierwszym dniu obecności żołnierzy na ulicach lokalna prasa podawała, że drobni handlarze narkotyków nagle jakby zapadli się pod ziemię.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (224)