PolskaNaukowcy i oszuści

Naukowcy i oszuści

Oszustwo przypisywane Koreańczykowi Woo Suk
Hwangowi, dotychczas uważanemu za twórcę pierwszego klonu
człowieka, rzuca cień na całą naukę, która stała się polem
rywalizacji o sławę i wielkie pieniądze. Naukowcy muszą zabiegać o
środki na badania. Nic dziwnego, że niektórzy chcą sukcesu za
wszelką cenę, nawet uciekając się do oszustw.

16.12.2005 | aktual.: 16.12.2005 20:49

Klonowanie - tworzenie identycznych genetycznie kopii istot żywych - pobudza wyobraźnię zarówno pisarzy science fiction, dziennikarzy i szarlatanów, jak i żądnych sławy i sukcesu naukowców.

Przed Woo Suk Hwangiem sklonowanie człowieka przypisywała sobie sekta Raelian, czcicieli kosmitów. W ich przypadku klonowanie miałoby być sposobem na fizyczną nieśmiertelność - jednak przedstawiciele Raelian nie przedstawili żadnego dowodu na urodzenie się sklonowanego dziecka.

W czerwcu tego roku tygodnik "Nature" przedstawił wyniki ankiety przeprowadzonej wśród ok. 3 tys. naukowców amerykańskich. Okazało się, że jedna trzecia z nich przyznała się do karygodnego postępku dotyczącego metodologii badań w ciągu ostatnich trzech lat. Np. 15,5% badanych zmieniło projekt, metodologię lub wyniki badań pod presją sponsorów.

Jak napisali autorzy artykułu, współcześni naukowcy działają pod presją współzawodnictwa, wymogów prawnych oraz żądań przełożonych, które skłaniają do naruszania rzetelności badań.

Oszustwa przypisuje się nawet najsłynniejszym naukowcom. Zdaniem dużej grupy badaczy, twórca psychoanalizy, Zygmunt Freud, dopuścił się co najmniej dwóch fałszerstw. Oszustwem był już pierwszy opis psychoanalizy u pacjentki znanej jako Anna O. Freud miał ją rzekomo wyleczyć, tymczasem dziś wiadomo, że po terapii trafiła do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Ponadto Freud próbował odzwyczaić przyjaciela od morfiny, podając mu "nieszkodliwą" kokainę. Lekarstwo okazało się gorsze od choroby.

Jednym z klasycznych oszustw naukowych jest przypadek "człowieka z Piltdown" - półczłowieka, półmałpy, rzekomo odkrytego w roku 1912 przez Charlesa Dawsona. Fragment jego czaszki pochodził od człowieka ze średniowiecza, dolna szczęka należała do orangutana z Borneo, a ząb był kopalnym zębem szympansa. Roztwór żelaza i kwasu chromowego nadał kościom jednolity, "starożytny" wygląd, a odpowiednie podszlifowanie pozwoliło na dopasowanie poszczególnych fragmentów.

Oszustwo, prawdopodobnie dokonane dla żartu przez współpracownika Dawsona, wyszło na jaw dopiero po 40 latach, dostarczając wygodnego argumentu przeciwnikom teorii ewolucji.

Kilka lat temu w Chinach sfabrykowano szczególnie pomysłową skamieniałość, rzekomo brakujące ogniwo między gadami a ptakami. Archaeoraptor okazał się skomplikowaną układanką z 88 fragmentów skał oraz kości różnych zwierząt, co wykazała dopiero tomografia komputerowa.

Najsłynniejszym chyba przypadkiem fałszerstwa w dziedzinie nauk biologicznych był przypadek Williama T. Summerlina, który twierdził że potrafi przeszczepiać u laboratoryjnych zwierząt rogówkę oka, gruczoły i skórę nawet w przypadkach, gdy teoretycznie przeszczep nie powinien się udać.

Niektóre pseudoodkrycia naukowe są wynikiem nie oszustwa, ale pomyłki. W roku 2001 francuscy naukowcy z Uniwersytetu Piotra i Marii Curie w Paryżu musieli przyznać, że opisana przez nich na podstawie myśliwskich opowieści i dziwnych rogów "rzadka azjatycka kozica", Pseudonovibos spiralis, to w rzeczywistości zwykła krowa, której rogi poskręcali fantazyjnie tubylczy rzemieślnicy.

Szczególnie brzemienne w skutki są pomyłki i oszustwa w dziedzinie medycyny. Niekompetencja dziennikarzy w połączeniu z siłą oddziaływania mediów sprawiły, że w latach 1997-98 metoda włoskiego profesora Luigiego di Bella znalazła szerokie zastosowanie w leczeniu raka dzięki wręcz histerycznemu poparciu społeczeństwa, z manifestacjami na ulicach i kryzysem rządowym włącznie. Połączenie witamin i modnych substancji, takich jak somatostatyna, melatonina, bromokryptyna i retinoidy, miało pobudzić siły odpornościowe pacjenta, nie uszkadzając zdrowych komórek. Jednak metoda okazała się bezskuteczna, a straty - ludzkie i materialne - olbrzymie.

W Polsce podobny los spotkał metodę zmarłego w roku 1996 profesora Tołpy - jego przeciwrakowy preparat z torfu, jak się okazało, nie tyle leczył, co pobudzał wzrost raka. Natomiast dzięki hojnemu wsparciu rządu i Barbary Piaseckiej-Johnson do dziś istnieje firma sprzedająca torfowe kosmetyki.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)