Na białowieskich mokradłach. Tędy też próbują przedostać się migranci
To nie jest bezpieczna droga. Ale nawet takimi szlakami próbują się przedostać z Białorusi do Europy migranci oszukani przez reżim Łukaszenki. To desperackie wyprawy. Opowiadają o nich polscy pogranicznicy z Białowieży, którzy w niedzielę zorganizowali specjalną konferencję dla dziennikarzy.
O migranckich szlakach, przemierzanych przez ludzi w sytuacji bez wyjścia, opowiedzieli Polskiej Agencji Prasowej funkcjonariusze Straży Granicznej w Białowieży. W niedzielę do strefy przygranicznej wpuszczona została kolejna grupa dziennikarzy. Prasa dociera w te miejsca oficjalnie pierwszy raz od początków września, kiedy wprowadzony został stan wyjątkowy.
Teraz także relacjonowanie zdarzeń i nastrojów panujących w tych miejscach nie odbywa się w sposób pozbawiony kontroli. Pobyt dziennikarzy, jak podkreśla PAP, organizuje i "zapewnia bezpieczeństwo" Straż Graniczna.
"Wielokrotnie zdarza się, że pomagamy komuś, bo utknął w tych podmokłych terenach. Bardzo często takie osoby były przetransportowywane do szpitala ze względu na skrajne wyziębienie, wygłodzenie" – powiedział PAP funkcjonariusz Straży Granicznej w Białowieży.
Na białowieskich mokradłach. Tędy też próbują przedostać się ludzie
Mundurowi opisywali teren jako podmokły, bagnisty, niedostępny i niebezpieczny. "Są to rozlewiska leśnych rzek, wszędzie jest bardzo wysoki poziom wody, jamy po bobrach, starorzecza. Mimo tego, mamy tutaj liczne próby przekroczenia granicy państwowej" - relacjonują strażnicy.
Jeden z funkcjonariuszy opowiedział, że najliczniejsza grupa, która dotychczas próbowała przekroczyć granicę w tym rejonie, to było 200 osób. A co pogranicznicy obserwują po drugiej stronie żyletkowego drutu? Strażnicy twierdzą, że często widoczni są żołnierze bądź służby białoruskiej straży granicznej.
Polskie posterunki, które obserwowali dziennikarze, rozmieszczone wzdłuż linii granicy. "Znajdują się one w takiej odległości od siebie, aby żołnierze się nawzajem widzieli i w razie potrzeby mogli szybko reagować, gdy np. dochodzi do prób przekroczenia granicy. Tymczasowe posterunki przypominają szałasy zbite z kawałków drewna, pokryte gałęziami drzew iglastych. Obok z ogniska unosi się dym.
Po dotarciu na miejsce przy polskim posterunku znajduje się niewielka grupa uzbrojonych żołnierzy w hełmach. Zaraz po drugiej stronie, w odległości kilkudziesięciu metrów, jest już terytorium Białorusi" - opisali wysłannicy PAP
Na białowieskich mokradłach. Trasy migrantów z daleka pokazane zostały dziennikarzom
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz opisała, jak wyglądają próby przekraczanie granicy przez migrantów. "Przewożona jest grupa osób, której ułatwia się przekroczenie granicy. Dostają oni narzędzia bądź też służby białoruskie same przecinają to ogrodzenie, rzucają kładki i kłody, aby obniżyć jego wysokość. W sytuacji, gdy dochodzi do nielegalnego przekroczenia granicy, te osoby są od razu zatrzymywane na linii granicy i wtedy automatycznie naprawiane jest całe ogrodzenie po to, by zabezpieczyć granicę" - zaznaczyła major Zdanowicz.
Od środy do 1 marca przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania, z którego wyłączeni są mieszkańcy, czy miejscowi przedsiębiorcy. Zgodnie z nowelizacją, która umożliwiła wprowadzenie tego zakazu, na czas określony i na określonych zasadach komendant placówki SG będzie mógł zezwolić na przebywanie na tym obszarze również innych osób. Zakaz dotyczy nadal 183 miejscowości w województwach podlaskim i lubelskim, przylegających do granicy z Białorusią, gdzie wcześniej obowiązywał stan wyjątkowy.