Moskwa domaga się śledztwa. "To przestępstwo wojenne"
Od ponad tygodnia Moskwa domaga się śledztwa w sprawie zbiorowych mogił znalezionych na Ukrainie. Rosyjskie media i politycy twierdzą, że w okolicach Doniecka znaleziono miejsce pochówku około 400 cywilów. Tymczasem Radio Svoboda twierdzi, że informacja jest błędna.
Od ponad tygodnia rosyjskie media informują o tragicznym znalezisku. W pobliżu Doniecka separatyści mieli odkryć groby, w których pogrzebano ponad 400 cywilów. Według nich, są to mieszkańcy wschodnich regionów Ukrainy, zabici przez ukraińskie siły zbrojne. Wczoraj mówił o tym na konferencji prasowej w Moskwie również szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow.
- To straszna tragedia, przestępstwo wojenne. Już ponad 400 ciał odnaleziono w miejscach pochówku. Liczymy, że zachodnie stolice nie będą przemilczać tych faktów - powiedział rosyjski minister. Tymczasem Radio Svoboda twierdzi, że informacja jest niepełna. Reporterzy rozgłośni dotarli do przedstawiciela donieckich separatystów Andrieja Purgina, który wyjaśnił, że znaleziono grób z 9 ciałami, a cyfra 400 odnosi się do wszystkich zwłok, jakie zostały przywiezione do kostnic z różnych miejsc regionu, objętego walkami. - Źle zostaliśmy zrozumiani i w konsekwencji informacja jest błędna - cytuje Radio Svoboda wypowiedź separatysty.