Mocno radioaktywny przemyt
Ponad 27 ton materiałów radioaktywnych usiłował wywieźć z Rosji zatrzymany przez funkcjonariuszy wschodniosyberyjskiej służby celnej Rosjanin.
08.10.2002 16:44
Rosyjskie służby celne poinformowały we wtorek na swojej stronie internetowej o wszczęciu sprawy karnej przeciwko mężczyźnie podejrzanemu o próbę przemytu.
Ich przedstawiciel twierdzi jednak, że nielegalność zarzucanego podejrzanemu czynu polegała - według rezultatów śledztwa - jedynie na złym wypełnieniu deklaracji.
Wobec obywatela Rosji funkcjonariusze Wschodniosyberyjskiej Operatywnej Izby Celnej wszczęli sprawę karną, dotyczącą noszącego ślady kontrabandy przewozu przez granicę celną Federacji Rosyjskiej materiałów radioaktywnych (wzbogacony uran w ilości 27.681 kg) - czytamy w lakonicznym oświadczeniu Państwowej Komisji Celnej (GTK).
Jeśli to naprawdę wzbogacony uran, to przy tym przemycie bledną wszystkie transakcje stulecia, ponieważ nawet do reaktorów okrętów podwodnych używa się tylko po jednej tonie wzbogaconego uranu - powiedział agencji Interfax ekspert Władimir Kuzniecow. Dodał, że kradzież nawet półtora kilograma wzbogaconego uranu to wielka sprawa.
Tymczasem, jak udało się ustalić PAP, mrożąca krew w żyłach pogłoska o próbie wywiezienia z Rosji gigantycznej ilości substancji, która może mieć śmiercionośne zastosowanie, to najprawdopodobniej efekt błędu przewoźnika, który w deklaracji celnej pomylił rubryki.
Stało się to 7 grudnia ub.r. Człowiek, który zabezpieczał od strony formalnej przewóz z Kazachstanu do Rosji wzbogaconego uranu, pomylił kraj wjazdu i wyjazdu w dokumencie celnym. Wywołało to niepotrzebną panikę - wyglądało, jakby doszło do próby olbrzymiego przemytu - powiedział przedstawiciel służby prasowej GTK.
Rozmówca PAP zapewnił, że zwykły uran wywozi się regularnie z Rosji do Kazachstanu celem przeprowadzenia technologii wzbogacania, po czym surowiec po obróbce trafia z powrotem do kraju pochodzenia. Odbywa się to jeszcze na podstawie dawnych porozumień z czasów Związku Radzieckiego i stanowi normalną procedurę - powiedział.
Według przedstawiciela komitetu, GTK nie ujawniała incydentu, ponieważ przez wiele miesięcy trwało śledztwo, które dowiodło, że przemytu najprawdopodobniej nie było, doszło jedynie do uchybień proceduralnych.
Dokumenty przekazano do sądu, który - moim zdaniem - potwierdzi naszą wersję: zaniedbanie, a nie przemyt - ocenił rozmówca PAP.
Zatrzymanemu mężczyźnie - o ile sąd nie dopatrzy się znamion przemytu i podtrzyma wersję przedstawicieli służb celnych - grozi zwykła grzywna. Taka mniej więcej, jak za przejście przez ulicę na czerwonym świetle - zapewniają w GTK.(ck,iza)