Mobbing po skandynawsku: "cholerna małpa" przegrała
Polak, który przed szwedzkim sądem domagał się milionowego odszkodowania za dyskryminację w pracy, przegrał spór z byłym pracodawcą. Czy tak jak twierdził, w Skandynawii panuje ukryty mobbing?
21.01.2013 | aktual.: 22.01.2013 15:30
Lokalny portal informacyjny ostran.se poinformował, że pochodzący z Polski Marcin Wilk przegrał przed Sądem Rejonowym w Kalmar. Sąd stwierdził, iż roszczenia zgłoszono zbyt późno, zatem ewentualna dyskryminacja uległa przedawnieniu. Sprawę oddalono bez rozstrzygania, czy doszło do mobbingu, którego podłożem była narodowość mężczyzny. Zamiast oczekiwanego miliona koron Polak dostał... rachunek do zapłaty. Koszty procesu to prawie 117 tys. szwedzkich koron, czyli w przeliczeniu ponad 56 tys. złotych.
"Cholerna małpa"
Kilka miesięcy temu 26-letni Marcin Wilk pozwał byłego pracodawcę z zoo Oland Djurepark. W jego opinii pracownicy z Polski oraz Bułgarii byli tam źle traktowani - pracowali w gorszych warunkach niż Szwedzi i za mniejsze wynagrodzenie. Polak przedstawił w sądzie nagranie jednej z rozmów z pracodawcą. Według jednej ze szwedzkich gazet słychać na nim wiele przekleństw oraz między innymi te zdania: "Myślisz, że jesteś lepszy od innych. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się do diabła. Zachowujesz się jak cholerna małpa!"
Wilk twierdzi, że zarówno on, jak i jego ojciec padli ofiarami dyskryminacji ze względu na narodowość i domagał się od byłego pracodawcy miliona koron szwedzkich odszkodowania, czyli w przeliczeniu około 470 tysięcy złotych.
Rzecznik zoo Hans Uhrus powiedział we wrześniu 2012 roku Programowi 4 Szwedzkiego Radia, że firmie zależy na dobrych kontaktach z pracownikami i odrzucił zarzuty o dyskryminację.
Poprawna politycznie Szwecja
Szwecja to jeden z krajów, w którym bardzo wcześnie podjęto walkę z mobbingiem w miejscach pracy. Pierwsze programy mające zapobiegać temu zjawisku ruszyły tam we wczesnych latach 90. Badania pochodzącej z Turcji dr Lutfiye Kayi Cicerali wykazały, że choć przeciętny menadżer szwedzkiej firmy ma dość dużą wiedzę o mobbingu i potrafi zdefiniować, co w środowisku pracy jest zabronione, to wiedza o przepisach i sankcjach prawnych w tym zakresie jest wciąż niewielka.
Przeciętny Szwed wie na przykład, że nie wolno mu się jawnie wyśmiewać ze współpracownika albo nazwać go "czarnuchem" czy "brudasem", ale nie posiada wiedzy, co mogłoby mu grozić, gdyby to zrobił. Jednocześnie szwedzkie prawo jest dość łagodne, gdy przychodzi do wymierzenia kary. Na przykład we Francji za mobbing w miejscu pracy można trafić do więzienia. W Skandynawii wymiar sprawiedliwości uderza chętniej po kieszeni. Od 2006 roku w Szwecji obowiązuje nowa ustawa zakazująca dyskryminacji. Ustawodawcy położyli w nim duży nacisk na zduszenie problemu w zarodku. Nałożyli na szkoły obowiązek pracy prewencyjnej przeciwko mobbingowi. Podobnie jest w Norwegii oraz Danii - już w szkołach podstawowych dzieci uczestniczą w programach mających na celu nauczenia ich współpracy i szacunku dla odmienności. Ośmiolatki uczy się, które zachowania społeczne w szkole, na podwórku, a nawet w internecie są niepożądane. Uczeń norweskiej szkoły podstawowej nie może powiedzieć: "nie będę się bawił z X, bo go nie lubię", bowiem
dla nauczyciela jest to jedynie argument, że istnieje konflikt i należy interweniować. Działania te nie sprawiły jednak, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął problem dyskryminacji w miejscach pracy. Na efekty trzeba zaczekać jeszcze kilka lat.
Obcokrajowcy mają "pod górkę"
Szwedzkie, norweskie i duńskie badania wskazują, że obcokrajowcy są tą grupą, która najczęściej pada w miejscach pracy ofiarą mobbingu. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Ze strony pracowników to między innymi nieznajomość swoich praw, chęć utrzymania pracy za wszelką cenę, zgoda na niskie standardy pracy i płacy, niechęć do zgłaszania przypadków mobbingu. Ze strony pracodawców to niewystarczająca reakcja na raporty o dyskryminacji, a czasem planowa chęć ominięcia prawa pracy w celu osiągnięcia zysku. I wreszcie ze strony rządzących zbyt wolne reakcje na bardzo dynamiczne zmiany społeczne.
Najsilniej przeciwko dyskryminacji w miejscach pracy występują skandynawskie związki zawodowe. To one namawiają pracowników na korzystanie z drogi prawnej i dochodzenie sprawiedliwości. Odszkodowania za dyskryminację ze względu na płeć, religię czy narodowość to zwykle w przeliczeniu od 25 tys. do nawet miliona złotych, w zależności od okoliczności sprawy i wyrządzonych szkód.
Opinie pracujących w Skandynawii Polaków na temat zjawiska dyskryminacji w pracy są podzielone. Jedni uważają, że przypadków mobbingu jest mniej niż w Polsce. Ich zdaniem pracodawcy bywają nawet zbyt łagodni i często za długo "cackają się" z niesumiennymi pracownikami. Inni twierdzą, że mobbing istnieje tak samo jak w innych europejskich krajach, ale przybiera mniej jawne, a tym samym trudniejsze do zwalczania formy.
"Bez niespodzianki"
Rozgoryczony Marcin Wilk skomentował wyrok dla Szwedzkiego Radia: "Z wiedzą, jaką przez dwa lata zdobyłem o Szwecji, nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony".
Sprawa Polaka jest uważnie śledzona przez szwedzkie media. Choć Marcin Wilk przegrał, to sprawił, że toczy się głośna dyskusja o dyskryminacji migrantów w miejscach pracy. Taka sama, jak w Norwegii i Danii, gdzie od kilku lat liczba migrantów, szczególnie z krajów Europy Wschodniej szybko i systematycznie wzrasta.
Z Trondheim dla WP.PL Sylwia Skorstad