"Mister T. Sunami" przybył, czyli fatalna w skutkach pomyłka telefonisty
Gdyby nie tragiczna pomyłka telefonisty w malediwskim Ministerstwie Obrony, który nie zrozumiał sensu otrzymanej wiadomości i napisał w notatce dla ministra: "Za parę godzin przybywa mister T. Sunami", na archipelagu prawdopodobnie nie byłoby w ogóle ofiar klęski, która nawiedziła Azję Południowo-Wschodnią.
06.01.2005 21:10
Historia zakrawa na makabryczny żart, ale jest autentyczna. Relacjonuje ją malediwski portal internetowy "Dhivehi Observer News". 26 grudnia, po trzęsieniu ziemi koło Sumatry, z centrum obserwacyjnego w Honolulu, które monitoruje stan oceanu i fale tsunami, próbowano przekazać ostrzeżenie na lotnisko międzynarodowe w stolicy kraju, Male, ale nikt nie odbierał telefonu.
Następnie telefonowano do prezydenta Malediwów, Maumoona Gayooma, ale automat odpowiadał, że jest na urlopie. Wreszcie dyżurnemu z Honolulu udało się przekazać dyżurnemu podoficerowi w malediwskim Ministerstwie Obrony wiadomość dla ministra: "Za parę godzin dotrze na Malediwy tsunami". Niezbyt rozgarnięty dyżurny zapisał na druczku treść telefonogramu: "Za parę godzin przybędzie do nas mister T.Sunami".
Minister Ismail Shafeeu był nieobecny, ale natychmiast po powrocie do ministerstwa wysłał na lotnisko delegację, aby powitała z honorami pana T. Sunami.
Na Malediwach ofiary tsunami były stosunkowo mało liczne: zginęły 83 osoby. Ale gdyby nie fatalne nieporozumienie, być może ofiar nie byłoby wcale.