W Sejmie wrze. "To chęć zniewolenia kobiet"
Gorący dzień w Sejmie. Posłowie zajmują się m.in. obywatelskim projektem ustawy "Aborcja to Zabójstwo", zakazującym informowania o możliwości dokonania zabiegu przerwania ciąży w kraju bądź za granicą. - Kaja Godek idzie za ciosem, chce jeszcze bardziej docisnąć i karać - mówiła z mównicy Monika Wielichowska z KO.
Obywatelski projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży został złożony w końcu ubiegłego roku przez fundację działaczki antyaborcyjnej Kai Godek.
Propozycja ustawy zakłada, że w Kodeksie karnym miałby się znaleźć przepis, zgodnie z którym osoba nakłaniająca kobietę do przerwania ciąży ma podlegać karze pozbawienia wolności do 3 lat. Od 6 miesięcy do lat 8 ma grozić osobie, która namawia do aborcji, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Jeśli kobieta w wyniku aborcji umrze, "sprawcy" groziłoby nawet 12 lat więzienia.
PiS poprze projekt? "Nie ma aborcji na życzenie"
Głos w imieniu Prawa i Sprawiedliwości zabrała Elżbieta Płonka. - Rząd PiS bronił i broni życia ludzkiego, w tym życia dziecka poczętego na wielu płaszczyznach prawa i podejmowanych działań na rzecz wsparcia rodziny i wszystkich jej członków. Polskie prawo chroni życie dzieci w prenatalnym stadium rozwoju. Poczęte dziecko jest bezsprzecznie człowiekiem - mówiła posłanka.
- Obecny stan prawny jest dowodem, że aborcja nie jest w Polsce dopuszczalnym zdarzeniem. Nie ma aborcji na życzenie. To, że jest ona wykonywana w innych krajach, nie dotyczy Polski. Dostrzegamy jednak jako posłowie kryptoreklamy proaborcyjne na portalach i czasopismach i uważamy, że wypadki te wymagają postępowania na drodze prokuratorsko-sądowej - podkreśliła.
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia rzecznik prasowy PiS Rafał Bochenek zapowiadał, że jego formacja nie poprze obywatelskiego projektu "Aborcja to Zabójstwo".
"Hańba". Opozycja wprost o propozycji Kai Godek
Antyaborcyjny projekt w mocnych słowach skrytykowała opozycja. - Wspólnie z PiS pani Godek jest współautorką najbardziej restrykcyjnych przepisów aborcyjnych w Europie. Teraz Godek idzie za ciosem, chce jeszcze bardziej docisnąć i karać. Chce karać za mówienie o medycznym przerywaniu ciąży. Kim pani jest? Dlaczego z dręczenia kobiet zrobiła pani sobie misję swojego życia. To są pani siostry, przyjaciółki, może córki. Co kobiety wyrządziły pani złego? - pytała z mównicy posłanka KO Monika Wielichowska.
Barbara Nowacka oświadczyła, że w imieniu klubu Koalicji Obywatelskiej wnosi o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.- Do hańby, którą przynosi ten projekt wysokiej izbie, nie będę się odnosiła, bo wstydem jest zabraniać mówić. Od zakazu mówienia nie ubędzie zabiegów przerwania ciąży i dramatów ludzkich, na które skazaliście kobiety. Do was mówię politycy PiS, bo to wy ponosicie odpowiedzialność za piekło, które w ostatnich latach spotyka kobiety - stwierdziła polityk.
Przepisy zaostrzające prawo aborcyjne w Polsce popierają natomiast posłowie Konfederacji. - Bardzo dobry projekt, jasny, zwięzły, wiadomo o co chodzi. Gratuluję inicjatorom, szczęść Boże zbieraczom. Mam wrażenie, że państwo w większości i nie przeczytali tego projektu i walczycie z jakimś fantomem, ale nie tym, co tu zostało wniesione. Chodzi przecież o to, żeby podżeganie do przestępstwa zostało napiętnowane - przekonywał z mównicy Grzegorz Braun.
- Pseudoprojekt pani Godek, o niewątpliwie totalitarnych korzeniach, jest karykaturą ustawy, bo jedynym jego celem jest szkodzeniem kobietom, a u jego źródeł jest fanatyzm i chęć zniewolenia kobiet - wskazała Wanda Nowicka z Lewicy.
"Zwyrodniałe baby". Poseł Konfederacji atakuje opozycję
W podobnym tonie wypowiedziała się też Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Polkom w aborcji nie powinny pomagać organizacje pozarządowe, działaczki kobiece. Polkom w aborcji powinno pomagać ich własne państwo. Ale tak długo, jak długo rządzą w Polsce prawicowi fanatycy, to my kobiety musimy pomagać sobie nawzajem - mówiła polityk Lewicy.
Projekt fundacji Kai Godek poparła natomiast Maria Kurowska z PiS. - Aborcja to jest zabójstwo i projekt tej ustawy jest dobry. Aborcja to też piekło kobiet, bo co może być gorszego, jeżeli kobieta zabije własne dziecko, a potem musi chodzić z tą świadomością - mówiła parlamentarzystka obozu władzy.
Głos zabrał także Dobromir Sośnierz. - Miałem nie przychodzić na tę debatę, żeby nie słuchać tych diabolicznych jęków powtarzanych z jednej debaty na drugą, ale jedna z kobiet mnie poprosiła żebym przeszedł i powiedział wam, feministkom, że nie mówicie w ich imieniu. Nie macie prawa mówić w imieniu kobiet. Wy mówicie do Kai Godek, posłanek z PiS, że nienawidzą kobiet. Czy jest jakaś granica obłędu, co one się same nie nienawidzą? Czy wy macie coś nie po kolei w głowie? Problem jest gdzie indziej. Problem jest w tym, co krzyczała tutaj pani Tracz, że nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński. To wy takie kobiety reprezentujecie - zwyrodniałe baby - grzmiał w kierunku posłów opozycji przedstawiciel Wolnościowców.
Gdy poseł schodził z mównicy, doszło do spięcia z posłanką KO Moniką Wielichowską. Poseł podszedł do Wielichowskiej, po czym zaczął wskazywać na nią palcem. Doszło do kłótni.
Następnie wypowiedziała się Kaja Godek. - To jest debata o aborcji na życzenie, "bo tak", bo sobie chcę i teraz namówię jak najwięcej dziewczyn, które nie są jeszcze uformowane - ironizowała antyaborcyjna działaczka. Jak dodała, "jeśli Polska nie zrobi porządku z zabijaniem dzieci nienarodzonych, spłynie krwią".
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Czytaj też: