Minister zapłaci za podarek od szejka
Minister Jerzy Szmajdziński (52 l.) i poseł Zbigniew Siemiątkowski (47 l.) zapłacą podatek za luksusowe zegarki, które otrzymali w prezencie podczas podróży po Bliskim Wschodzie. Co więcej, dzięki temu dowiemy się wreszcie, ile kosztowały cacka od szejków! - czytamy w "Super Expressie".
08.06.2004 | aktual.: 08.06.2004 14:39
Gazeta jako pierwsza napisała, że Jerzy Szmajdziński, minister obrony narodowej, i Zbigniew Siemiątkowski, były szef Agencji Wywiadu, dostali po trzy zegarki. W Arabii Saudyjskiej od tamtejszego następcy tronu otrzymali po roleksie, w Kuwejcie od emira po dunhillu, a w Katarze po francku mullerze. To cacka z najwyższej półki. Noszą je na rękach najbogatsi tego świata.
Zapominalscy
Obaj politycy choć wiedzieli doskonale, że podarki są bardzo cenne, podatku za nie nie zapłacili. Schowali luksusowe pamiątki z Zatoki Perskiej. O ich istnieniu wspomnieli jedynie w urzędowym dokumencie złożonym do sejmowego rejestru korzyści.
Tymczasem według polskiego prawa, które obowiązuje także najwyższych urzędników państwowych, fiskusowi trzeba oddać nawet do 20% wartości podarku. Zeznanie podatkowe trzeba złożyć najpóźniej w miesiąc po otrzymaniu takiej darowizny.
Naiwniacy
Niestety, politycy SLD tego nie zrobili. - Minister nie znał wartości zegarków, dlatego nie złożył zeznania - tłumaczą swojego szefa w MON. Według naszych informacji minister dopiero po artykułach w "Super Expressie" postanowił wycenić podarunki od szejków. Wyniku tej wyceny ciągle jeszcze nie ma.
Również Zbigniew Siemiątkowski udaje naiwnego. Na pytanie, dlaczego nie złożył zeznania podatkowego, choć od przyjazdu z Zatoki Perskiej z zegarkami w walizkach minęły trzy miesiące, odpowiada: - Miałem kłopoty z uzyskaniem wiarygodnej informacji co do wartości zegarków, szczególnie trzeciego francka mullera casablanka.
Dziennikarze gazety twierdzą, że nie mieli kłopotów. Wystarczyło zajrzeć do Internetu i tam znaleźć cenę - 5551 dolarów i 99 centów (czyli ok. 22 tys. zł). Wszystko trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund. Choć wcale nie mieliśmy do dyspozycji armii wyspecjalizowanych analityków i tajniaków Agencji Wywiadu. Z prostego rachunku wynika, że podatek za ten zegarek to ok. 4 tys. zł.
Bezkarni
Zwykły podatnik, gdy spóźnia się choćby o dzień z rozliczeniem podatkowym, płaci karę. Czy grozi ona ministrom, którzy "zapomnieli" o darowiznach? Okazuje się, że nie. Nie ma bowiem przepisów regulujących kary za ukrywanie drogich prezentów przed fiskusem. Cóż, takich prezentów nie dostaje przecież każdy.