Mąż Izabeli Jarugi-Nowackiej: urzędnik ambasady powiedział, że nie można otworzyć trumny
Rozpoznałem żonę w Moskwie. W kraju nie otwieraliśmy trumny - powiedział w rozmowie z RMF FM Jerzy Nowacki, mąż zmarłej w katastrofie smoleńskiej Izabeli Jarugi-Nowackiej. Jak tłumaczył, "spotkał się ze stwierdzeniem ze strony urzędnika ambasady, że nie ma zgody na otwieranie trumien".
26.09.2012 | aktual.: 26.09.2012 17:39
Jerzy Nowacki opowiadał, że trumny - po przylocie do kraju - od razu zostały przewiezione do krematorium. Rodziny nie otwierały ich, gdyż "była informacja, że to ma być bez otwierania". Pytany, czy będąc w Moskwie słyszał takie zalecenia od minister Kopacz lub ministra Arabskiego odpowiedział, że "spotkał się z takim stwierdzeniem ze strony niższego urzędnika ambasady". Przyznał jednak, ze nie pamięta jego nazwiska. - Jak ja byłem w Moskwie, to na pewno nie było już tam minister Kopacz - dodał.
Mąż Izabeli Jarugi-Nowackiej nie chciał komentować informacji o zamianie ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak wyjaśnił, "chce mieć przeświadczenie, że w przypadku jego żony nie popełniono żadnego błędu".
Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że z przeprowadzonych badań genetycznych wynika jednoznacznie, iż ekshumowane w zeszłym tygodniu ciała dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej "zostały ze sobą wzajemnie zamienione". Jedną z ofiar była Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska.
Powodem ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione; wątpliwości powstały na podstawie m.in. dokumentów przekazanych z Rosji. Badania genetyczne ekshumowanych ciał były przeprowadzane w dwóch ośrodkach w Bydgoszczy i we Wrocławiu; niezależnie od siebie.
Pełnomocnik rodziny Anny Walentynowicz mec. Stefan Hambura zapowiedział, że złoży do prokuratury wnioski o przesłuchanie osób, które mogłyby wyjaśnić, jak doszło do zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Przesłuchania miałyby dotyczyć osób "z góry do dołu" - poczynając od premiera Donalda Tuska i byłej minister zdrowia Ewy Kopacz, na szeregowych urzędnikach kończąc.
Zdaniem ks.Henryka Błaszczyka, który był w Smoleńsku podczas identyfikacji ciał ofiar katastrofy, do błędu doszło po stronie rosyjskiej. - Wiemy, ze przekazaliśmy Annę Walentynowicz rozpoznaną, a później nikt z nas nie miał już wstępu do pomieszczeń Rosjan. Za mało było twardego stawiania warunków - mówił w TVN24 - Może nie byłoby tych dramatycznych wydarzeń, gdybyśmy otworzyli trumny po przylocie do Warszawy - stwierdził także.