Matka Putina boi się FSB
Zapewne każdy wie, że właśnie w Gruzji, w mieście Gori, urodził się i wychował Józef Stalin. Ale mało kto wie, że ok. 40 kilometrów od Gori, w małej miejscowości Metekhi, mieszkał i uczył się Władimir Putin. Udało nam się dotrzeć do tej miejscowości i spotkać się z kobietą, która twierdzi, że jest jego matką.
Większość biografii Putina zaczyna się tylko datą i miejscem jego urodzenia, a następnie jest okres studiów. Trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o jego dzieciństwie, o tym, gdzie skończył szkołę i gdzie mieszkał. Oficjalnie twierdzi się, że jego rodzice zmarli tuż przed tym, gdy objął w Rosji prezydenturę. Ale Gruzini nie mają wątpliwości, że Władimir Putin to Wowa, który mieszkał wśród nich przez siedem lat. Wielu z nich go pamięta i każdy wie, gdzie mieszka jego matka.
Metekhi to miejscowość położona nieopodal Kaspi. Mała wioska wzdłuż błotnistej drogi, którą przechodzą stada krów, a widok polskiego samochodu wywołuje ogromne zainteresowanie. Na wzgórzu stoi stara bizantyjska cerkiew, która do lat dziewięćdziesiątych była magazynem. W sierpniu do Kaspi weszli Rosjanie, a okolica została zbombardowana. Wielu Gruzinów uciekło wówczas do Metekhi, w przekonaniu że miejscowość, w której żyje Wiera Nikołajewna Putina, nosząca obecnie nazwisko Osepaszwili, nie zostanie zniszczona. Nie mylili się. Dziś nie mają wątpliwości, że spowodowała to jej obecność.
Podjechaliśmy pod niczym niewyróżniający się dom, otoczony winnicą jak większość w okolicy. Po kilku próbach wywołania, na podwórko wyszła drobna staruszka. Nasi przewodnicy powiedzieli, że to właśnie Wiera. Podeszła z dużym lękiem do płotu i nie wyraziła zgody na rozmowę. Otwarcie powiedziała, że boi się rozmawiać o Putinie, bo nie wie, co może, a czego nie wolno jej mówić. Poza tym nie chciała rozmawiać z mediami ze względu na swoje pochodzenie. Czuje się Gruzinką, dopiero skończyła się wojna i ona wie, że rosyjska agresja była złem. Dopiero gdy dotarło do niej, że jesteśmy z Polski, uspokoiła się i zaprosiła nas do obejścia.
Wyznała, że jej prababka była Polką, nie pamięta już jej nazwiska, ale dla jej babki i matki to pochodzenie było ważne. Zaskoczeni stwierdziliśmy, że to by oznaczało, że jej syn ma polskie korzenie, na co pokiwała twierdząco głową, ale także wyraźnie posmutniała. Zaczął się temat, którego się obawiała: Władimir Putin. Według jej słów, urodził się on w Permi za Uralem, jego ojcem był Płaton Priwałow, z którym Wiera po niedługim czasie się rozstała. Dlatego syn przyjął nazwisko po matce.
Ona wyszła za Gruzina i wyjechała, mały Władimir został z jej matką. Dopiero gdy miał dwa lata [w swojej książce „Korporacja zabójców” Jurij Felsztinski podaje, że miał ukończone trzy – przyp. red.], jego babka przywiozła go do Metekhi. Mieszkał tu przez następne siedem lat. Chodził do lokalnej szkoły, uczył się w języku gruzińskim. Matka pamięta, że miał bardzo dobre stopnie. Gdy ukończył dziewięć lat, odesłano go do dziadka za Ural. Wiera nie chciała zdradzić powodu rozstania z synem. Gruzini z wioski twierdzą, że była to decyzja drugiego męża, z którym miała piątkę dzieci. Prawdopodobnie nie było jej stać na utrzymanie dziecka.
W tym momencie ich drogi rozeszły się bezpowrotnie. Już się nie spotkali, nie kontaktowali się ze sobą. Dopiero gdy Władimir został prezydentem Rosji, zaczęła go częściej oglądać w telewizji i w gazetach. Wówczas też pojawili się u niej ludzie podający się za Czeczenów i zabrali z jej domu dokumenty i zdjęcia małego Putina. Wiera Nikołajewna Putina nie oczekuje niczego od obecnego premiera Rosji. Żyje jak tysiące Gruzinów, a jej pierwszym językiem jest gruziński.
Wojciech Pokora, Paweł Bobołowicz
Warto dodać, że ostatnie badania raczej na pewno ustaliły, że Stalin był z pochodzenia Osetyńcem (a nie zruszczonym Gruzinem). J. K.