Mateusz Kijowski w #dzieńdobryPolsko: to nie były pieniądze z puszek
Pieniądze przelane na spółkę Mateusza Kijowskiego nie pochodziły z darowizn puszkowych od sympatyków, tylko z darowizn celowych. Tak twierdzi sam lider KOD, który był gościem programu #dzieńdobryPolsko. - Nie potrafię jednak dokładnie powiedzieć, ponieważ nigdy się nie zajmowałem stroną finansową działania KOD - dodał. Jak podkreślił, "nigdy nie dostawał wynagrodzenia, jako przewodniczący KOD".
Na konto spółki trafiło ponad 90 tys. z darowizn internetowych, puszkowych wszelakich. Czy to jest w porządku, uczciwe? - pytała prowadząca program Kamila Biedrzycka-Osica. - O ile mi wiadomo, nie z darowizn puszkowych, tylko z darowizn celowych. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, ponieważ nigdy się nie zajmowałem stroną finansową działania KOD - odpowiedział Mateusz Kijowski.
- W Słupsku pytano pana, czy pan się utrzymuje z pieniędzy KOD. Pan powiedział, że nie, tymczasem 90 tys. zł trafiło na konto spółki - drążyła Biedrzycka-Osica. - W Słupsku byłem już bezrobotny. Tam była agresywna atmosfera, sytuacja mocno nerwowa i pytania prowokacyjne. Powiedziałem wtedy prawdę. Żeby była jasność - ja nigdy nie dostawałem wynagrodzenia, jako przewodniczący KOD - podkreślił Kijowski.
90 tys. zł z konta KOD na konto Kijowskiego
W środę "Rzeczpospolita" podała, że należąca do Kijowskiego i jego żony firma MKM-Studio zainkasowała ponad 91 tys. zł za "usługi informatyczne" dla Komitetu Obrony Demokracji. Pieniądze miały pochodzić ze zbiórek społecznych, organizowanych przez KOD. Tymczasem Kijowski utrzymywał, że nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia za pracę w organizacji, a jego źródłem utrzymania są pieniądze od rodziny.
Dziennikarzom udało się dotrzeć do faktur, dokumentujących transakcje. Wynika z nich, że od marca do sierpnia 2016 roku z konta Komitetu Społecznego KOD na konto MKM-Studio zrealizowano sześć przelewów. Każdy na kwotę 15 190,50 zł brutto. Faktury dla KOD wystawiał osobiście Mateusz Kijowski.
W związku z zamieszaniem, jakie pojawienie się tej informacji wywołało w mediach, lider KOD opublikował na Facebooku oświadczenie, w którym napisał, że atak na siebie "traktuje jako prowokację". "Od samego początku dla KOD-u najważniejsza była jego internetowa sprawność i bezpieczeństwo. Moja spółka zaczęła świadczyć usługi na rzecz ruchu. Nigdy nie była to pensja, co najwyżej zwrot kosztów części ponoszonej pracy. Jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki i każdej godziny poświęconej dla KOD-u. Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD. Ale z każdej z tych ról wywiązałem się uczciwie" - wyjaśnił.