Marta Tychmanowicz: Ten rozkaz miał uchronić żołnierzy AK przed represjami
19 stycznia 1945 roku ostatni komendant Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki wydał rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej. Miało to uchronić żołnierzy przed represjami ze strony wkraczających na tereny Polski wojsk radzieckich. Jednak i tak NKWD przy pomocy polskiej bezpieki aresztowało, wsadziło do więzienia lub zesłało w głąb ZSRR kilkadziesiąt tysięcy byłych akowców.
19.01.2013 | aktual.: 19.01.2013 12:53
Generał Okulicki „Niedźwiadek” w połowie stycznia 1945 roku przebywał w okolicach Częstochowy, gdzie Kedyw (oddziały dywersji Armii Krajowej) miał chronić jasnogórski klasztor Paulinów. 12 stycznia 1945 roku Armia Czerwona przystąpiła do wielkiej ofensywy, której celem było zdobycie Berlina. Tragiczny finał, a wręcz druzgocząca klęska militarna i polityczna, Powstania Warszawskiego oraz szybkie postępy wojsk sowieckich skłoniły gen. Okulickiego do podjęcia decyzji o rozwiązaniu Armii Krajowej. 19 stycznia wydał on ostatnie rozkazy, W pierwszym deklarował niechęć do wystąpień zbrojnych przeciwko Armii Czerwonej, ale jednocześnie zwycięstwo Stalina nie oznaczało dla niego końca wojny o niepodległą Rzeczpospolitą: „Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo naszej słusznej sprawy, o którą walczymy od 1939 roku. W rzeczywistości, mimo stwarzanych pozorów wolności, oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą
bardziej niebezpieczną”.
W ostatnim rozkazie z 19 stycznia 1945 przeznaczonym do wszystkich żołnierzy Okulicki dramatycznie apelował: „Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa Polskiego i ochrony ludności polskiej przed zagładą. (...) W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą.
W przekonaniu, że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę, z upoważnienia Pana Prezydenta RP zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi Armii Krajowej. W imieniu służby dziękuję Wam za dotychczasową ofiarną pracę. Wierzę głęboko, że zwycięży nasza święta sprawa, że spotkamy się w prawdziwie wolnej i nieokupowanej Polsce. Niech żyje wolna, niepodległa i szczęśliwa Polska!”.
Decyzja rozwiązania Armii Krajowej nie była osobistym pomysłem Okulickiego, była rozważana już dużo wcześniej – możliwość taką w obliczu wkraczających do Polski Sowietów zapisano w specjalnej instrukcji rządowej z 14 listopada 1944 roku. Rozproszenie polskiej armii związanej z rządem londyńskim miało być pozytywnym sygnałem oraz ułatwić negocjacje ze stroną radziecką. Chciano też uchronić członków AK przed prześladowaniami ze strony NKWD, nie dawać im powodów do represjonowania polskich żołnierzy. Generał Okulicki twierdził że utrzymywanie antyradzieckiej partyzantki byłoby doskonałym pretekstem dla Stalina do uruchomienia ogromnej sowieckiej machiny likwidującej przeciwników. Jak się później jednak okazało Stalin był dużo perfidniejszym i bezwzględniejszym graczem i wcale nie potrzebował żadnych pretekstów. Sam fakt rozwiązania Armii Krajowej nie wpłynął w żaden szczególny sposób na zaniechanie czy zmniejszenie skali represji wobec byłych akowców.
W tajnej depeszy do Naczelnego Wodza gen. Andersa Okulicki już 5 marca 1945 roku pisał: „Represje i aresztowania żołnierzy AK trwają bez przerwy. Konieczna jest interwencja Anglosasów. Do tego czasu aresztowano ponad 40 tysięcy. Los aresztowanych niewiadomy. Armia Czerwona i władze sowieckie grabią co się da. Zachowują się jak w zdobycznym wrogim kraju. Jedynym władcą jest NKWD, które tępi każdą myśl narodową polską”. Co więcej sam gen. Leopold Okulicki padł ofiarą cynicznej prowokacji przygotowanej przez NKWD i polskie UB – został aresztowany podczas zainscenizowanego spotkania przywódców Państwa Podziemnego z generałem Sierowem pod koniec marca 1945 roku w Pruszkowie. Efektem tego aresztowania był słynny proces 16-tu w Moskwie, a finalnie niewyjaśniona do dziś tragiczna śmierć generała Okulickiego w radzieckim więzieniu w wigilię 1946 roku.
Rozwiązanie Armii Krajowej nie miało oznaczać jednak końca walki. Rozkaz ten zwalniał żołnierzy z przysięgi złożonej AK, ale nie zwalniał ich z obowiązku służenia ojczyźnie. Sam Okulicki, Komenda Główna AK oraz przywódcy cywilni nie zamierzali się ujawniać. W odczuciu prześladowanych akowców okupację niemiecką zastępowała nowa – sowiecka. Sytuacja wymagała więc ponownego zejścia do podziemia i podjęcia na nowo walki o niepodległą Polskę. Kontynuatorką opartej na jawnych strukturach Armii Krajowej miała być głęboko zakonspirowana, wręcz elitarna, organizacja NIE (Niepodległość). Jej działalność została jednak szybko sparaliżowana poprzez aresztowanie i wywiezienie do ZSRR jej szefów – Fieldorfa i Okulickiego. NIE rozwiązano 7 maja 1945 roku, powołując w to miejsce Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, która swój żywot zakończyła równie szybko – 6 sierpnia 1945 roku. Na jej miejsce powstało cywilno-wojskowe Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Ale jak pisze Piotr Lipiński w swojej książce „Raport
Rzepeckiego”: „W ciągu niecałego roku 1945 kolejno działały i rozwiązywały się organizacje antykomunistycznego podziemia: Armia Krajowa, NIE, Delegatura Sił Zbrojnych, WiN. Można przypuszczać, że ze zmian tych zdawali sobie w pełni sprawę wyłącznie najwyżsi dowódcy. Społeczeństwo i żołnierze zapewne uważali, że podziemie to po prostu Armia Krajowa”.
Rozkaz o rozproszeniu szeregów Armii Krajowej oraz dalsze decyzje powołujące do życia efemeryczne organizacje próbujące zastąpić rozwiązaną AK były tylko złowieszczą zapowiedzią zbliżającego się końca. Krzysztof Komorowski napisał w książce „Armia Krajowa. Dramatyczny epilog”: „Nieuchronnie zbliżał się czas tragicznego końca Sił Zbrojnych w Kraju. (...) Aresztowanych akowców poddawano brutalnym przesłuchaniom (filtracjom), pozbawiano mienia osobistego i częstokroć włączano do kolumn jeńców niemieckich. Z tzw. więzień operacyjnych NKWD wywożono ich transportami kolejowymi do obozów pracy i kopalni m. in. na Uralu i w zachodniej Syberii. (...) Pokolenie Kolumbów, uwikłane w rozrachunki z przeszłością, dramatycznie doświadczone współczesnością, było skazane na gorycz zniewolenia w przyszłości. Nie dane było mu cieszyć się pełnią zwycięstwa nad Niemcami”.
Pomimo zakończenia II wojny światowej byli żołnierze AK poddawani byli wciąż prześladowaniom, i to co gorsza ze strony polskich instytucji i służb bezpieczeństwa (UB, MO, Informacja Wojskowa, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Niektórzy oddawali życie, a jedyną ich winą były przekonania polityczne lub przynależność do AK.
Marta Tychmanowicz, specjalnie dla Wirtualnej Polski