PolskaMarcin Wolski: Kino akcji - czyli jak filmowa fikcja staje się rzeczywistością

Marcin Wolski: Kino akcji - czyli jak filmowa fikcja staje się rzeczywistością

Rzeczywistość usiłuje nadążać za kinem akcji. Mniej lub bardziej udolnie. Odnosi się wrażenie, że to nie scenarzyści inspirują się historiami prawdziwymi – raczej Opatrzność naoglądawszy się rozmaitych produkcji, próbuje je z rożnym skutkiem naśladować - pisze Marcin Wolski w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Marcin Wolski: Kino akcji - czyli jak filmowa fikcja staje się rzeczywistością
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

21.02.2013 | aktual.: 21.02.2013 15:22


Wprawdzie koprodukcja polsko-rosyjska, stanowiąca remake „Air Force One”, sypie się, ponieważ realizatorzy uparli się na obsadzenie w roli głównej „pancernej brzozy” i efekty są jakie widać. Ale za to aktor Stuhr twierdzi, że obecna sytuacja w Watykanie to plagiat z filmu, w którym grał czołową rolę - „Habemus papam” czy jak kto woli „Depresja papieża”.

Widzowie „Amargedonu” czy innych „Dni Apokalipsy” zamarli, kiedy jakieś ciało niebieskie eksplodowało na Czelabińskiem, a równocześnie pojawiły się doniesienia o asteroidzie zmierzającej w stronę Ziemi.

Ale tym razem jakoś się nam udało. Zwolennicy spiskowych teorii dziejów natychmiast zauważyli, że meteorytowi w Rosji towarzyszył podobny fajerwerk nad Kubą, a wszystko odbywało się w cieniu eksplozji nuklearnej w Korei, jednak sensownego związku wykazać nie mogli.

Bardziej ciekawe są sprzężenia realu z wirtualem. Wiadomo, że amerykańscy gangsterzy, początkowo naprute i niechlujne szmondaki, chodząc namiętnie na filmy o nich samych, przejmowali ochoczo obyczaje i stroje proponowane przez aktorów filmowych, co podniosło wydatnie zarówno estetykę jak i morale amerykańskiej przestępczości zorganizowanej. Filmy z „tawariszczem Bondem” stanowiły ważny element szkoleń KGB, a aktor Cieślak tak sprawdził się w roli sprawnego milicjanta, że obsadzono go w roli posła III RP.

Mimo tych doświadczeń nie rozumiem powodów, dla których współczesne władze Policyjne zabraniają funkcjonariuszom chodzenia na film „Drogówka”. Obraz jest podobno hardcorowy, ale mimo to chciałbym wiedzieć, skąd ten szlaban – czy obraz tak dalece odbiega od rzeczywistości, że może skłonić uczciwych policjantów do złego, czy odwrotnie - tak trafnie pokazuje rzeczywistość, że może to wzbudzić w umundurowanych widzach wyrzuty sumienia, lęk przed karą lub chętkę odwiedzenia twórców filmu i skłonienia ich do podzielenia się kasą z pierwowzorami.

Bywają też sytuacje, że kinematografia tak długo lansuje pomysł, że w końcu przyobleka się on w ciało. Tak długo wymyślano różne „ataki na Amerykę”, że w końcu do niego doszło, tak często w filmach „made in USA” pojawiał się czarny prezydent, aż dla świętego spokoju go wybrano.

Zasada ta nie do końca sprawdza się u nas. U schyłku rządów PiS-u powstał serial „Ekipa” reklamowany sloganem „oni będą rządzić jesienią”. Było to o dość przypadkowym premierze, spoza układu, który wyrasta na męża opatrznościowego, walczy z patologiami, uzdrawia gospodarkę i rozbraja terrorystów. Mimo że hasło „oni będą rządzić jesienią” sprawdziło się, serial w Polsacie dość szybko skończył swój żywot. Spadała oglądalność czy może nie podobał się scenariusz? Jeśli tak, to dlaczego? Obraz premiera równiachy zbyt rozmijał się ze stanem faktycznym, a może przeciwnie - pokazywał, jak stopniowo bohater okazuje się swoim przeciwieństwem, zamiast walczyć z układem, staje się jego gwarantem, a co do aktów terroru przyczynia się (wierzmy - mimowolnie) do dramatów wszech czasów?

Inna sprawa, że rzeczywistość u nas mimo zmiany ustroju, najchętniej naśladuje komedie. Stare filmy Barei.

Marcin Wolski specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (87)