PublicystykaMarcin Bartnicki: Fala eurosceptycyzmu w całej Europie. Polska jest jedynym wyjątkiem

Marcin Bartnicki: Fala eurosceptycyzmu w całej Europie. Polska jest jedynym wyjątkiem

Przez Unię Europejską przetacza się fala eurosceptycyzmu. Trend jest wyraźny we wszystkich państwach z wyjątkiem Polski. Polacy niezmiennie od lat są liderem w pozytywnych ocenach UE, na drugim miejscu w zestawieniu znajdują się Węgrzy. Falę antyunijnych nastrojów widać szczególnie wyraźnie we Francji, gdzie UE ma prawie dwukrotnie więcej przeciwników niż zwolenników. To ogromne zagrożenie dla Unii, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że francuski antyunijny radykalny Front Narodowy wyrasta na najpoważniejszą siłę polityczną Francji. I jest finansowany przez Rosję - pisze Marcin Bartnicki.

Marcin Bartnicki: Fala eurosceptycyzmu w całej Europie. Polska jest jedynym wyjątkiem
Źródło zdjęć: © WP
Marcin Bartnicki

Polska jest ujmowana w badaniach stosunku obywateli do UE, prowadzonych przez amerykański think tank Pew Research Center, od 2007 roku. Od samego początku jesteśmy społeczeństwem z najlepszym nastawieniem do zjednoczonej Europy. Jednak jeszcze nigdy nie wyróżnialiśmy się tak znacząco na tle innych państw kontynentu. W Polsce pozytywne oceny wystawiło UE 72 proc. badanych, w drugim najbardziej entuzjastycznie oceniającym UE kraju - na Węgrzech, Unię pozytywnie ocenia 61 proc. społeczeństwa.

Europa przeciw Unii

Wyróżniamy się również pod względem najmniejszego odsetka eurosceptyków. W Polsce to 22 proc. badanych, na drugich w kolejności Węgrzech 37 proc. Od państw takich jak Francja i Grecja dzieli nas przepaść. Eurosceptycy stanowią tam zdecydowaną większość. W Grecji to trzy czwarte społeczeństwa.

Tak złe oceny UE to przede wszystkim skutek dwóch największych porażek europejskich instytucji w ostatnich latach - fatalnej polityki wobec imigrantów i sposobu, w jaki próbowano rozwiązać kryzys ekonomiczny. I nie jest to wyłącznie opinia obywateli państw, które najbardziej ucierpiały na tych kryzysach. Sprzeciw wobec polityki imigracyjnej narzuconej przez Angelę Merkel zachodni politycy i publicyści przypisują zwykle krajom Europy Środkowo-Wschodniej, z kolei narzekanie na politykę gospodarczą ma być charakterystyczne dla mieszkańców Południa - Greków, Włochów i Hiszpanów. Wyniki badań opublikowane w czerwcu przez Pew Research Center obalają te stereotypy.

Polityką UE wobec imigrantów oburzona jest cała Europa od Grecji, (95 proc. negatywnych ocen), po Szwecję (88 proc.). Nawet w najprzychylniej oceniającej tę politykę Holandii, dwóm trzecim badanych nie podobają się decyzje dotyczące radzenia sobie z falą migracji do Europy. Niewiele pozytywnych ocen zbiera również gospodarcza strategia Brukseli. Najlepiej oceniają ją Polacy i Niemcy (47 proc. pozytywnych ocen). Jednak w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i Hiszpanii ekonomiczne decyzje UE chwali tylko jedna czwarta badanych, a w Szwecji jedna trzecia. Pomysły Unii na gospodarkę podobają się zaledwie 6 proc. Greków.

Francuskie zagrożenie

Co ważne, według badań Pew Research Center, poparcie dla UE w Polsce ma minimalny związek z poglądami politycznymi. Podobnie jest również we Francji i na Węgrzech. W Hiszpanii i Szwecji bardziej eurosceptyczni są wyborcy partii lewicowych, natomiast w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, Holandii i w Niemczech negatywne opinie o Unii częściej wyrażają respondenci o poglądach prawicowych.

Najbardziej eurosceptyczny elektorat ujęty w badaniach ma brytyjska partia UKIP Nigela Farage'a. Tylko 13 proc. wyborców tej partii dobrze ocenia Unię. W przypadku francuskiego skrajnie prawicowego Frontu Narodowego jest to jedna trzecia wyborców. Podobnie jest również w przypadku elektoratu hiszpańskiej radykalnie lewicowej partii Podemos.

To jest właśnie kluczowa różnica między zachodnioeuropejską, a polską sceną polityczną. W naszym kraju do parlamentu nie dostała się żadna antyunijna partia polityczna. Nawet w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości, które kładzie nacisk na większą autonomię w podejmowaniu decyzji przez rządy poszczególnych państw, dwie trzecie wyborców pozytywnie oceniają UE. Dlatego po partii Jarosława Kaczyńskiego nie należy spodziewać się radykalnego antyunijnego zwrotu.

Największym zagrożeniem dla dalszego istnienia Unii jest nie tylko wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur europejskich, ani tym bardziej spór wokół sędziów Trybunału Konstytucyjnego w Polsce. Przy tak dużym poparciu dla radykalnych antyunijnych partii, jakie obserwujemy m.in. we Francji, jest bardzo prawdopodobne, że do końca dekady skrajni nacjonaliści przejmą władzę w co najmniej jednym z dużych państw UE. Dodatkowym zagrożeniem jest fakt, że część antyunijnych partii jest finansowana przez Rosję. Tak jest w przypadku francuskiego Frontu Narodowego, któremu kredytu udzielił Pierwszy Czesko-Rosyjski Bank. Właścicielem tej moskiewskiej instytucji jest Roman Popow, związany wcześniej z ze spółką Strojtransgaz należącą do Gazpromu.

Precedensowe decyzje podejmowane przez formację taką, jak Front Narodowy, np. o wyrzuceniu wszystkich imigrantów lub zamknięciu granic, również dla obywateli innych państw UE, oznaczałyby koniec Unii jaką znamy. Bez Francji i Wielkiej Brytanii UE może nie przetrwać lub stanie się fasadową instytucją o marginalnym znaczeniu. Niestety, w 2016 r. scenariusz rozpadu UE, który jeszcze kilka lat temu należał do gatunku political fiction, staje się coraz bardziej prawdopodobny.

Ostatnia dekada Unii?

Fala antyunijnych nastrojów zalewająca Europę Środkową ze wszystkich kierunków to nie tylko efekt błędnych decyzji Brukseli z ostatnich lat. Sprzeciw wobec imigrantów napływających masowo do Europy nie byłby tak silny, gdyby nie całe dekady zaniedbań i błędnej polityki. Popularność antyimigracyjnych partii to m.in. skutek zamachów terrorystycznych dokonanych przez Francuzów i Belgów. Bardziej precyzyjnie, przez pochodzących spoza Europy imigrantów i ich potomków, którzy przez błędną politykę społeczną Francji i Belgii otrzymali co prawda obywatelstwo tych państw, ale zostali wyłączeni ze społeczeństw zachodniej Europy i stali się wrogami europejskich wartości.

Lat zaniedbań nie da się szybko nadrobić. Można jednak wyciągnąć wnioski z kluczowych dla europejskiej wspólnoty decyzji, za którymi stoi jeden polityk - Angela Merkel. Niemiecka kanclerz najpierw, wbrew wielu głosom sprzeciwu, w tym również płynących z Niemiec, przeforsowała swój projekt polityki gospodarczej wobec europejskich gospodarek znajdujących się w kryzysie, a następnie zmusiła Europę do przyjęcia takiej liczby niedostosowanych kulturowo imigrantów, na jaką UE nie była gotowa.

Powrót do wcześniejszej polityki UE, która w większym stopniu szanowała opinie obywateli, nadal jest możliwy, ale rok 2016 jest być może ostatnim, w którym można jeszcze odwrócić niekorzystne zjawiska. Jeśli to się nie uda, integracja europejska będzie ideą garstki ludzi z radykalnej lewicy, wegetujących na marginesie poważnej polityki.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (124)