Maciej Giertych lustrowany
Sąd Lustracyjny w Warszawie rozpoczął
rozprawę lustracyjną kandydata na prezydenta RP Macieja Giertycha.
Giertych oświadczył przed sądem, że nie współpracował ze
służbami PRL.
Przed sądem Giertych oświadczył powiedział, że w latach 70. odmówił oficerowi SB pośrednictwa w kontaktach z przebywającym na emigracji swoim ojcem Jędrzejem, znanym działaczem narodowym.
Giertych ujawnił, że Służba Bezpieczeństwa proponowała mu w drugiej połowie lat 70., by jego ojciec napisał o stalinowskim zbrodniarzu sądowym Stefanie Michniku, mieszkającym w Szwecji i publikującym w paryskiej "Kulturze" pod nazwiskiem Szwedowicz.
Odparłem, że ojciec tak uzyskanych informacji nie opublikuje - oświadczył Maciej Giertych.
Na początku roku Giertych rozdał mediom otrzymane z IPN materiały, jakie SB zbierała na niego od 1962 r., gdy wrócił z emigracji w Anglii (dostał on już od IPN status pokrzywdzonego, co oznacza, że w PRL był inwigilowany, a nie był agentem).
Akta zawierają zapisy rozmów Giertycha z oficerami SB, którzy chcieli od niego informacji o jego ojcu Jędrzeju - emigracyjnym działaczu narodowym. Z akt wynika, że Giertych chętnie relacjonował poglądy ojca; twierdził, że przyszłością Polski jest sojusz z Rosją; miał wyrażać się też ze zrozumieniem o interwencji Rosji w Czechosłowacji w 1968 r.
SB chciała, by przekazywał on ojcu materiały, które ten następnie będzie upowszechniał. Giertych informował, że ojciec "nie odmawia współpracy, ale chce mieć swobodę, jak i gdzie je wykorzysta".
Postępowanie lustracyjne kończy się albo uznaniem prawdziwości oświadczenia danej osoby, albo uznaniem jej za "kłamcę lustracyjnego" - wtedy będzie ona skreślona z listy kandydatów. Jeżeli kandydat sam przyzna się do związków z tajnymi służbami PRL, jego oświadczenie jest publikowane w "Monitorze Polskim" i w obwieszczeniu wyborczym. Ustawa lustracyjna nie zamyka takiej osobie dostępu do urzędu prezydenta.