Łukasz Warzecha: bądź patriotą, nie daj się golić przez łże‑liberalny rząd Tuska
Zacznijmy od cytatu: "Zanim ktokolwiek w moim rządzie wpadnie na pomysł albo ktokolwiek w naszych klubach wpadnie na pomysł, aby wyciągnąć Polakom większą ilość pieniędzy z kieszeni, to się zastanowimy sto razy. To nie jest sztuka leczyć finanse publiczne, albo leczyć finanse w ochronie zdrowia, wyłącznie poprzez drenaż kieszeni Polaków. [...] Ten rząd będzie pilnował pieniędzy podatników!" Pamiętają Państwo może, kto to powiedział i kiedy?
03.01.2013 | aktual.: 07.02.2016 14:57
Nie? Zatem jeszcze jeden cytat, dla ułatwienia: "Ostrzegam państwa, pilnujcie swoich portfeli. Dzisiaj naprawdę poważna załoga zaczyna się zabierać za wasze portfele i za wasze złotówki". Teraz już chyba Państwo pamiętają. Tak, to Donald Tusk kilka lat temu w latach 2008 i 2006.
Właściwie wszystko się zgadza. Za nasze portfele i nasze złotówki od nowego roku faktycznie zabiera się poważna ekipa. I rzeczywiście ten rząd pilnuje pieniędzy podatników. Pilnuje mianowicie, żeby szybko i w dużej ilości trafiały do budżetu i żeby nikt się nie prześliznął przez coraz szczelniejsze sito fiskusa. Za moment zniknie na przykład możliwość przepuszczania wynagrodzeń przez spółki, zarejestrowane na Cyprze.
Idę o zakład, że gdyby wziąć pod uwagę cały okres III RP, to właśnie łże-liberalny rząd Tuska najbardziej podwyższył obciążenia fiskalne wszelkiego rodzaju. Być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że powinni już zacząć odkładać na poczet podatku, jaki przyjdzie im zapłacić w kwietniu 2014 roku. Rząd, który miał się sto razy zastanowić, zanim sięgnie do naszych kieszeni, sięga do nich właśnie tak głęboko, jak są w stanie dotrzeć długie łapska fiskusa.
Spójrzmy: podwyższony już wcześniej VAT, podwyżki akcyzy - od paliwa po tytoń, zamrożone progi podatkowe, praktyczna likwidacja ulgi na jedno dziecko, likwidacja ulgi internetowej, likwidacja 50 procent kosztów uzyskania dla przedstawicieli wolnych zawodów. W ekstremalnych przypadkach podatnicy zapłacą o 50, a nawet więcej procent podatku osobistego. Nie wliczając obciążeń pośrednich. W przypadkach mniej drastycznych i tak będzie to odczuwalna podwyżka.
Pomijam tutaj ściśle ekonomiczny aspekt tej sytuacji. Wystarczy tylko powiedzieć, że niektóre prawa ekonomii są niezmienne. Mniej pieniędzy w kieszeni obywateli oznacza mniejszy popyt, a mniejszy popyt to mniejsza produkcja i mniejszy popyt na usługi, a więc większe bezrobocie. Rząd PO, który reklamował się kiedyś jako liberalny, stosuje jednak najbardziej prymitywną metodę dosypywania do budżetu. Zamiast stworzyć warunki, w których coraz zamożniejsi obywatele zaczęliby, dzięki lepszej koniunkturze, płacić wyższe podatki bez ich podwyższania, po prostu dokręca śrubę. Tak działanie gospodarki może pojmować dyrektor sowchozu na Białorusi, a nie minister finansów europejskiego państwa. Brakuje nam kasy? No to trzeba ogolić ludzi jeszcze bardziej, do gołej skóry. Podatek ukryty pod hasłem "walki z mordercami drogowymi" (copyright by Sławomir Nowak), podatek od deszczu, a jak trzeba, to i podatek od płacenia podatków.
Tymczasem w związku z poczynaniami poważnej załogi, która pilnuje naszych złotówek (pod warunkiem, że są już na koncie urzędu skarbowego), powraca absurdalny, bezzasadny schemat myślowy, zawierający się w sentencji: "Patriotyzm to płacenie podatków". Powiem więcej: to schemat nie tylko absurdalny i bezzasadny, ale wręcz intelektualnie prostacki. Patriotyzm nie sprowadza się do płacenia podatków ani nie na tym polega, nie każde podatki są zasadne, sprawiedliwe, a obywatele nie mają obowiązku zachowywać się jak barany, idące na rzeź i potulnie zasilać fiskusa w każdej sytuacji.
Zacznijmy od tego, że płacenie podatków na rzecz państwa to pewien układ. Nasz stosunek do naszego państwa, do naszej ojczyzny, nie powinien być od funkcjonowania tego układu zależny. Patriota kocha swój kraj nawet jeśli jest bardzo źle rządzony lub okupowany. Może nawet wtedy kocha go jeszcze bardziej.
Lecz podatki to inna sprawa. Podatki płacimy dlatego, że czegoś od państwa oczekuje-my w zamian. A teraz zadajmy sobie pytanie, na co dzisiejsze polskie państwo, rządzone przez Platformę Obywatelską, wydaje nasze pieniądze. Inaczej mówiąc, co dostajemy w zamian za ciężką kasę, którą płacimy codziennie w podatkach pośrednich, a raz w roku w postaci PIT? Co w naszym państwie działa, jak powinno? Administracja? A może służba zdrowia? Może koleje? Może mamy poważną, dobrze wyposażoną i budzącą szacunek armię? A może świetny system sądownictwa, z profesjonalnymi sędziami i szybkimi procesami? Może sprawną i budzącą zaufanie policję?
To są, rzecz jasna, pytania retoryczne z oczywistą odpowiedzią. Ale coś jednak za te nasze pieniądze dostajemy: stadion z dachem, który się nie zamyka, drogi, budowane z wielkimi opóźnieniami i przy huku upadających firm, którym nikt nie zapłacił, premie dla urzędników centralnych i samorządowych, cotygodniowe loty pana premiera rządowym samolotem do Sopotu oraz 300 nowych fotoradarów. Nie wiem, jak państwu, ale mnie się to wydaje słabym interesem. I nie mam ochoty do niego dokładać.
W kwestii patriotyzmu i płacenia podatków mam stanowisko następujące: patriotycznie jest sabotować źle rządzącą władzę (na ile pozwala prawo). Nie jest niepatriotycznie unikać dokładania do wspólnego wora, z którego potem wezmą sobie urzędasy, wiceministrowie i kumple tychże, którzy załatwili sobie wygraną w tym czy innym przetargu. O ile oczywiście nie łamiemy przy tym prawa.
Patriotycznie jest przyglądać się swojemu państwu krytycznie i sprzeciwiać się, jeżeli panująca w nim władza wyciąga z obywateli kasę, nie dając właściwie nic w zamian. Lub, żeby być ścisłym, dając żałosne ersatze i produkty zastępcze. Co pokazuje tylko, w jakiej pogardzie ma własnych obywateli. Patriotycznie jest także pamiętać obietnice polityków, takie choćby jak przypomniana na początku, poczyniona przez Donalda Tuska. I wyciągać wnioski, jeśli te obietnice są ostentacyjnie łamane.
Pisałem kiedyś o heroizmie podatkowym rodziny Radwańskich. Ojciec dwu znakomitych tenisistek powiedział w jednym z wywiadów, że jego córki płacą podatki w Polsce, bo są Polkami. Piękna postawa, ale bardzo idealistyczna. Nie miałbym pretensji do sióstr, gdyby wy-prowadziły się ze swoimi podatkami choćby do Monako. One akurat mogłyby to uczynić bez problemu. Zgadzam się całkowicie z Gérardem Depardieu, który ostatnio został rezydentem podatkowym w Belgii. Podjął tę decyzję po tym, jak prezydent Hollande spróbował wprowadzić we Francji populistyczny podatek w wysokości 75 procent dla osób zarabiających powyżej miliona euro rocznie. (Podatek na razie upadł we francuskim trybunale konstytucyjnym, ale Hollande zapowiada, że wróci w poprawionej formie.) Depardieu oznajmił, że Francja powinna nagradzać, a nie gnębić tych, którzy odnoszą sukces. Czy przestał być francuskim patriotą? Przeciwnie - swoim ruchem sprzeciwił się rządowi, który Francję psuje.
Dać się golić złej władzy i nie dbać o to, jak korzysta ona potem z naszych pieniędzy - to nie patriotyzm. To głupota.
Łukasz Warzecha, specjalnie dla Wirtualnej Polski