LPR: propozycja PO ma opanować rozłam w tej partii
W PO jest głęboki rozłam, propozycja Platformy dotycząca wiosennych wyborów parlamentarnych ma ten rozłam opanować - w ten sposób szef LPR Roman Giertych skomentował propozycję PO zakładającą m.in. przyspieszone wybory parlamentarne na wiosnę 2007.
08.12.2006 | aktual.: 08.12.2006 13:24
Platforma Obywatelska złożyła Prawu i Sprawiedliwości ofertę rozwiązania "fatalnej" sytuacji na scenie politycznej; PO chce odsunięcia od rządu Andrzeja Leppera i Romana Giertycha oraz wcześniejszych wyborów parlamentarnych wiosną 2007 r.
W zamian Platforma jest skłonna poprzeć przyszłoroczny budżet i wspierać mniejszościowy rząd PiS, który działałby do przyspieszonych wyborów.
Zdaniem Giertycha, szef PO Donald Tusk chce dzięki tej propozycji zdyscyplinować posłów swojej partii i zatrzymać jej rozpad. Realność tej propozycji jest żadna. PO nic nie proponuje poza tym, aby PiS stracił większość w parlamencie - ocenił Roman Giertych.
Trudno powiedzieć, czy to jest propozycja tylko szefa partii, czy stoi za tą propozycją cały klub parlamentarny - powiedział szef LPR.
Giertych mówiąc o rozłamie w PO, wskazał m.in., że w wyborach na szefa klubu Platformy przepadł kandydat przedstawiony przez Tuska Zbigniew Chlebowski. Szefem klubu został Bogdan Zdrojewski.
Według polityka Ligi, Tusk "w sytuacji, którą ma obecnie w klubie, nie jest już partnerem do rozmów". Jak mówił, może partnera do rozmów trzeba szukać w grupie tych posłów, która "wybrała wbrew stanowisku szefa partii przewodniczącego klubu".
Mam wrażenie, że te dramatyczne ruchy Donalda Tuska są spowodowane kłopotem wewnętrznym, rozłamem z posłem (Janem) Rokitą i stąd propozycja straszaka wyborczego - podkreślił Giertych. Jak stwierdził, w obecnej kadencji "będziemy ciągle mówić o przyspieszonych wyborach, aż do września 2009 roku".
Pytany jak na propozycję PO zareaguje premier Jarosław Kaczyński, Giertych odpowiedział, że spotkał się z szefem rządu dwa dni temu. Ustaliliśmy zasady współpracy i nic nie wskazuje na to, aby koalicja miała być zagrożona. Gdyby zdanie byłoby odmienne, wiedzielibyśmy o tym - mówił wicepremier.
Zdaniem Giertycha, należy oczekiwać dymisji każdej osoby w rządzie, której byłyby postawione zarzuty prokuratorskie. To, że zarzucają coś media czy jedna lub druga osoba, nie oznacza, że to przekłada się na materiał procesowy - argumentował szef LPR.
W jego ocenie, jeśli potwierdzą się zarzuty wobec posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego, szef Samoobrony Andrzej Lepper ponosi za to "odpowiedzialność polityczną". To nie jest odpowiedzialność prawna, tylko polityczna - zaznaczył Giertych.
Jak dodał, nie ma żadnych przesłanek do odpowiedzialności prawnej Leppera. Nic o tym nie słyszałem, nic o tym nie wiadomo. Jeżeli pojawi się jakaś informacja o możliwej odpowiedzialności karnej Andrzeja Leppera, to będziemy mogli rozmawiać, a na razie nie ma o czym rozmawiać - podkreślił szef resortu edukacji.
Dopytywany, czy wyobraża sobie koalicję rządową bez partii Andrzeja Leppera, ale z częścią posłów, którzy opuszczą klub Samoobrony, Giertych odpowiedział, że "można sobie wyobrazić koalicję LPR, PiS i Samoobrony bez premiera Kaczyńskiego, ale w praktyce jest to coś absurdalnego".
Dziennikarze pytali także Giertycha czy nie lepiej by było, gdyby do czasu wyjaśnienia "seks-skandalu" w Samoobronie Lepper zawiesił swoją działalność w rządzie. W ten sposób można by wprowadzić mechanizm całkowitej dekompozycji rządu. Wystarczyłaby jedna pani czy pan, który powie coś o jakimś ministrze i wówczas mamy do czynienia z zawieszeniem - powiedział szef LPR.
Jak zaznaczył, na razie większość wypowiedzi w sprawie skandalu w Samoobronie "to są spekulacje". Na razie mamy sytuację pęknięcia w PO i próbę ratowania jedności w partii poprzez ucieczkę do przodu Donalda Tuska - podsumował Giertych.