Ligia Krajewska: na lotnisku we Frankfurcie kazali mi rozebrać się i zdjąć protezę ręki
- Na lotnisku we Frankfurcie kazali mi się rozebrać i zdjąć protezę ręki. Dobrze się bawili. To było potworne upokorzenie - opowiada na antenie Superstacji posłanka PO Ligia Krajewska.
28.02.2014 | aktual.: 28.02.2014 19:32
- Chciałabym, żeby Jacek Protasiewicz wyszedł z tego cało - powiedziała posłanka pytana o "lotniskowy skandal", a następnie opisała sytuację z tego samego lotniska.
- Leciałam do USA i przesiadałam się we Frankfurcie. Przechodzi się przez specjalną strefę. Pan zapytał mnie, po co lecę. Odpowiedziałam grzecznie, że to jest moja sprawa, nie widzę powodu, żebym musiała mówić, po co lecę do Stanów. Przeszłam przez bramkę, a ponieważ mam protezę ręki (Ligia Krajewska straciła prawą rękę w wieku 16 lat na skutek wypadku - przyp. red.), mam metal, to metal zadzwonił. Powiedziałam, że mam protezę, a wtedy pan poprosił dwie panie i powiedział do nich: "sprawdźcie ją" - relacjonowała posłanka.
Jak twierdzi Krajewska, pracownicy służb lotniska podczas kontroli próbowali ją zmusić, by rozebrała się za małym parawanem. - Panie postawiły parawanik, było widać stojących w kolejce. Kazały mi się rozebrać i zdjąć protezę. Ja nie chciałam tego zrobić. Rozpięłam i pokazałam. A one stały we dwie i się wesoło bawiły. Zachowywały się w sposób skandaliczny. Było mi strasznie przykro - opowiadała Krajewska.
Posłanka tłumaczy, że po tym zdarzeniu chciała złożyć skargę, jednak potem z tego zrezygnowała. - Ale omijam to lotnisko. W Stanach jak widzą, że mam protezę, to jest dotknięcie, OK, sorry. I przechodzę dalej. Nigdzie nie spotkałam się z takim zachowaniem, jak na lotnisku we Frankfurcie - podsumowała.
Według niemieckiego tabloidu do incydentu we Frankfurcie doszło przy odbiorze bagażu. Polski polityk odebrał jednemu z pasażerów wózek bagażowy i pobiegł z nim do wyjścia. Wywołane przez eurodeputowanego zamieszanie zwróciło uwagę celników, którzy zatrzymali go i wylegitymowali. "Polityk stracił wtedy panowanie nad sobą, wymyślał funkcjonariuszom, porównał ich do 'Hitlera' i 'nazistów'. Krzyczał 'Heil Hitler' i pytał, awanturując się 'Czy ktoś z was był w Auschwitz?'".
Protasiewicz relacjonował później, że na lotnisku został wezwany do kontroli bagażowej; poproszony o wylegitymowanie się, pokazał paszport dyplomatyczny. - Gdy oddawał mi ten paszport, usłyszałem "raus". Zrobiłem dwa kroki w kierunku wyjścia i przepraszam, rzeczywiście zagotowałem się. Odwróciłem się i powiedziałem: "Raus" brzmi bardzo źle w kraju, z którego tutaj przyjechałem - mówił.
Według Protasiewicza niemiecki celnik ponownie zwrócił się do niego, mówiąc "raus". - Ja mu powiedziałem, że "raus" w kraju, w którym mieszkam, kojarzy się z takimi słowami, jak "Heil Hitler" czy "Haende hoch" - relacjonował europoseł PO. - Wtedy ten mężczyzna mnie pchnął. Powiedziałem mu: "zanim po raz drugi użyjesz siły, jedź do Auschwitz, żebyś zobaczył, jakie są skutki, jak ludzie w uniformach używali siły". Pchnął mnie po raz drugi - dodał. Jak mówił, celnik zadzwonił po policję; policjanci zakuli go w kajdanki i zawieźli na komisariat.
W czwartek frankfurcka policja złożyła zawiadomienie do prokuratury o znieważeniu przez wiceprzewodniczącego PE Jacka Protasiewicza funkcjonariuszy służb celnych. Rzecznik frankfurckiej policji Andre Sturmeit wyjaśnił, że polski polityk zachowywał się na lotnisku "nieodpowiednio". Potwierdził wersję przedstawioną przez tabloid. Ponieważ awanturujący się pasażer odmówił udania się do komisariatu, policjanci nałożyli mu kajdanki - powiedział Sturmeit. Po potwierdzeniu jego danych i zjawieniu się przedstawicieli polskich służb konsularnych, polityk został zwolniony. Rzecznik powiedział, że sprawa zostanie prawdopodobnie umorzona ze względu na stanowisko zajmowane przez Protasiewicza.
Źródło: Telewizja Superstacja, PAP