Lew Rywin skazany; nie ma dowodów na istnienie "grupy trzymającej władzę"
2,5 roku więzienia dla Lwa Rywina za oszustwo, a nie płatną protekcję - taki wyrok zapadł w najgłośniejszej aferze ostatnich lat. Sąd Okręgowy w Warszawie wymierzył też Rywinowi 100 tys. zł grzywny. Przewodniczący składu sędziowskiego Marek Celej złożył zdanie odrębne. Prokuratura żądała dla Rywina 3 lat więzienia i 250 tys. zł grzywny za płatną protekcję wobec Agory.
Będzie apelacja - zapowiada obrońca Lwa
Rywina mec. Wojciech Tomczyk.
26.04.2004 | aktual.: 26.04.2004 15:15
Wyjaśnienia Lwa Rywina nie zasługują na wiarę - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie, odrzucając jego wersję wydarzeń. Oskarżony twierdził przed sądem, że to "Agora przyszła do Rywina" i że padł ofiarą intrygi wydawcy "GW". Nie ma dowodów na istnienie "grupy trzymającej władzę", która miałaby stać za Lwem Rywinem. Nie można wiązać Roberta Kwiatkowskiego z ofertą Rywina - stwierdził sąd.
Sąd: wyjaśnienia Rywina pozostają w "zasadniczej sprzeczności" z dowodami
"Wyjaśnienia oskarżonego są tylko linią jego obrony, a zeznania przedstawicieli Agory są spójne, logiczne i zgodne z innymi dowodami" - powiedziała sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska w ustnym uzasadnieniu wyroku 2,5 roku więzienia dla Rywina.
Według sądu, wyjaśnienia Rywina pozostają w "zasadniczej sprzeczności" z treścią nagrania jego rozmowy z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem. Sąd uznał, że nie dokonano żadnych manipulacji na tym nagraniu - jak utrzymywała obrona - a jego autentyczność nie budzi najmniejszych wątpliwości.
Szkodliwość społeczna czynu Lwa Rywina była olbrzymia; skutkiem afery Rywina było przyczynienie się do upadku rządu Leszka Millera - uznał warszawski sąd okręgowy. To była próba oszustwa, a nie usiłowanie płatnej protekcji - powiedziała sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska w uzasadnieniu wyroku. Podkreśliła również, że każda osoba ma społeczny obowiązek zawiadomić o przestępstwie, a tego nie zrobiono.
Pod koniec procesu sąd uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu - z płatnej protekcji na oszustwo (zagrożone nie karą do trzech lat więzienia, a do ośmiu). Sam Rywin przyjął wyrok to kręcąc głową, to uśmiechając się.
Opinia prawnika: wyrok rozczarowujący
Profesor Marian Filar z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podkreślił, że jest zdziwiony orzeczeniem sądu, bo zmienia on spojrzenie na sprawę Rywina. Zaznaczył, że opinia publiczna może być rozczarowana, ponieważ wyrok nie podkreśla tła politycznego całej sprawy. Jego zdaniem orzeczenie może wywołać pewien niedosyt, poczucie, że sprawa nie została wyjaśniona do końca.
Zdaniem profesora mimo wszystko dobrze się stało, że cała sprawa miała sądowy finał. "Oznacza to, że pewne rzeczy w Polsce nie przechodzą" - podkreślił profesor.
Nałęcz o wyroku
W opinii Tomasza Nałęcza pocieszające może być to, że Lew Rywin nie pozostanie bezkarny. "Skazanie Rywina za cokolwiek innego niż to, co zrobił - czyli w imieniu grupy trzymającej władzę poszedł z propozycja korupcyjną do Agory - nie jest satysfakcjonujące, choć oczywiście w minimalnej mierze satysfakcjonuje to, że Rywin nie cieszy się zupełną bezkarnością" - podkreślił Nałęcz.
Tomasz Nałęcz wyraził jednocześnie ubolewanie, że prokuratura, przygotowując akt oskarżenia przeciwko Rywinowi, nie podzieliła zdania sejmowej komisji badającej równolegle okoliczności złożenia przez niego korupcyjnej propozycji Agorze. "Mogę tylko ubolewać, że prokuratura nie podążyła tropem związków między propozycją korupcyjną i procesem legislacyjnym" - powiedział przewodniczący komisji. Jego zdaniem, akt oskarżenia i wyrok są zupełnie nieproporcjonalne do skali tego wydarzenia.
Szef komisji śledczej przypomniał także to, co udało się ustalić w trakcie ponad jej rocznych prac. "Niezależnie od ostatecznego sprawozdania, które zostało przyjęte w wyniku politycznego układu SLD i Samoobrony, w komisji śledczej ustaliliśmy, że Rywin nie był sam, był narzędziem ludzi, którzy decydowali o legislacji" - powiedział Nałęcz.
Obrona: to prowokacja
Proces Lwa Rywina rozpoczął się 2 grudnia 2003 roku. Producent filmowy był oskarżony o złożenie korupcyjnej propozycji spółce Agora. W zamian za korzystne dla wydawcy "Gazety Wyborczej" zapisy w nowelizacji ustawie medialnej miał się domagać 17 i pół miliona dolarów na rzecz SLD.
Obrońcy Rywina uważają, że padł on ofiarą prowokacji Agory, która wykorzystała go w walce o korzystną dla siebie ustawę o mediach. Już po ogłoszeniu poniedziałkowego wyroku w sprawie Lwa Rywina Sąd Okręgowy w Warszawie w specjalnym oświadczeniu uznał, że "Gazeta Wyborcza" dopuściła się bezprecedensowej próby wywarcia presji na sąd przed wyrokiem publikując 21 kwietnia artykuł w tej sprawie.
Mec. Wojciech Tomczyk powiedział, że czuje się zaskoczony wyrokiem, gdyż - jego zdaniem - kwalifikacja oszustwa, jaką przyjął sąd wobec Rywina w wyroku, jest nieuzasadniona.
Wyrok a Agora
"Największa afera korupcyjna III RP skończy się zapewne porażką wymiaru sprawiedliwości" - te słowa z artykułu "Gazety Wyborczej" zacytował przewodniczący składu sędziowskiego Marek Celej. "A co nie byłoby porażką? Taki wyrok, jakie życzy sobie 'Gazeta Wyborcza'?"- oświadczył sędzia.
W wygłoszonym po wyroku oświadczeniu sądu, co jest precedensem w historii wymiaru sprawiedliwości, sąd podkreślił, że nie zamierza wypowiadać się ani komentować wypowiedzi członków sejmowej komisji śledczej, ani publicystów na temat sprawy Rywina, natomiast nie mógł przejść do porządku dziennego nad artykułem "GW" pt. "Ten wyrok jest przed wyrokiem", ponieważ uznał go za "niedopuszczalny i karygodny".