Lech Wałęsa: mam wątpliwości co do Komisji Prawdy i Pojednania
Mam wątpliwości co do powstania Komisji Prawdy i Pojednania. Bo jak stworzymy nową instytucję, to tamta nowa będzie znów wyciągać papiery od IPN, oni nie będą chcieli dać, oni będą utrudniać i rozszarpiemy się. Jest instytucja, trzeba jej pomóc, trzeba jej może dać więcej pieniędzy i przy niej budować, by łatwiej było wyjaśniać i szybciej to robić. A jak powołamy następną, jakieś zorganizowanie, jakąś strukturę, no to znów będą jakieś kolizje, jakieś nieprzyjemności, jakieś przedłużania - powiedział Lech Wałęsa, były prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, gość "Sygnałów Dnia".
23.05.2005 | aktual.: 23.05.2005 10:55
Sygnały Dnia: Uzyskał pan wczoraj to, czego pan oczekiwał, podczas rozmowy z generałem Jaruzelskim?
Lech Wałęsa: Ja bym chciał się oderwać od tamtego okresu, od tamtego czasu, tylko że niektórzy mi nie pozwalają, i dlatego prawie jak maniak chciałbym wszystkie argumenty wydobyć w tych sprawach, by ktokolwiek ma wątpliwości, przestał mieć wątpliwości. I dlatego tak męczyłem tą sprawę. Po tym wyjaśnieniu trzeba będzie się zabrać za jeszcze inne, już takie konkretne, te bardziej takie nie osobiste, a społeczne, a więc Okrągły Stół, a więc może Katyń, może jeszcze parę rzeczy, może Ojciec Święty... Ale bez jakiegoś oczyszczenia wstępnego nie można iść dalej.
Sygnały Dnia: Czyli dla pana te słowa, że gdyby pan był dyspozycyjny wobec władzy, to by pan nas nie obalił, są wystarczające, czuje się pan jako osoba czysta, już żaden cień na pana nie powinien paść.
Lech Wałęsa: Tak jest, dlatego że oni narobili świństwa w stosunku do mnie nieprawdopodobne. Nieprawdopodobne, bo ja też byłem nieprawdopodobny, walczyłem z każdej pozycji, w każdym miejscu i dlatego zmusiłem ich do czynów nieprawdopodobnych. I teraz ponieważ tych podróbek, tych oszustw nie było tak dużo, więc ci, którzy patrzą, młodzi ludzi, to biorą: nie, to niemożliwe, i drukują w książkach. Paszkwile chodzą po świecie i dlatego trzeba było to zrobić. I ja jestem usatysfakcjonowany, teraz mogę się zająć innymi sprawami. Zresztą też się zajmowałem, ale to już zostawiam, koniec zabawy.
Sygnały Dnia: Ale jeszcze w kwestii historycznej, panie prezydencie. Kiedy generał Jaruzelski mówi, że jako żołnierz i dowódca odpowiada za wszystko i za wszystkich, ale nie o wszystkich wie i nie na wszystko ma wpływ, daje pan temu wiarę?
Lech Wałęsa: Nie chciałbym, bo to tak nieładnie... Zostawiam to już fachowcom, materiału jest wystarczająco dużo, by potwierdzić i te słowa albo im zaprzeczyć. Ja tego nie mogę robić, dlatego że liczę na to, że parę rzeczy z generałem będziemy mogli zrobić większych, a to niech zrobią fachowcy już — i grafolodzy, i historycy — i niech to pozbierają. Ja się w to nie bawię.
Sygnały Dnia: Nie jest pan przeciwny Komisji Prawdy i Pojednania?
Lech Wałęsa: Nie jestem, tylko...
Sygnały Dnia: Ale w kształcie przy Instytucie Pamięci Narodowej. Dlaczego?
Lech Wałęsa: Bo jak stworzymy nową instytucję, to tamta nowa będzie znów wyciągać papiery od IPN, oni nie będą chcieli dać, oni będą utrudniać i rozszarpiemy się. Jest instytucja, trzeba jej pomóc, trzeba jej może dać więcej pieniędzy i przy niej budować, by łatwiej było wyjaśniać i szybciej to robić. A jak powołamy następną, jakieś zorganizowanie, jakąś strukturę, no to znów będą jakieś kolizje, jakieś nieprzyjemności, jakieś przedłużania. Po co nam to?
Sygnały Dnia: Ale ostatnio wokół Instytutu dzieją się różne rzeczy, wokół osoby prezesa Instytutu. Nie ma pan w związku z tym wątpliwości, czy to byłoby dobre miejsce dla Komisji Prawdy i Pojednania?
Lech Wałęsa: Mam wątpliwości, ale wszędzie te wątpliwości mogą się pojawić, w nowej strukturze jeszcze bardziej, i w związku z tym nie, nie, trzeba uzdrowić, trzeba zrozumieć, trzeba pomóc, trzeba podczyścić, ale niech to poszerzy swoje działalności i niech to robi dobrą robotę.
Sygnały Dnia: A czy gdy generał Jaruzelski mówi o „zabliźnianiu ran przeszłości”, to nie jest przypadkiem próba ucieczki od tego, co było, żeby już to zostawić, „dobrze, to było, tego nie zmienimy”?
Lech Wałęsa: To na pewno. Każdy człowiek chciałby się jakoś wybielić, zrozumieć, wyczyścić. I generał prawdopodobnie też to robi. Ale, proszę pana, czy wszystkich szpiegów i agentów spod Grunwaldu 1410 roku rozliczyliśmy? Na pewno nie. Ale te najważniejsze rzeczy trzeba zrobić. Trzeba zrobić i to nawet może nie dla już faktów, bo wielu ludzi nie żyje, ale żeby nieudacznicy nie grali tym tematem. Ktoś poważny, dobry fachowiec będzie chciał gdzieś tam kandydować, a nieudacznik mu nogę podłoży w taki sposób, że zanim się zorientuje, zanim wyjaśni, to już przegrał wybory. Tak przecież robiono ze mną.
Ja przegrałem przez panią Walentynowicz czy jeszcze innych, na papierach esbeckich przegrałem wybory. Byłem tak silny, że nie mogli sobie poradzić i w taki sposób nikczemny załatwiono mnie. A ile bym zrobił. Miałem pomysły, wiedziałem, jak wiele rzeczy zrobić, ustawiłem się na dziesięć lat realizacji i w połowie drogi mi przez właśnie tego typu sprawy podcięto nogi.
Więcej: Przeczytaj całą rozmowę