"Kwaśniewski nie ma moralnego prawa, by lżyć IPN"
- Ktoś, kto chwiał się na grobach polskich oficerów w Charkowie, nie ma moralnego prawa, by lżyć instytucję niepodległego państwa polskiego, jaką jest IPN – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski nazwał we wtorek IPN „instytutem kłamstwa narodowego”. W odpowiedzi Kurtyka oskarżył byłego prezydenta, że został zarejestrowany jako TW „Alek”. Klub Lewicy chce za to głowy prezesa IPN.
WP: SLD złożył właśnie wniosek do marszałka Sejmu o pana odwołanie. PO nie wyklucza, że go poprze. Boi się pan o swoją przyszłość?
Janusz Kurtyka: - Nie mam zamiaru komentować tego wniosku. To sprawa SLD, każdy klub jest suwerenny w swoich decyzjach.
WP: Czy żałuje pan swoich ostrych słów o Aleksandrze Kwaśniewskim? W wywiadzie dla dziennika „Polska” powiedział pan, że były prezydent został zarejestrowany jak TW „Alek”. To właśnie to oskarżenie stało się bezpośrednim przyczynkiem do wniosku Sojuszu. Dlaczego dziś padły takie słowa?
- Środowiska postkomunistyczne powinny wreszcie uświadomić sobie, że w debacie publicznej będą pojawiać się wypowiedzi dotyczące ich przeszłości. Nazywając IPN instytutem kłamstwa narodowego, pan Kwaśniewski obrzucił wyzwiskami instytucję niepodległego państwa polskiego, a jest faktem, że nie ma moralnego prawa, żeby czynić to w tak ordynarny sposób. Zwracam uwagę, że Aleksander Kwaśniewski był w jądrze władzy państwa komunistycznego w latach 80. Warto tutaj przytoczyć także inne fakty, takie jak skandaliczne zachowanie się na grobach polskich oficerów w Charkowie - w centrum polskiej pamięci i wrażliwości. Ostatnie zachowanie byłego prezydenta w stosunku do IPN, wymagało bardzo stanowczej reakcji. Chcę uświadomić panu Kwaśniewskiemu, że jego życiorys nie zaczął się w roku 90., ale już wcześniej był bardzo obfity.
WP:
Podoba się panu publikacja Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie?
- Ta publikacja nigdy nie ukazałaby się w IPN. Pan Zyzak jest przejściowo związany z IPN. Jest na czasowym kontrakcie, który trwa od października do kwietnia.
WP: Choć Instytut nie wydał książki Zyzaka, burza wokół publikacji uderzyła w samo IPN. Martwi pana taki obrót spraw?
- Określiłbym tę sytuację jako bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Związki autora książki z IPN to przypadek, Instytut nie autoryzuje tej publikacji. Publikacja nie znajdowała się w żadnym programie IPN. Nie została na nią wydana ani złotówka z publicznych pieniędzy.
Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska