Kursanci kochają fałszywą, polską instruktorkę
Ewa P. z Peterborough, którą sąd uznał winną udzielania lekcji jazdy samochodem bez posiadania odpowiedniej licencji, spotkała się z dużą życzliwością lokalnej społeczności. Pomimo wyroku, przyszli kierowcy wciąż zwracają się do Polki o pomoc w nauce jazdy.
46-letnia Ewa P., matka czworga dzieci, stanęła 3 października przed sądem, by odpowiedzieć za bezprawne udzielanie lekcji jazdy. Kobieta, która zawsze marzyła o pracy jako instruktorka jazdy, jednak nie poddała się. Postanowiła nie nazywać się "instruktorką", ale pomagać uczącym się kierowcom za darmo w charakterze osoby towarzyszącej.
Okazało się bowiem, że pomimo sądowego incydentu i braku odpowiedniej licencji cieszy się ona dużą sympatią i zaufaniem ze strony lokalnej polskiej społeczności, która nadal chce się uczyć jazdy samochodem pod nadzorem 46-latki. Aby to zrobić, każdy zainteresowany, dysponujący własnym samochodem, musi jedynie dodać do swojego ubezpieczenia nazwisko Polki. W przypadku, gdy ktoś nie ma własnego samochodu, pani Ewa oferuje swój pojazd i będzie zobowiązana dopisać do swojego ubezpieczenia nazwisko osoby uczącej się.
- Rzadko zdarza się, aby ktoś inny oprócz zawodowego instruktora posiadał odpowiednią wiedzę i doświadczenie, potrzebne do udzielania lekcji jazdy. Jeśli jednak ktoś chciałby praktykować swoje umiejętności z innym towarzyszącym kierowcą w charakterze nauczyciela, to może to zrobić pod pewnymi warunkami. Przede wszystkim musi to być osoba w wieku powyżej 21 lat i posiadająca prawo jazdy minimum 3 lata - wyjaśnił rzecznik Driving Standards Agency (odpowiednik polskich Ośrodków Ruchu Drogowego).
(A.C.)