Kumoch o Wołyniu. "Zełenski dowiadywał się od Dudy"
Gdy w styczniu 2022 roku Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski spotkali się w Wiśle, nie wiedzieli, że miesiąc później Rosja rozpocznie pełnoskalową inwazję. Jak zdradza gość "Didaskaliów" Jakub Kumoch, ówczesny prezydencki minister, "w Wiśle zapadły dwie kluczowe decyzje i one zostały potem wdrożone w życie".
Gościem Patrycjusza Wyżgi w programie "Didaskalia" był Jakub Kumoch, ambasador RP w Chinach, były szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Dziennikarz pytał swojego gościa m.in. o spotkanie Andrzeja Dudy z Wołodymyrem Zełenskim, które miało miejsce w Wiśle, jeszcze przed wybuchem wojny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bez prawdy o Wołyniu nie ma mowy o przyjaźni. Jakub Kumoch - didaskalia #141
- Czy to prawda, że to pan wpadł na pomysł spotkania w Wiśle? - dopytywał Patrycjusz Wyżga.
- To jest dosyć paradoksalnie skomplikowane, bo kwestia organizacji spotkania w Wiśle pojawiła się na samym początku, jak zacząłem pracę z prezydentem Dudą. Przeglądaliśmy z panem prezydentem stan relacji z poszczególnymi państwami. A wówczas te relacje Duda-Zełenski były, można powiedzieć, w powijakach. Zełenski został prezydentem tuż przed wybuchem pandemii (...) i wyjście z pandemii w 2021 roku było okazją, żeby z tą Ukrainą coś zacząć robić - mówił Jakub Kumoch, który w tamtym czasie pełnił funkcję prezydenckiego ministra.
Zaznaczył, że wówczas nikt nie myślał "w kategoriach zbliżającej się wojny".
- Wisła miała służyć wysondowaniu, na ile Ukraińcy są gotowi na najważniejszą rzecz przełamanie spraw historycznych, czyli historycznych i bardzo bolesnych dla nas. Na ile ta ekipa jest w stanie dokonać pewnej głębokiej refleksji na temat zależności stosunków polsko ukraińskich od naszej wspólnej historii - wyjaśniał Kumoch.
Wisła. To tu zapadły dwie kluczowe decyzje
W sierpniu 2021 roku - jak opowiada - skontaktował się w tej sprawie z Andrijem Jermakiem, szefem gabinetu Zełenskiego.
- I to tak sobie trwało, taka, że myśl, że się spotkamy, zamkniemy się w ośrodku, porozmawiamy sobie normalnie o sprawach - wspominał, zaznaczając, że obie strony podchodziły do pomysłu pozytywnie.
Ostatecznie, na miesiąc przed wojną Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski spędzili razem w Wiśle dwa dni. Spotkanie było - jak już wyjaśnił gość "Didaskaliów" zaplanowane wiele miesięcy wcześniej.
- W Wiśle zapadły dwie kluczowe decyzje i one zostały potem wdrożone w życie. To, że jeżeliby doszło do ataku Rosji na Ukrainę, to po pierwsze Polska otworzy granice dla uchodźców, a po drugie, że Polska będzie zabiegać o hub dla dostaw broni dla Ukrainy - powiedział ambasador.
Rzeź wołyńska. Czego Zełenski dowiedział się od Dudy?
W dalszej części rozmowy dziennikarz poruszył kwestię rzezi wołyńskiej. Gość Patrycjusza Wyżgi zwrócił uwagę, że Ukraińcy nie do końca zdają sobie sprawę, jak historia może być ważna dla całego narodu i jaką wielką ranę może stanowić.
Wyjaśnił również, dlaczego "lansował pewną strategię nt. rozmów ze stroną ukraińską o historii".
- Jest taka rzecz, której często w Polsce nie rozumiemy. Na obszarze postsowieckim pamięci historyczna jest znacznie krótsza niż u nas pamięć rodzinna. Tam nie rozmawiano, nie pytano. Niektóre rzeczy przeinaczano, a niektóre po prostu wymazano z historii - mówił Kumoch.
Podkreślił, że - jego zdaniem - problem "nie jest działalność UPA i działalność Stepana Bandery, czy innych przywódców organizacji ukraińskich Nacjonalistów". To konkretnie zbrodnia wołyńska jest głównym problemem w relacjach polsko-ukraińskich.
- Z moich obserwacji wyłania się obraz Zełenskiego, który tak naprawdę dopiero od Andrzeja Dudy zaczyna dowiadywać się, jak ważna ta sprawa jest dla Polaków - dodał Kumoch.
Zwrócił przy tym uwagę, że polska strona potrafiła rozliczyć się z przeszłością.
- To nie my ponosimy odpowiedzialność za Wołyń. My za pewne zapewne operacje antyukraińskie wielokrotnie braliśmy odpowiedzialność. Nie mieliśmy z tym problemu - podkreślił Jakub Kumoch.
Współpraca Warszawy z Kijowem
Ocenił też, że "sukcesem" Andrzeja Dudy - zwłaszcza na początku wojny - był fakt, że obie kancelarie - jego i Zełenskiego były "siecią wzajemnych powiązań", dzięki czemu przepływ informacji był błyskawiczny.
- W Wiśle ustalono jeszcze jedną rzecz. Polska obiecała, że nie będzie podpisywała żadnych dokumentów bez konsultacji z Ukrainą. Nie będzie drugiego Monachium - podkreślił Kumoch.
Warszawa często dowiadywała się wcześniej, niż inne kraje, o planach Kijowa. Tak było m.in. w przypadku aspiracji Ukrainy do członkostwa w NATO.
Źródło: WP