"Miarka się przebrała". Kulisy dymisji po morderstwie lekarza
"Brak odpowiedniego nadzoru, seria tragicznych zdarzeń i niewłaściwa weryfikacja kadr" - to według ustaleń WP powody dymisji szefa Służby Więziennej. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Andrzej Pecka już kilka tygodni temu miał stracić stanowisko. Wyjątkowo brutalne morderstwo lekarza w Krakowie przez funkcjonariusza Służby Więziennej przesądziło o odwołaniu i otworzyło dyskusję o kłopotach w służbie.
Zapowiedziana przez Adama Bodnara dymisja szefa Służby Więziennej nie została dotąd publicznie szczegółowo uzasadniona. "Zmiana jest niezbędna, by dokonać nowego otwarcia w działalności Służby Więziennej" - przekonywał minister sprawiedliwości po tym jak późno wieczorem podczas konferencji prasowej w Katowicach ujawnił, że zabójca lekarza w Krakowie to funkcjonariusz Służby Więziennej, wobec którego zgłaszane były zastrzeżenia.
Wirtualna Polska poznała kulisy decyzji dotyczącej odwołania szefa Służby Więziennej. Według naszych ustaleń dymisja płk. Andrzeja Pecki była w rządzie poważnie rozważana jeszcze zanim okazało się, że zabójca lekarza to funkcjonariusz Służby Więziennej. Andrzej Pecka miał pożegnać się ze stanowiskiem m.in. w związku z wcześniejszą serią wydarzeń z udziałem funkcjonariuszy SW, "które obciążają całą formację" i "wywołują dyskusję o nadzorze" – jak wskazują nasze źródła. Po dramacie w Krakowie w rządzie uznano, że "miarka się przebrała", a Służba Więzienna wymaga weryfikacji. Pecka oficjalnie potwierdził swoją dymisję w środę 30 kwietnia ok. 13.
Rozmówcy WP przypominają, że pod koniec marca funkcjonariusz Służby Więziennej w Prusicach zabił córkę i teściową, a ranny syn zmarł kilka dni później. Wskazują również na brak odpowiedniego nadzoru w sprawie Andrzeja Cyby. Przypomnijmy, zabójca działacza PiS Marka Rosiaka – na mocy decyzji sądu - został przeniesiony z więzienia do DPS-u ze względu na ciężki stan zdrowia i brak świadomości odbywania kary. Decyzja wzbudziła jednak publiczne oburzenie i pytania o brak odpowiedniego nadzoru w kontekście przekazania skazanego zabójcy pod opiekę pracowników socjalnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorzkie słowa gen. Andrzejczaka. "Powinniśmy mieć inną ofertę dla Waszyngtonu"
"Nigdy nie powinien być w służbie"
Według naszych rozmówców pierwsze wewnętrzne ustalenia w rządzie doprowadziły do wniosku, że "funkcjonariusz, który zabił, nigdy nie powinien być w służbie". Uznano też, że obecność takiej osoby w służbie obciąża również szefa formacji za brak nadzoru i przeglądu kadr. Źródła WP twierdzą też, że współpracownicy premiera uznali, że Służba Więzienna z takim szefem i przy serii tylu negatywnych zdarzeń, staje się poważnym obciążeniem i to w szczycie kampanii wyborczej.
Dramat z Krakowa wywołuje publiczną dyskusję o kondycji Służby Więziennej. - Poważne zastrzeżenia wobec zachowania tego funkcjonariusza były zgłaszane. Jego zachowanie było niewłaściwe zarówno wobec więźniów, jak i innych funkcjonariuszy. Dawno powinien być usunięty ze służby, albo wysłany na dodatkowe badania – mówi nam osoba z wieloletnim doświadczeniem w Służbie Więziennej, która zna sprawę.
– Osoba, która nigdy nie powinna być w Służbie Więziennej, ani w żadnej służbie. Jeśli jest więcej takich funkcjonariuszy, to jest prawdziwy dramat i trzeba dokonać natychmiast weryfikacji – dodaje kolejny rozmówca WP.
Według źródeł WP jednym z zadań pułkownika Pecki – od momentu jego powołania - miało być przeprowadzenie weryfikacji funkcjonariuszy Służby Więziennej w związku z tym, że około 40 proc. z nich ma staż krótszy niż 5 lat. Rządzący oczekiwali, że sprawdzi, ile osób trafiło do służby bez odpowiedniego przygotowania i kwalifikacji. Nieoficjalnie jeden z doświadczonych funkcjonariuszy twierdzi, że w ostatnich latach "przyjmowani byli niemal wszyscy z ulicy".
"Wyjątkowo brutalne morderstwo"
Nasi rozmówcy zastrzegają, że ze względu na ochronę danych wrażliwych nie mogą mówić o tym, jakie konkretnie zastrzeżenia były zgłaszane wobec funkcjonariusza SW, który zabił lekarza. Rodzice nożownika w rozmowie z "SE" wskazywali na dziwne zachowania syna, w tym sugerowali problemy ze zdrowiem psychicznym. Poinformowali też, że dwa lata temu, w parku, ich syn uległ wypadkowi. Przewrócił się na beton i uszkodził łokieć. Trafił pod opiekę ortopedy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, a specjalista przeprowadził zabieg.
- Syn bardzo się od tego zabiegu zmienił, non stop mówił, że lekarz mu coś wstrzyknął, że wstrzyknął mu truciznę. Mówił, że się źle czuje, że umiera – powiedzieli rodzice w rozmowie z "Super Expressem". Dziennik przekazał, że mężczyzna z zarzutem zabójstwa z wykształcenia był ratownikiem medycznym.
Źródła WP w służbach potwierdzają, że mężczyzna najprawdopodobniej miał wykorzystać wiedzę anatomiczną, by nie było szans na ratunek lekarza. – To było naprawdę brutalne morderstwo. Ze względu na szacunek do zabitego lekarza i jego rodziny nie chcę podawać szczegółów. Mogę powiedzieć, że zabójca doskonale wiedział, w jakie miejsca kieruje kolejne ataki. Myślę, że chciał tak zaatakować, by ratunek nie był możliwy – mówi nasz rozmówca.
Prokuratura okręgowa w Krakowie poinformowała, że w związku z licznymi ranami, przedłużała się sekcja zwłok. Śledczy szacują, że mężczyzna miał od kilkunastu do kilkudziesięciu ran kłutych klatki piersiowej i okolic brzucha. Prokuratura przekazała też, że napastnik domagał się od lekarza 20 000 zł w związku z niezadowoleniem z leczenia, ale żadne nieprawidłowości nie zostały potwierdzone.
"Niepokojące informacje"
Adam Bodnar podczas wtorkowej konferencji prasowej przekazał też, że funkcjonariusz został przyjęty do służby 5 lat temu, "w czasie kiedy nie dokonywano dostatecznie efektywnej weryfikacji kandydatów". Minister zaznaczył, że Służba Więzienna otrzymywała niepokojące informacje o jego zachowaniu. - Mam poważne zastrzeżenia do sposobu, w jaki w tym przypadku działała medycyna pracy i kontrola stanu psychicznego funkcjonariusza – podkreślił.
Wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart podczas konferencji przekazała, że "w Służbie Więziennej nie ma miejsca dla funkcjonariuszy, którzy naruszają prawo, którzy używają przemocy, którzy są agresywni". - Jeżeli sprawcą był funkcjonariusz publiczny, funkcjonariusz służby więziennej, to naszą pełną odpowiedzialnością jest to, żeby tę sprawę wyjaśnić – przekazała. Ministerstwo sprawiedliwości poinformowało też o powołaniu zespołu, który ma przeanalizować zasady przyjmowania i weryfikacji kandydatów do SW.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski