Ks. Isakowicz-Zaleski o Tymoteuszu Szydło: Politycy PiS powinni uderzyć się w pierś
- Dla mnie sprawa jest zamknięta – tak o zatrudnieniu w prywatnej firmie i zmianie nazwiska przez byłego już księdza Tymoteusza Szydło mówi WP Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Według duchownego, największą krzywdę synowi Beaty Szydło wyrządzili politycy PiS i to oni teraz powinni "uderzyć się w pierś".
19.03.2021 07:38
Wirtualna Polska: Co ksiądz pomyślał, jak zobaczył informacje na temat ks. Tymoteusza Szydło, który zmienił nazwisko i zatrudnił się w firmie związanej z prezesem PKN Orlen Danielem Obajtkiem?
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - To, że sprawa jest już zamknięta. Co teraz robi i będzie robił, to jest jego prywatne życie.
W sprawie księdza Tymoteusza ostatnie publiczne informacje pochodziły z 2019 roku. W połowie roku poinformował nagle, że bierze urlop od kapłańskiej posługi. W grudniu, że rezygnuje ze stanu kapłańskiego. To niezbyt częsta praktyka, by po tak krótkim okresie od święceń odchodzić ze stanu kapłańskiego?
Każde odejście duchownego jest przykrością dla całej wspólnoty. Wielokrotnie wcześniej podkreślałem - ksiądz nie jest osobą prywatną. Jest osobą publiczną. Przez sześć lat kształci się w seminarium, które utrzymywane jest z datków od wiernych. Święcenia również są publiczne, po pierwszym roku - diakonat i po szóstym roku - święcenia kapłańskie. Publicznie wierni są informowani, gdzie duchowny będzie pełnił posługę w parafii. Kapłańska posługa nie jest prywatną sprawą księdza, tylko całej wspólnoty. I dlatego każde odejście duchownego, niezależnie od powodów, jest pewnego rodzaju przykrością dla wiernych.
W tym przypadku zabrakło komunikacji z wiernymi?
Zdecydowanie. Odejścia księży tuż po święceniach są niesłychanie rzadkim przypadkiem. Są księża, którzy po wielu latach z różnych powodów odchodzą. Albo nie dają rady, albo nie wytrzymują presji, albo wiążą się z kobietą i założą rodzinę. Żeby jednak odejść raptem dwa lata po święceniach? Może znam jeszcze jeden taki przypadek...
W obronie księdza Szydło stanęła wówczas część publicystów, polityków rządzącej partii.
Mam inne zdanie niż niektórzy publicyści, którzy twierdzili, że była to nagonka na ks. Tymoteusza. A politycy powinni uderzyć się we własne piersi, za to, co zrobiono na samym początku. Nie znam innego takiego przypadku, żeby prymicje odbywały się na Jasnej Górze, żeby była transmisja telewizyjna, żeby uczestniczyła w mszy połowa polskiego rządu. Był prezes PiS Jarosław Kaczyński, przyjechali biskupi i inni dygnitarze.
Jeśli ktoś wyrządził księdzu Szydło krzywdę, to właśnie uczestnicy tamtej uroczystości. Zrobiono z tego ogromną imprezę, niestety o charakterze politycznym. Niektóre media przedstawiały rodzinę Szydłów jako wzór do naśladowania. Były zdjęcia na okładce tygodnika, wywiady, materiały prasowe. Posługa księdza Tymoteusza była poddana od samego początku ogromnej presji.
W trakcie posługi syna Beaty Szydło dochodziły głosy, że syn byłej premier zrzucił sutannę z innych powodów niż kryzys wiary. Prawnik księdza dementował te informacje.
Jestem osobiście przeciwnikiem grzebania w życiorysach, ale jeśli bierze się udział w takim polityczno-medialnym spektaklu, jakim była msza prymicyjna, to trzeba się liczyć z odwrotnymi konsekwencjami. Dla mnie bardziej przykre jest to, że odchodzi ksiądz, z którym wiązano nadzieje i który otrzymał od biskupa konkretną parafię. Ludzie go oczekiwali, a on wydał jedynie oświadczenie przez prawnika. Zabrakło mi jego samego przy tym odejściu. Chciałbym, żeby to Tymoteusz Szydło osobiście powiedział, dlaczego odszedł i nie jest już księdzem.
Księdzem nie jest. Odnalazł się w prywatnej firmie
Przypomnijmy: jak w środę ujawniła "Gazeta Wyborcza", były duchowny i syn byłej premier Beaty Szydło pracuje pod zmienionym nazwiskiem w firmie ERG Bieruń-Folie, której udziałowcami są Daniel Obajtek i jego matka Halina.
Jak przekazał mec. Maciej Zaborowski, pełnomocnik Tymoteusza Szydło, jego klient "nie chciał żyć na koszt państwa lub rodziców i dlatego szukał pracy".
"Nie chciał jednak dodatkowego rozgłosu, który mógłby się pojawić, gdyby musiał rozsyłać CV, stąd późniejsza zmiana nazwiska. Syn byłej premier poprosił o pomoc m.in. mamę. Beata Szydło nie szukała mu jednak pracy w spółkach skarbu państwa, ale wśród znajomych. Zwróciła się w tej sprawie także do Daniela Obajtka, a ten obiecał, że się zorientuje, czy może pomóc" - czytamy w oświadczeniu mecenasa.
Syn Beaty Szydło zaczął współpracę ze spółką 1 października 2019 roku. Pracuje na pełny etat na stanowisku samodzielnego referenta, jest przedstawicielem handlowym.