Krzysztof Dunin-Wąsowicz kończy 90 lat
Profesor historii, varsavianista, żołnierz AK, odznaczony medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata - Krzysztof Dunin-Wąsowicz obchodzi 22 stycznia 90 urodziny. Sam określa siebie jako "starego żoliborzanina".
21.01.2013 | aktual.: 21.01.2013 07:53
"Jestem starym żoliborzaninem. Urodziłem się i wychowałem w Warszawie, pochodzę z prawdziwej inteligencji Żoliborskiej, osiadłej tutaj po I wojnie światowej" - mówił o sobie prof. Krzysztof Dunin-Wąsowicz dla magazynu "Midrasz" w 2007 roku.
"Ojciec był dziennikarzem, matka - pedagogiem i publicystką. Ojciec był związany z ruchem ludowym, był w Legionach, a po zwycięstwie Piłsudskiego - wielkim jego zwolennikiem. Rodzice lokowali się na tzw. lewicy piłsudczykowskiej (...) Byłem związany z Armią Krajową a politycznie - z socjalistami" - wspominał na łamach "Midraszu" Dunin-Wąsowicz.
Ukończył gimnazjum i liceum im. Ks. Józefa Poniatowskiego na warszawskim Żoliborzu. Maturę uzyskał już jako uczestnik tajnego nauczania: studiował na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego, który ukończył w 1946 roku. W trakcie II wojny światowej walczył w szeregach Armii Krajowej jako podchorąży pułku "Baszta" kompanii K4.
W trakcie wojny Dunin-Wąsowicz był członkiem redakcji pisma "Płomienie" a także organizacji młodzieży socjalistycznej pod tą samą nazwą. Pomagał również ludności żydowskiej: "Jesienią 1942 roku trafił do mnie księgarz ze Lwowa, który używał nazwiska Alaksander Artymowicz i ukrywał się na Żoliborzu. Przez jakiś czas pracował wraz ze mną legalnie w księgarni Arcta. Potem pomagaliśmy mu z Władkiem Bartoszewskim: woziliśmy go po całej Warszawie, a że miał fatalny wygląd, musieliśmy go bandażować po same oczy i jako rannego woziliśmy dorożką z jednego lokalu do drugiego. Artymowicz ocalał i wyszedł z Warszawy po powstaniu wraz z ludnością cywilną (...) Jego uratowanie jest także moim sukcesem" - opowiadał.
Dunin-Wąsowicz współpracował z Radą Pomocy Żydom "Żegota". Ze względu na niewielką ilość Niemców, patrolujących dzielnicę, Żoliborz był jednym z głównych ośrodków konspiracji w Warszawie. Po likwidacji getta to właśnie na Żoliborz przenosili się ocaleni przed wywozem do obozów koncentracyjnych Żydzi.
"W konspiracyjnej grupie 'Płomienie', do której należałem, dyskutowano powojenną przyszłość Polski. Kiedy jasna stała się likwidacja żydowskich mas, uznaliśmy, że to pozostała garstka sama zdecyduje: zostać, czy jechać. Dla tych, którzy zamierzali zostać, chcieliśmy stworzyć szeroką autonomię, tak jak to było planowane przed wojną" - tłumaczył plany konspiracyjne Dunin-Wąsowicz. Wspominał również serie akcji solidarnościowych pod murami getta: było ich 14, w tym próby wysadzenia muru a także ataki na niemieckie posterunki. "Boli mnie, że nie wspominają o nich izraelscy historycy (...) Jeśli mówi się o Jedwabnem, które jest hańbą, to trzeba również mówić o współpracy" - dodał.
Przyznał jednak: "Moje szacunki są takie: 75 proc. ludności Warszawy to byli ludzie zupełnie bierni, którzy do niczego nie chcieli się wtrącać. Nie było można ich namówić do żadnej akcji (...) W innych miastach było jeszcze gorzej".
Zatrzymano go 13 kwietnia 1944 roku za działalność konspiracyjną. Po areszcie w Alei Szucha i na Pawiaku, został przewieziony do obozu koncentracyjnego Stutthof. Został zatrudniony do pracy w biurze raportowym, zmuszony do uczestniczenia przy selekcji osób, przybyłych w transportach z innych obozów. "Te mniej chore szły do łagru żydowskiego, te bardziej chore - do komory gazowej. Byłem tego świadkiem. I nic nie mogłem zrobić" - opowiadał. Z obozu uciekł podczas ewakuacji, w lutym 1945 roku.
Po wojnie działał w Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej i PPS. Uczestniczył również w spotkaniach wolnomyślicielskiego Klubu Krzywego Koła (wśród których znajdował się również Bartoszewski).
"Wraz z matką otrzymałem medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, ale dopiero w latach 80. Przez długie lata nie interesowano się wojną, nie pisano. Po 1968 roku był antysemityzm urzędowy, moczarowski, a przedtem ludzie, którzy mieli kontakty, wyjechali: bundowcy, syjoniści. Zostali komuniści, a komunistom nie zależało na przypominaniu tych spraw" - opowiadał w 2007 roku.
W latach 1988-90 Dunin-Wąsowicz był członkiem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. 1 maja 1999 podczas lewicowego pochodu został raniony petardą rzuconą przez działaczy prawicowego Ruchu III Rzeczpospolitej, podczas manifestacji Ligi Republikańskiej.
W 2007 roku został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, za udział w ratowaniu osób narodowości żydowskiej podczas II wojny światowej.