Krzaklewski: działacz "S" został pierwszy uderzony
Lider "Solidarności" Marian Krzaklewski w piśmie do marszałka Sejmu Marka Borowskiego napisał, że podczas piątkowego incydentu niedaleko gmachu na Wiejskiej, to działacz "S" został pierwszy uderzony przez posła "Samoobrony".
Delegacja NSZZ "Solidarność" na terenie Sejmu stała się obiektem agresji słownej i fizycznej ze strony grupy osób. Jedna z nich posunęła się do rękoczynów, co widać wyraźnie na nagraniach z kamery przemysłowej udostępnionych mediom przez kancelarię Sejmu - brzmi fragment pisma przekazanego w poniedziałek dziennikarzom przez Krzaklewskiego.
Rzecznik "S" Kajus Augustyniak pokazał dziennikarzom fragment relacji z telewizyjnych "Wiadomości", które, zdaniem Krzaklewskiego, świadczą, że to związkowiec stał się jako pierwszy ofiarą napaści posła "Samoobrony" Waldemara Borczyka.
Szef "S" oczekuje od marszałka Sejmu rzetelnego spojrzenia na piątkowy incydent. Chcemy rzetelnej i uczciwej oceny tej sytuacji, sprostowania tej pierwszej, krzywdzącej, dobranej przez pana marszałka, na pewno emocjonalnej. Pan marszałek na pewno nie obejrzał tego filmu - powiedział Krzaklewski. Zamiast przeprosić delegację NSZZ "Solidarność" grozi jej prokuraturą - napisał szef związku.
Borowski oświadczył w piątek, że czyn polegający na uderzeniu posła głową jest niedopuszczalny i powinien być potępiony. W wydanym oświadczeniu marszałek stwierdza m.in., że po wyjściu z jego gabinetu delegacji "Solidarności" doszło do bulwersującego wydarzenia, którego przebieg jest odmiennie relacjonowany.
Nie ulega jednak wątpliwości, że czyn członka delegacji polegający na uderzeniu posła głową jest niedopuszczalny i powinien być potępiony - podkreślił Borowski. Zwrócił się do organizatorów demonstracji, w tym lidera szefa "S", o niezwłoczne odniesienie się do tego incydentu.
W odpowiedzi lider "S" zarzucił Borowskiemu, że ten nie zapewnił działaczom związku, jako swoim oficjalnym gościom, właściwej ochrony na terenie Sejmu.
_ Przedstawiciele NSZZ "Solidarność", którzy 26 kwietnia przybyli do Sejmu, stanowili zgłoszoną delegację naszego związku. W takiej sytuacji marszałek Sejmu zapewnia delegacji bezpieczeństwo. Niestety, w tym przypadku ten obowiązek nie został dopełniony_ - czytamy w liście Krzaklewskiego.
W czasie piątkowej manifestacji związkowcy z "S" przekazali marszałkowi Sejmu petycję. W drodze do gabinetu marszałka między delegacją Solidarności a posłami Samoobrony i LPR doszło do utarczek słownych.
Kiedy delegacja związkowców wyszła z Sejmu, doszło do krótkiego starcia, podczas którego poseł Waldemar Borczyk z Samoobrony został uderzony głową w twarz przez członka "Solidarności". Członek prezydium KK NSZZ "S" Jan Mosiński przedstawia jednak to zdarzenie inaczej. Pisze, że przez posłów Samoobrony został obrzucony wyzwiskami, na które zareagował słowami czego wy chcecie od nas, przyglądnijcie się najpierw samym sobie, i odpowiedzcie co dla Polski zrobiliście, cwaniacy.
Na to jeden ze stojących przy krawężniku mężczyzn ( poseł Borczyk z Samoobrony) uderzył mnie w twarz- wyjaśnia w piśmie Mosiński.
_ W związku z zaistniałą sytuacją - byłem zaszokowany tym zdarzeniem - podszedłem do tego mężczyzny i nachylając się nad nim zderzyliśmy się głowami_ - tłumaczy Mosiński. (miz)