Kryzysowa restauracja - klient płaci co łaska
Pewien londyński restaurator postanowił stawić czoło kryzysowi gospodarczemu w niecodzienny sposób: nie wystawia klientom żadnego rachunku, zostawiając im całkowicie wolną rękę co do wysokości płaconej kwoty. Mogą nawet nie płacić wcale.
03.02.2009 | aktual.: 03.02.2009 20:24
- Zostawiam to całkowicie do uznania klienta. Mogą mi zapłacić 100 funtów albo 1 pensa. Proszę tylko, by zapłacili mi sumę, którą jest ich zdaniem warte nasze jedzenie i obsługa - powiedział właściciel restauracji "Little Boy" w dzielnicy Farringdon na północy Londynu, Peter Ilic.
Restauracja nie będzie wystawiać klientom w lutym żadnych rachunków. Stała cena będzie obowiązywać tylko za napoje. - Ale będziemy podawać karafki z wodą - zapewnia Ilic, który pracuje w tym lokalu od 26 lat.
- Pomyślałem, że to dobry pomysł, skoro wszyscy są umęczeni kryzysem. Widziałem już wielu pracowników City szukających tańszego śniadania - oznajmił restaurator.
- Powiedziałem pracownikom, żeby nawet jeśli klient nic nie zapłaci, traktowali go tak samo, jak gdyby wydał 50 czy 60 funtów - zapewnił Ilic.
Przed wprowadzeniem niecodziennej oferty przystawki (np. pasztet z gęsich wątróbek czy tartaletki krabowe) kosztowały w "Litle Boy" 3-4 funty, a dania główne niecałe 10 funtów.